Nikt nie sprawdza sprawności specjalistycznego sprzętu medycznego

Udostępnij:
W Polsce nikt nie zbiera informacji na temat sprawności sprzętu operacyjnego i pooperacyjnego. Zdaniem Państwowej Inspekcji Sanitarnej, powinno to robić Ministerstwo Zdrowia. Według ministerstwa - wojewodowie, bo są odpowiedzialni za bezpieczeństwo, bądź samorządy, którym podlegają szpitale.
Tymczasem szpitale mają problem z serwisowaniem pogwarancyjnym sprzętu, bo zwyczajnie nie ma na to pieniędzy. Możemy czuć się bezpiecznie? Nie.

- Szpitale są obowiązane przekazywać nam informacje o awariach na przykład tomografu komputerowego,, aby w takiej sytuacji w systemie ratownictwa medycznego nie transportować w to miejsce pacjenta – mówi Michał Mackiewicz z biura prasowego wojewody mazowieckiego.

- Nie sądzę, żeby sprawność sprzętu w dużej skali przyczyniała się do zdarzeń niepożądanych w szpitalach, choć może się tak zdarzyć – mówi prof. Jarosław J. Fedorowski z Polskiej Federacji Szpitali. – Ale rzeczywiście nie ma systemu raportowania o zdarzeniach medycznych, choć najczęściej dochodzi do nich w wyniku błędu ludzkiego i złego podejścia do pacjenta.

- Nie mamy danych o sprawności sprzętu medycznego w szpitalach. Był raport NIK na ten temat, ale pod kątem wykorzystania funduszy unijnych – mówi Magdalena Jóźwicka z biura prasowego Ministerstwa Zdrowia.

Czy takie dane są potrzebne? Wtedy ukazana zostałaby skala problemów szpitali z finansowaniem udzielanych przez nich świadczeń zdrowotnych.

- Jest problemem zapłacenie za serwisowanie sprzętu po zakończeniu gwarancji – przyznaje prof. Wojciech Gaszyński, konsultant województwa łódzkiego w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii. – Ale trzeba o niego dbać, bo przecież nie można pacjentowi powiedzieć, żeby przyszedł z własnymi narzędziami operacyjnymi, tak jak mówi mu się, żeby przyniósł środki czystości. Nieporozumienie polega na tym, że szpitale z kontraktu z NFZ muszą sfinansować całą własną działalność, w tym koszty funkcjonowania i amortyzacji sprzętu. Ta wycena nie ma związku z bezpośrednimi kosztami i jest jakiś powód tego, że jakość świadczeń obniża się, a gdyby wprowadzić w życie wszystkie wymogi i standardy, to albo połowa, albo jedna trzecia szpitali musiałaby zostać zamknięta.

Z badań przeprowadzanych w ubiegłym roku przez Grupę Nowy Szpital wynika, że właśnie najczęściej pacjent oczekuje dobrej klasy i sprawnego sprzętu w szpitalu. Potem plasuje się obsługa lekarska i pielęgniarska. Tymczasem i z tym nie jest najlepiej. Pielęgniarki alarmują, że jest ich za mało i zagraża to bezpieczeństwu chorych.

- Przez to giną ludzie albo w wyniku złej opieki ich stan zdrowia ulega pogorszeniu – mówi Dorota Kilańska z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. – A wszędzie na świecie wykazuje się związek między liczbą personelu pielęgniarskiego a częstością występowania zdarzeń niepożądanych. Tylko u nas nikt zdaje się tego nie dostrzegać i pielęgniarki są grupą, na której dokonuje się cięć systemowych.

Możemy się czuć bezpiecznie w szpitalu? Nie. W dawnym Pomorskim Centrum Traumatologii to właśnie ograniczona sprawność aparatu monitorującego funkcje życiowe po operacji młodej Szwedki oraz to, że pielęgniarka musiała pokonać długi korytarz, zanim dotarła do pacjentki, mogły spowodować nieszczęście. Brak zainteresowania sprawnością sprzętu medycznego, który w szpitalach powinien ratować życie i zdrowie ludzkie, brak rozwiązania problemu obsady lekarskiej i pielęgniarskiej na oddziałach, wreszcie złe i protekcjonalne podejście do pacjenta, bo atmosfera i warunki pracy przekładają się na codzienność w obcowaniu z chorym, powodują, że trzeba mieć ograniczone zaufanie do polskich szpitali.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.