Lek na ratunek i likwidacja hurtowni?

Udostępnij:
Hurtownia Profarm sprowadziła lek dla chorego na malarię, ale złamała prawo farmaceutyczne. Grozi jej teraz likwidacja – pisze Gazeta Wyborcza.
Lek można było sprowadzić w ramach importu docelowego, czyli z kraju, w którym jest dopuszczony do obrotu po uzyskaniu zgody naszego ministerstwa zdrowia. Hurtownia sprowadziła jednak lek nie z Indii, tak jak powinna, a z Wielkiej Brytanii, co wykryli Brytyjczycy. Powiadomili o tym fakcie polski Główny Inspektorat Sanitarny, który zlecił w spółce kontrolę. Ta wykazała, że również inny lek Profarm sprowadził nie z tego kraju co trzeba. GIF zalecił cofnięcie spółce zgody na obrót lekami i twierdzi, że łagodniejszej kary nie można nałożyć.

Zdaniem hurtowni kara jest niewspółmierna do winy.

- Sprowadziliśmy Malirid ( lek na malarię- przyp. red) z Wielkiej Brytanii, ponieważ zależało nam na tym, by sprawę załatwić jak najszybciej – tłumaczy GW Piotr Stęczyński, prezes spółki Profarm – Poza tym hurtownie w krajach tak odległych jak USA, czy Indie nie są zainteresowane eksportowaniem do Polski leków w tak niewielkich ilościach – dodaje.

Konsultant krajowy w dziedzinie medycyny morskiej i tropikalnej dr Wacław Nahorski z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej UCMMiT także podkreśla na łamach GW, że z tymi lekami nie można czekać, a uzyskiwanie zgód zajmuje bardzo długo. W praktyce więc nikt nie czeka na zgodę resortu zdrowia.

Ministerstwo nie ma sobie nic do zarzucenia i w sprawie Profarmu nie zamierza interweniować, choć zrobiło to ministerstwo gospodarki oraz szpitale pisząc, że jest to jedyna hurtownia, która sprowadza niedostępne w Polsce leki.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.