Nowe rozdanie, czyli co z rezydenturami

Udostępnij:
"Menedżer Zdrowia" dowiedział się, ile osób zakwalifikowało się na rezydentury w ośmiu województwach. W skrócie - na 2314 miejsc zgłosiło się 1304 chętnych. Z zestawienia wynika, że młodzi lekarze chcą być położnikami, kardiologami i pediatrami. Nie ma za to zainteresowanych medycyną ratunkową, rehabilitacją medyczną i geriatrią. Dlaczego, co to oznacza dla systemu i czy w ogóle liczba rezydentur jest odpowiednia? Eksperci skomentowali.








Opracowanie: "Menedżer Zdrowia".

Spytaliśmy ekspertów, co sądzą o nowym rozdaniu rezydentur.

Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie:
- W powszechnym odczuciu dziś łatwiej dostać się na rezydenturę niż jeszcze kilka lat temu. Powodem jest zwiększająca się corocznie liczba miejsc rezydenckich i właściwsza ich alokacja, choć w tegorocznej sesji jesiennej można mieć do niej kilka zastrzeżeń.

Dużo mówi się o rosnących kolejkach do endokrynologów, tymczasem w całym kraju w tej specjalności przyznano zaledwie13 miejsc rezydenckich. Faktem jest zauważalny odpływ lekarzy-endokrynologów z sektora państwowego do prywatnego, ale czy ograniczenie liczby szkolących się jest dobrą odpowiedzią na ten problem? Wątpliwości co do alokacji rezydentur zgodnie z zapotrzebowaniem budzi również brak miejsc w chirurgii plastycznej. Czy w Polsce nie potrzebujemy ani jednego ,,nowego” chirurga-plastyka? W tym kontekście niemałe zamieszanie wśród młodych lekarzy wywołały słowa konsultanta krajowego w dziedzinie chirurgii plastycznej, który publicznie stwierdził, że nie zamyka przecież dostępu do tej specjalizacji, bo jeśli młodzi lekarze są zdeterminowani, to przecież mają możliwość specjalizowania się na przykład w ramach wolontariatu (sic!).

Obserwując tegoroczną jesienną rekrutację, po raz kolejny nasuwają się pytania, jakie jest rzeczywiste zapotrzebowanie na specjalistów danej specjalności i czy (i kiedy) doczekamy się w Polsce długofalowej strategii kształcenia kadr medycznych. Najnowsze rozdanie, niestety, nie przybliżyło nas do odpowiedzi na te pytania.

Wydaje się, że wśród młodych lekarzy utrzymuje się trend wyboru specjalności ,,ambulatoryjnych”, coraz większym zainteresowaniem cieszy się medycyna rodzinna, na którą - w porównaniu z potrzebami - przyznano tym razem stanowczo zbyt mało miejsc. Na wyniki postępowania kwalifikacyjnego musimy jednak patrzeć przez pryzmat wadliwego systemu kwalifikacji, który - pozwalając aplikować tylko na jedną specjalizację jedynie w jednym województwie - sprawia, że rozdział rezydentur wśród kandydatów jest poniekąd losowy. Kiedy wejdzie w życie sprawiedliwy, ogólnopolski system naboru?

Tadeusz Jędrzejczyk, ekspert ochrony zdrowia i były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia:
- Przyglądając się zestawieniu przygotowanemu przez "Menedżera Zdrowia", ma się deja vu. Liczba przyznanych miejsc dla przyszłych specjalistów jest pochodną warunków historycznych, które następnie podlegają modyfikacjom. Te ostatnie z kolei wynikają zarówno z analiz Ministerstwa Zdrowia i urzędów wojewódzkich, jak i presji wywieranej przez zainteresowanych specjalistów krajowych i wojewódzkich. Problem polega na tym, że resort nigdy nie przedstawił pogłębionych analiz, wykorzystujących dane krajowe i zagraniczne, a korzystając z dostępnych danych i pamiętając o różnych kompetencjach poszczególnych dziedzin medycyny, można byłoby stworzyć podstawę do uczciwego benchmarkingu i wyznaczenia ścieżki poprawy naszej pozycji. Drugim czynnikiem jest oczywiście zróżnicowana dostępność specjalistów w różnych regionach kraju. Oczywiście przyznawanie samych etatów rezydenckich nie gwarantuje, że dany lekarz po uzyskaniu tytułu nie przeprowadzi się na drugi koniec Polski (a często wyemigruje). Na pewno jednak taki ruch mógłby nieco pomóc. Oczywiście dostępność do specjalistów (tych z bardziej licznych specjalizacji) musiałby być mierzona nie na poziomie województw, a powiatów lub grup powiatów.

