Archiwum
Nie powinniśmy szeroko otwierać lecznic do końca epidemii
Tagi: | Tomasz Zieliński |
– Nie możemy otworzyć przychodni, tak jak to było przed epidemią, bo staniemy się siedliskiem wirusa i miejscem zakażania. Do nas w dużej mierze przychodzą pacjenci z chorobami współistniejącymi, więc narażając ich na kontakt z osobą zakażoną koronawirusem, zwiększamy zagrożenie ich życia – mówi Tomasz Zieliński z Porozumienia Zielonogórskiego.
– Kiedy drzwi przed pacjentami otworzą przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej? – pyta „Gazeta Wyborcza” Tomasza Zielińskiego z Porozumienia Zielonogórskiego.
– Nie powinno się tego robić do końca epidemii – odpowiada dr Zieliński. – Nie zamknęliśmy przychodni przed pacjentami, a przed dowolnym, swobodnym wchodzeniem do przychodni. Przecież na lotniskach ze względów bezpieczeństwa też nie można sobie wejść w dowolny kąt – wyjaśnia dr Zieliński.
Przedstawiciel Porozumienia Zielonogórskiego przyznaje, że nie chodzi o nasz lęk przed pacjentem, ale o to, by utrzymać dostępność do poradni.
– Nie możemy przychodni otworzyć, tak jak to było przed epidemią, bo staniemy się siedliskiem wirusa i miejscem zakażania. Do nas w dużej mierze przychodzą pacjenci z chorobami współistniejącymi, więc narażając ich na kontakt z osobą zakażoną koronawirusem, zwiększamy zagrożenie ich życia. Z kolei dla lekarzy i pielęgniarek kontakt z pacjentem, który okaże się zakażony, oznacza kwarantannę. Jeżeli przychodnia przestanie działać, ludzie nie będą mieć opieki. Ten mechanizm umyka w tej całej dyskusji. Nie schowaliśmy się przed pacjentem i nie udajemy, że nas nie ma, nie zrobiliśmy sobie laby. Nie chcemy po prostu doprowadzić do paraliżu systemu – mówi dr Zieliński.
Przeczytaj także: „Senacka Komisja Zdrowia o zamkniętych gabinetach lekarskich”, „Prof. Szczylik: System ochrony zdrowia nie radzi sobie z epidemią”, „Jakub Kraszewski: Odmrożenie działalności szpitala wymaga ogromnego wysiłku”, „E-recepta”.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
– Nie powinno się tego robić do końca epidemii – odpowiada dr Zieliński. – Nie zamknęliśmy przychodni przed pacjentami, a przed dowolnym, swobodnym wchodzeniem do przychodni. Przecież na lotniskach ze względów bezpieczeństwa też nie można sobie wejść w dowolny kąt – wyjaśnia dr Zieliński.
Przedstawiciel Porozumienia Zielonogórskiego przyznaje, że nie chodzi o nasz lęk przed pacjentem, ale o to, by utrzymać dostępność do poradni.
– Nie możemy przychodni otworzyć, tak jak to było przed epidemią, bo staniemy się siedliskiem wirusa i miejscem zakażania. Do nas w dużej mierze przychodzą pacjenci z chorobami współistniejącymi, więc narażając ich na kontakt z osobą zakażoną koronawirusem, zwiększamy zagrożenie ich życia. Z kolei dla lekarzy i pielęgniarek kontakt z pacjentem, który okaże się zakażony, oznacza kwarantannę. Jeżeli przychodnia przestanie działać, ludzie nie będą mieć opieki. Ten mechanizm umyka w tej całej dyskusji. Nie schowaliśmy się przed pacjentem i nie udajemy, że nas nie ma, nie zrobiliśmy sobie laby. Nie chcemy po prostu doprowadzić do paraliżu systemu – mówi dr Zieliński.
Przeczytaj także: „Senacka Komisja Zdrowia o zamkniętych gabinetach lekarskich”, „Prof. Szczylik: System ochrony zdrowia nie radzi sobie z epidemią”, „Jakub Kraszewski: Odmrożenie działalności szpitala wymaga ogromnego wysiłku”, „E-recepta”.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.