iStock
Ktokolwiek (nie) widział
Tagi: | Andrzej Trybusz |
Dane o hospitalizacji z podziałem na wiek? Niedostępne. Te o zgonach i leczeniu szpitalnym w zależności od rodzaju szczepionki? Nikt ich nie widział. Historyczne? Można otworzyć plik po pliku – kilkaset arkuszy. Statystyki o tym, ile umiera osób w grupie zaszczepionych? Są, ale na Twitterze. Ile osób aktywnie choruje? Materiał wykasowano.
Po jakiej szczepionce Polacy częściej zapadają na COVID-19 i który preparat zapewnia większą ochronę przed hospitalizacją lub zgonem? Tego też nie wiadomo.
– Do tych danych Ministerstwo Zdrowia odmawia wglądu ze względu na to, że są zawarte w rejestrze medycznym, wyłączonym z zasad dostępu do informacji publicznej – informuje „Dziennik Gazeta Prawna” i przyznaje, że to jeden z powodów, przez które media nie mogą poznać niektórych istotnych danych o pandemii. – Pozostałe są publikowane, ale często w mało przystępny sposób, uniemożliwiający całościową analizę i ocenę sytuacji: część rząd publikuje w mediach społecznościowych, inne w serwisie gov.pl, a jeszcze inne udostępnia tylko na wniosek. To tym mniej zrozumiałe, że sami urzędnicy mają najważniejsze bieżące dane pandemiczne zagregowane w jednym miejscu – ocenia „DGP”, przypominając, że „od początku pandemii trwa dyskusja – pojawiają się apele o rzetelne dane dotyczące przebiegu i skutków pandemii COVID-19”.
Brak dostępu do informacji jest dotkliwy z dwóch powodów.
Po pierwsze – chodzi o bieżące rozliczanie sytuacji epidemicznej od skali makro do mikro. Brak danych to brak informacji, na przykład o skuteczności szczepień.
Po drugie – argument długofalowy dotyczy tego, że pandemia jest zjawiskiem zupełnie nieoczekiwanym, które wywróciło nasze życie i to w skali globu. Oznacza to powrót zagrożeń, które, jak wydawało się jeszcze niedawno, odeszły w przeszłość w związku z rozwojem nowoczesnej medycyny. I tak jak nagle na początku 2020 r. pospiesznie dokopywaliśmy się do doświadczeń z epidemii hiszpanki z początku XX wieku, tak teraz powinniśmy zbierać i udostępniać jak najwięcej danych dających możliwość analizy i wyciągania wniosków, by lepiej się przygotować na możliwe kolejne fale.
Mówił też o tym gen. Andrzej Trybusz
26 listopada w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” gen. Andrzej Trybusz, były główny inspektor sanitarny, wypowiedział się o komunikacji rządzących ze społeczeństwem i informowaniu o COVID-19.
– Oceniam ją źle. Oddano ją w ręce polityków – przy czym mam na myśli pewne oficjalne komunikaty, bo rzecz jasna eksperci, członkowie Rady Medycznej przy premierze, wypowiadają się w mediach, ale nie uznaję tego za oficjalne stanowiska. Komunikacja dotycząca koronawirusa jest – jak powiedziałem – w rękach polityków. To oni występują na konferencjach prasowych, nie budząc przy tym żadnego zaufania w społeczeństwie. O koronawirusie powinni mówić eksperci – przedstawiciele Rady Medycznej przy premierze. Dobrze byłoby, aby po posiedzeniu rady organizować oficjalną konferencję, podczas której przewodniczący tej rady lub rzecznik prasowy powiedziałby, czym specjaliści się zajmowali, jakie są ich rekomendacje i z czego one wynikają. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, jakie jest stanowisko ekspertów i co z ich zaleceń jest wdrażane przez rządzących. Nie dzieje się tak, więc dochodzi do absurdów – mówił gen. Trybusz, podając przykład.
– Dane o COVID-19 prezentowane przez rządzących, są… na poziomie embrionalnym. Informuje się na co dzień o liczbie zakażeń, zgonów, zajętych łóżek i wykonywanych testów. Te statystyki w praktyce mają niewielkie znaczenie. Podaje się też, że w województwie X jest tyle zakażeń, a w województwie Y tyle. Nie robi się żadnych porównań – stwierdził Trybusz.
Podał też drugi przykład.
– Hipotetycznie, w województwie mazowieckim odnotowano 1000 przypadków zachorowań na COVID-19, a w województwie lubuskim 500. Wydaje się, że na Mazowszu jest dużo gorsza sytuacja, ale kiedy odniesie się do liczby ludności w regionie – która w województwie mazowieckim wynosi około 5,5 mln, a w Lubuskiem milion – i przeliczy się na 100 tys. mieszkańców, to okazuje się, że na Mazowszu 18 osób na 100 tysięcy jest zarażonych, a w województwie lubuskim 50. Tego nie dowiemy się od rządzących, nikt tego nie wyjaśnia i nie omawia – powiedział Trybusz w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”, sugerując, że „dobrze byłoby, aby – przynajmniej raz w tygodniu – organizować oficjalną konferencję prasową, podczas której eksperci medyczni przedstawialiby i omawiali aktualną sytuację epidemiczną i dane epidemiologiczne”. – Taka merytoryczna „rozmowa” ze społeczeństwem przekonałaby tych nieprzekonanych do szczepień – podsumował.