Co ósmy młody lekarz będzie zgłębiał arkana interny. To z pewnością skutek presji szpitali, które mają coraz większe problemy z pozyskaniem lekarzy na oddziały wewnętrzne. Bez wątpienia to właśnie te oddziały, jeśli szybko nie zreformujemy i unowocześnimy sposobu organizacji świadczeń, będą najbardziej obciążone w najbliższych latach z powodu zmian demograficznych, co zresztą obserwujemy już teraz. Drugie miejsce dla pediatrii to oczywista próba odbudowania tej podstawowej specjalizacji, która z różnych powodów z dość popularnej stała się wyraźnie deficytową. Po chorobach wewnętrznych i pediatrii na trzecim miejscu jest medycyna rodzinna. To oczywiście dobrze, że pozostaje na podium. Jednak liczba taka nie zapewni nam zastępowalności pokoleń. To po prostu znaczy, że mając coraz więcej pacjentów na listach aktywnych, lekarze tej specjalizacji nie będą mieli szans na wypełnienie swoich zadań na oczekiwanym poziomie. To wpłynie negatywnie na cały system - i powiększy kolejki do innych specjalistów.

Patrząc na pierwszą trójkę, warto zwrócić uwagę, że utrzymuje się, a nawet pogłębia, rozproszenie zasobów na liczne specjalizacje. Cała pierwsza trójka razem stanowi jedną czwartą wszystkich miejsc. Właściwa proporcja to 40, 50 proc. i to nie kosztem innych specjalizacji.

Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia:
- W ramach jesiennego postępowania kwalifikacyjnego na specjalizacje lekarskie w roku 2018 minister zdrowia przyznał 4105 rezydentur. Jest to liczba zbliżona do tych z lat poprzednich (w 2016 r. – 4037, a w 2017 – 4097). Przekracza ona nieco liczbę absolwentów stażu podyplomowego. Formalnie rzecz biorąc, każdy lekarz kończący staż ma zapewnione rezydenckie miejsce specjalizacyjne. Oczywiście, gdyby każdy z nich zgodził się na specjalizowanie się w zaproponowanej dziedzinie medycyny. Tak oczywiście nie jest i, jak co roku, chętnych na niektóre specjalności jest wielokrotnie więcej niż miejsc (część z nich prawdopodobnie zdecyduje się na specjalizowanie się w trybie pozarezydenckim, niektórzy nawet na wolontariacie), a w innych dziedzinach pozostaną miejsca nieobsadzone.

Z punktu widzenia interesu społecznego ważne jest, aby zostały wykorzystane zwłaszcza miejsca rezydenckie w specjalnościach deficytowych, a szczególnie w takich dziedzinach, jak medycyna rodzinna, choroby wewnętrzne, pediatria i chirurgia ogólna. Niestety, jak co roku, w tych i innych priorytetowych dziedzinach, pozostaną miejsca nieobsadzone.

Wprowadzony rok temu system zachęt finansowych niewątpliwie sprzyja takim wyborom. Jestem przekonany, że powinno się dalej wzmacniać uprzywilejowanie specjalności deficytowych. Należy robić wszystko, aby każdy chętny lekarz mógł rozpocząć specjalizację w jednej z tych dziedzin. Niestety, analiza miejsc rezydenckich nie wykazuje wzrostu w tych specjalnościach, a to martwi, bo oddala perspektywę zmniejszania deficytów kadrowych w tych dziedzinach ze szkodą szczególnie dla podstawowej opieki zdrowotnej (największy niedobór lekarzy rodzinnych) i w szpitalach powiatowych (braki chirurgów, internistów i pediatrów).

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.