Jakub Ociepa/Agencja Gazeta
Matyja: Program rezydentury z chirurgii ogólnej jest niemożliwy do zrealizowania
Tagi: | Andrzej Matyja |
- Od wielu lat uprawiamy fikcję w kształceniu w chirurgii ogólnej. Wiedzą o tym zarówno kierownicy specjalizacji, jak i sami rezydenci - mówi Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, chirurg ogólny i onkologiczny.
Matyja ma na myśli liczbę obowiązkowych zabiegów operacyjnych i ich rodzaj.
- Gdybyśmy policzyli liczbę rezydentów i wymaganych od nich zabiegów, to doszlibyśmy do wniosku, że program rezydentury jest niemożliwy do zrealizowania. W wielu miejscach z powodu nadmiaru pracy traktuje się rezydentów jak niewolników do narzuconej przez system pracy biurokratycznej - ocenia Matyja w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Chirurg przyznaje, że program nauczania wymaga natychmiastowej zmiany i dostosowania do możliwości poszczególnych oddziałów, oczywiście nie zapominając o jakości.
- Naprawy wymaga cały system kształcenia specjalizacyjnego w Polsce, która jest dziś jedynym krajem na świecie o tak rozbudowanych rodzajach specjalizacji - dodał ekspert.
Prof. Dobosz też ocenił system szkolenia
- Obecny system szkolenia w chirurgii ogólnej jest porównywalny do tego, jaki został przyjęty przez EUMS (European Union of Medical Specialists) w Unii Europejskiej. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Co mam na myśli? Największym obciążeniem dla młodych chirurgów jest obowiązek uczestniczenia w kursach doskonalących i stażach organizowanych na terenie kraju w wytypowanych jednostkach - powiedział Marek Dobosz ze Szpitala Copernicus w Gdańsku w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”
Dlaczego?
- Po pierwsze, poziom tych kursów jest zróżnicowany, oprócz wykładów na wysokim poziomie merytorycznym są i takie, że rezydenci mają poczucie straconego czasu, bo zamiast stać przy stole operacyjnym, wysiadują na salach wykładowych, a w czasie wolnych popołudni i wieczorów snują się po obcych miastach zamiast dyżurować i operować - przyznał prof. Dobosz.
- Po drugie, młodzi lekarze muszą we własnym zakresie zapewnić sobie zakwaterowanie i wyżywienie w miejscu, do którego jadą, co przy kilkutygodniowych pobytach niewątpliwie uszczupla ich budżet. Dlatego, według mnie, albo należałoby zmniejszyć liczbę obowiązkowych kursów albo zwiększyć liczbę szkolących ośrodków bliżej miejsca zamieszkania, aby ich odbycie nie wiązało się z wyjazdem na drugi koniec Polski. Rozwiązaniem mogłyby być kursy online, które nie odrywałyby młodego lekarza na kilka dni od swojego miejsca zamieszkania i pracy - dodał ekspert.
Przeczytaj także: „Prof. Marek Dobosz: Młodzi chirurdzy chcą operować” i „Grodzki: Proszę mi wierzyć, chirurg poradzi sobie z niesfornymi senatorami”.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
- Gdybyśmy policzyli liczbę rezydentów i wymaganych od nich zabiegów, to doszlibyśmy do wniosku, że program rezydentury jest niemożliwy do zrealizowania. W wielu miejscach z powodu nadmiaru pracy traktuje się rezydentów jak niewolników do narzuconej przez system pracy biurokratycznej - ocenia Matyja w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Chirurg przyznaje, że program nauczania wymaga natychmiastowej zmiany i dostosowania do możliwości poszczególnych oddziałów, oczywiście nie zapominając o jakości.
- Naprawy wymaga cały system kształcenia specjalizacyjnego w Polsce, która jest dziś jedynym krajem na świecie o tak rozbudowanych rodzajach specjalizacji - dodał ekspert.
Prof. Dobosz też ocenił system szkolenia
- Obecny system szkolenia w chirurgii ogólnej jest porównywalny do tego, jaki został przyjęty przez EUMS (European Union of Medical Specialists) w Unii Europejskiej. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Co mam na myśli? Największym obciążeniem dla młodych chirurgów jest obowiązek uczestniczenia w kursach doskonalących i stażach organizowanych na terenie kraju w wytypowanych jednostkach - powiedział Marek Dobosz ze Szpitala Copernicus w Gdańsku w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”
Dlaczego?
- Po pierwsze, poziom tych kursów jest zróżnicowany, oprócz wykładów na wysokim poziomie merytorycznym są i takie, że rezydenci mają poczucie straconego czasu, bo zamiast stać przy stole operacyjnym, wysiadują na salach wykładowych, a w czasie wolnych popołudni i wieczorów snują się po obcych miastach zamiast dyżurować i operować - przyznał prof. Dobosz.
- Po drugie, młodzi lekarze muszą we własnym zakresie zapewnić sobie zakwaterowanie i wyżywienie w miejscu, do którego jadą, co przy kilkutygodniowych pobytach niewątpliwie uszczupla ich budżet. Dlatego, według mnie, albo należałoby zmniejszyć liczbę obowiązkowych kursów albo zwiększyć liczbę szkolących ośrodków bliżej miejsca zamieszkania, aby ich odbycie nie wiązało się z wyjazdem na drugi koniec Polski. Rozwiązaniem mogłyby być kursy online, które nie odrywałyby młodego lekarza na kilka dni od swojego miejsca zamieszkania i pracy - dodał ekspert.
Przeczytaj także: „Prof. Marek Dobosz: Młodzi chirurdzy chcą operować” i „Grodzki: Proszę mi wierzyć, chirurg poradzi sobie z niesfornymi senatorami”.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.