Przeczytaj także: „Czego o COVID-19 nie dowiemy się od rządzących”.
– Do tych danych Ministerstwo Zdrowia odmawia wglądu ze względu na to, że są zawarte w rejestrze medycznym, wyłączonym z zasad dostępu do informacji publicznej – informuje „Dziennik Gazeta Prawna” i przyznaje, że to jeden z powodów, przez które media nie mogą poznać niektórych istotnych danych o pandemii. – Pozostałe są publikowane, ale często w mało przystępny sposób, uniemożliwiający całościową analizę i ocenę sytuacji: część rząd publikuje w mediach społecznościowych, inne w serwisie gov.pl, a jeszcze inne udostępnia tylko na wniosek. To tym mniej zrozumiałe, że sami urzędnicy mają najważniejsze bieżące dane pandemiczne zagregowane w jednym miejscu – ocenia „DGP”, przypominając, że „od początku pandemii trwa dyskusja – pojawiają się apele o rzetelne dane dotyczące przebiegu i skutków pandemii COVID-19”.
Brak dostępu do informacji jest dotkliwy z dwóch powodów.
Po pierwsze – chodzi o bieżące rozliczanie sytuacji epidemicznej od skali makro do mikro. Brak danych to brak informacji, na przykład o skuteczności szczepień.
Po drugie – argument długofalowy dotyczy tego, że pandemia jest zjawiskiem zupełnie nieoczekiwanym, które wywróciło nasze życie i to w skali globu. Oznacza to powrót zagrożeń, które, jak wydawało się jeszcze niedawno, odeszły w przeszłość w związku z rozwojem nowoczesnej medycyny. I tak jak nagle na początku 2020 r. pospiesznie dokopywaliśmy się do doświadczeń z epidemii hiszpanki z początku XX wieku, tak teraz powinniśmy zbierać i udostępniać jak najwięcej danych dających możliwość analizy i wyciągania wniosków, by lepiej się przygotować na możliwe kolejne fale.
Mówił też o tym gen. Andrzej Trybusz
26 listopada w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” gen. Andrzej Trybusz, były główny inspektor sanitarny, wypowiedział się o komunikacji rządzących ze społeczeństwem i informowaniu o COVID-19.
– Oceniam ją źle. Oddano ją w ręce polityków – przy czym mam na myśli pewne oficjalne komunikaty, bo rzecz jasna eksperci, członkowie Rady Medycznej przy premierze, wypowiadają się w mediach, ale nie uznaję tego za oficjalne stanowiska. Komunikacja dotycząca koronawirusa jest – jak powiedziałem – w rękach polityków. To oni występują na konferencjach prasowych, nie budząc przy tym żadnego zaufania w społeczeństwie. O koronawirusie powinni mówić eksperci – przedstawiciele Rady Medycznej przy premierze. Dobrze byłoby, aby po posiedzeniu rady organizować oficjalną konferencję, podczas której przewodniczący tej rady lub rzecznik prasowy powiedziałby, czym specjaliści się zajmowali, jakie są ich rekomendacje i z czego one wynikają. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, jakie jest stanowisko ekspertów i co z ich zaleceń jest wdrażane przez rządzących. Nie dzieje się tak, więc dochodzi do absurdów – mówił gen. Trybusz, podając przykład.
– Dane o COVID-19 prezentowane przez rządzących, są… na poziomie embrionalnym. Informuje się na co dzień o liczbie zakażeń, zgonów, zajętych łóżek i wykonywanych testów. Te statystyki w praktyce mają niewielkie znaczenie. Podaje się też, że w województwie X jest tyle zakażeń, a w województwie Y tyle. Nie robi się żadnych porównań – stwierdził Trybusz.
Podał też drugi przykład.
– Hipotetycznie, w województwie mazowieckim odnotowano 1000 przypadków zachorowań na COVID-19, a w województwie lubuskim 500. Wydaje się, że na Mazowszu jest dużo gorsza sytuacja, ale kiedy odniesie się do liczby ludności w regionie – która w województwie mazowieckim wynosi około 5,5 mln, a w Lubuskiem milion – i przeliczy się na 100 tys. mieszkańców, to okazuje się, że na Mazowszu 18 osób na 100 tysięcy jest zarażonych, a w województwie lubuskim 50. Tego nie dowiemy się od rządzących, nikt tego nie wyjaśnia i nie omawia – powiedział Trybusz w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”, sugerując, że „dobrze byłoby, aby – przynajmniej raz w tygodniu – organizować oficjalną konferencję prasową, podczas której eksperci medyczni przedstawialiby i omawiali aktualną sytuację epidemiczną i dane epidemiologiczne”. – Taka merytoryczna „rozmowa” ze społeczeństwem przekonałaby tych nieprzekonanych do szczepień – podsumował.
Przeczytaj także: „Czego o COVID-19 nie dowiemy się od rządzących”.