Fot. Katarzyna Michalska

Marzy mi się normalność

Udostępnij:
– Po pandemii nasza ochrona zdrowia jest w stanie preagonalnym, i to w każdym segmencie jej funkcjonowania. Polscy pacjenci coraz częściej narzekają na niewydolność systemu, na brak i zmęczenie lekarzy i pielęgniarek, na konieczność czekania na badania czy konsultacje specjalistyczne – uważa prezes Okręgowej Rady Lekarskiej WIL Krzysztof Kordel.
Komentarz Krzysztofa Kordela, prezesa Okręgowej Rady Lekarskiej WIL, specjalisty w dziedzinie medycyny sądowej i patomorfologa z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu:
Marzy mi się normalność, jaką jest świat bez pandemii, i to niezależnie od dekretowania przez ministra jej początku, a zwłaszcza końca. Marzy mi się, by historia rzeczywiście była nauczycielką życia. By narody żyły w pokoju, a większy nie „wyzwalał” mniejszego. By nie mordowano niewinnych cywilów, nie niszczono szpitali, szkół i przedszkoli. By pojęcie humanitaryzmu nie było pustym słowem. By pamiętano o zapisach konwencji genewskiej i powszechnej deklaracji praw człowieka.

Czy moje marzenia są wygórowane?

Moim zdaniem nie, ale tu pojawia się pytanie, czy są realne.

Czas, w którym przyszło nam teraz żyć, cechuje się dużą nieprzewidywalnością tego, co będzie dalej, a zwłaszcza jak długo ta nienormalna sytuacja potrwa chociażby z lekarskiego punktu widzenia. Po pandemii nasza ochrona zdrowia jest, nie boję się użyć tego określenia, w stanie preagonalnym, i to w każdym segmencie jej funkcjonowania. Polscy pacjenci coraz częściej narzekają na niewydolność systemu, na brak i zmęczenie lekarzy i pielęgniarek, na konieczność czekania na badania czy konsultacje specjalistyczne. A teraz dochodzi milionowa rzesza nowych pacjentów, z którymi trudno będzie się porozumieć. Pacjentów leczonych (a częściej nieleczonych) innymi schematami lekowymi, nieszczepionych dzieci i dorosłych i – co moim zdaniem będzie największym wyzwaniem – pacjentów wymagających pomocy psychologicznej i psychiatrycznej z powodu zespołu stresu pourazowego. Kto tej pomocy ma udzielić, skoro nie ma kto leczyć naszych dzieci i młodzieży. Ba, nawet nie ma gdzie ich hospitalizować.

Moim zdaniem pomoc ze strony lekarzy z Ukrainy może tylko w niewielkim stopniu rozwiązać ten problem. I podstawowe pytanie, na które nie znamy odpowiedzi – jak długo to wszystko potrwa? Pieniądze z Unii Europejskiej nie są w stanie tego problemu rozwiązać, bo przecież za pieniądze nie kupimy białego personelu.

W okresie wielkanocnym widziałem w jednej ze stacji telewizyjnych przedstawicieli fundacji nastawionej na pomoc psychologiczną dla wolontariuszy. A co z problemem zespołu wypalenia zawodowego? A to my przecież mamy pomagać innym…

Tekst opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 5/2022.

Przeczytaj także: „Chcemy systemu no fault”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.