Po likwidacji izb wytrzeźwień: pijani demolują oddziały ratunkowe

Udostępnij:
Od czasu, gdy zlikwidowano izby wytrzeźwień, pijani stali się prawdziwą plagą szpitalnych oddziałów ratunkowych.
- Pijany pacjent z rozciętą głową zdemolował gabinet lekarski, zrzucił ze stolika aparat do mierzenia ciśnienia i brał się do bicia swego równie zalanego towarzysza. Na szczęście, w porę zareagowali sanitariusze, którzy akurat nie byli zajęci przy innych chorych - pisze "Dziennik Bałtycki". I wylicza kolejne przypadki.

Skręcająca się z bólu, blada jak ściana kobieta przez kilka godzin musiała wysłuchiwać agresywnego bełkotu mężczyzny, który w pewnym momencie stracił równowagę i oparł się o jej wózek tak, że o mało nie spadła na podłogę.

Półprzytomna dziewczynka rozszlochała się przerażona wrzaskami ogolonego na łyso chłopaka, który nie był w stanie utrzymać się na nogach.

Awanturują się, zakłócają spokój innym chorym, załatwiają potrzeby fizjologiczne na korytarzu lub tam, gdzie ich położono, utrudniają pracę personelowi medycznemu, którego zadaniem jest ratowanie ludzkiego życia. W końcu odbierają godność tym, którzy właśnie na SOR je kończą.

- Z tych właśnie powodów uważam, że SOR w roli izby wytrzeźwień absolutnie się nie sprawdza i postuluję reaktywację tej instytucji. Z zastrzeżeniem, że pijany, ale jednocześnie potrzebujący medycznej pomocy, w izbie by ją otrzymał. A na SOR miałby prawo trafić tylko w wypadku zagrożenia zdrowia czy życia - komentuje Janusz Szeluga, gdański psychiatra.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.