Pod skrzydłami
Tagi: | Mariusz Jędrzejczak |
Samorządy odzyskują skomercjalizowane placówki medyczne i oddane pod zarząd zewnętrznym firmom. Szpitale powracają pod skrzydła powiatów, bo nie radzą sobie z nimi, nie inwestują i zamykają oddziały. Przykłady? Szpitale w Złotoryi i Rykach.
Nie wszystko co państwowe czy publiczne jest gorsze od prywatnego. A przynajmniej ta zasada sprawdza się w ochronie zdrowia. - Przekonali się o tym mieszkańcy Złotoryji w województwie dolnośląskim - informuje "Prawo.pl" i wyjaśnia, że sytuacja tamtejszego Szpitala Powiatowego im. Andrzeja Wolańczyka odkąd został wydzierżawiony prywatnej spółce, pogarszała się i sprawiła, że lokalny samorząd odzyskuje właśnie placówkę.
- Zewnętrzny operator zamknął oddział internistyczny, ginekologiczny i neonatologiczny. Brakowało kadry, której zapewne nie zachęcały warunki do pracy panujące w szpitalu. Przejmujemy szpital, ale będzie on wymagał od nas kilkumilionowych inwestycji, gdyż jest niedostosowany do wymogów sanitarnych ani do wymogów rozporządzeń ministra zdrowia - mówi Jacek Grabowski, rzecznik prasowy starostwa w Złotoryji, w rozmowie z "Prawo.pl". I przyznaje, że radni przyjęli uchwałę intencyjną, zmierzającą do przejęcia w formie darowizny całości udziałów w kapitale zakładowym spółki Szpital Powiatowy im. Andrzeja Wolańczyka.
Pod skrzydła powiatu wraca też szpital w Rykach, w województwie lubelskim.
- Powiat rycki jest ewenementem na skalę krajową, gdyż od roku tamtejsi mieszkańcy nie mieli dostępu do szpitala. Placówka medyczna została zamknięta jesienią ubiegłego roku. Przestała działać, bo podmiot prowadzący porzucił ją, a powiat został bez opieki szpitalnej. W okresie zarządzania placówką przez prywatną firmę budynek niszczał, tak jak znajdujący się wewnątrz sprzęt medyczny, który nadaje się jedynie do naprawy. Zarząd powiatu w Rykach powołał nową spółkę, która przejęła od poprzedniego dzierżawcy budynki szpitalne - wyjaśnia "Prawo.pl".
A sieć się rwie...
- Powiatowe Centrum Matki i Dziecka w Piotrkowie Trybunalskim chce "wyrwać się" z sieci. To pierwszy, ale prawdopodobnie nie ostatni taki przypadek. Zgodne stanowisko w tej kwestii przedstawiają i dyrekcja placówki, i starostwo powiatowe. Twierdzą, że pozostawanie w "sieci" i jest skrajnie niekorzystne zarówno dla niej samej, jak i jednostki samorządu terytorialnego - poinformowaliśmy pod koniec czerwca 2019 r. Dlaczego zaczęła się rwać? Wyjaśnił Mariusz Jędrzejczak, były dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Zgierzu.
- Szpital w Piotrkowie Trybunalskim ma zostać przekształcony w jednostkę o profilu opiekuńczo-leczniczym, mogącą świadczyć także usługi komercyjne. Bez wątpienia, trzeba uznać, że to efekt racjonalnej kalkulacji z jednej strony, z drugiej zaś, wyraz skrajnej desperacji zarządzających placówką. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje. O problemach szpitali powiatowych, szczególnie zlokalizowanych przy dużych aglomeracjach miejskich, powiedziano już bardzo wiele. Przykład Piotrkowa dowodzi, że być może sytuacja zmierza w zupełnie nieprzewidywanym, ale jednak właściwym kierunku. Ustawodawca nie przewidywał raczej, że będą chętni do dobrowolnego opuszczenia "sieci". Wydaje się, że oprócz innych, są przynajmniej trzy powody takiego stanu rzeczy - przyznał Jędrzejczak.
- Po pierwsze, "sieć" zmieniła dotychczasowy paradygmat finansowania placówek medycznych. Przed jej wprowadzeniem pieniądze, z niejakim ociąganiem, ale jednak podążały za pacjentem. Ci, którzy mieli więcej pacjentów mogli liczyć także na więcej środków..Nowy system zmienił to zasadniczo. W istocie, jego fundamentem stała się zasada, iż to pacjent podąża za pieniędzmi, przyznanym placówce w formie ryczałtu - wyjaśnił były dyrektor.
- Po drugie, obowiązujący powszechny system zabezpieczenia szpitali nie przewiduje "nadykonań", a właściwie płacenia za świadczenia udzielone ponad przyznany limit. Warto przypomnieć ,że podstawą do ich wyliczania były stany wykonań z 2015 r., a nie np. wyższe z roku następnego. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można postawić tezę, że był to celowy zabieg ówczesnego ministra zdrowia, w celu ograniczenia wydatków. A po trzecie wreszcie, placówki powiatowe pogrąża brak personelu medycznego, a w szczególności specjalistów lekarzy. Szczególnie młodzi lekarze wolą pracować w dużych ośrodkach akademickich. Sytuacje kadrową, w dramatyczny sposób, pogłębiły przepisy gwarantujące specjalistom podwyżki pod warunkiem zatrudnienia jedynie u jednego pracodawcy mającego umowę z NFZ. Skoro trzeba było wybrać to lekarze wybrali szpitale w dużych ośrodkach, kosztem dyżurów czy części etatów w mniejszych. Tymczasem dla tych drugich była to często jedyna możliwość normalnego funkcjonowania - podsumował Jędrzejczak.
Przeczytaj także: "Sieć się rwie".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
- Zewnętrzny operator zamknął oddział internistyczny, ginekologiczny i neonatologiczny. Brakowało kadry, której zapewne nie zachęcały warunki do pracy panujące w szpitalu. Przejmujemy szpital, ale będzie on wymagał od nas kilkumilionowych inwestycji, gdyż jest niedostosowany do wymogów sanitarnych ani do wymogów rozporządzeń ministra zdrowia - mówi Jacek Grabowski, rzecznik prasowy starostwa w Złotoryji, w rozmowie z "Prawo.pl". I przyznaje, że radni przyjęli uchwałę intencyjną, zmierzającą do przejęcia w formie darowizny całości udziałów w kapitale zakładowym spółki Szpital Powiatowy im. Andrzeja Wolańczyka.
Pod skrzydła powiatu wraca też szpital w Rykach, w województwie lubelskim.
- Powiat rycki jest ewenementem na skalę krajową, gdyż od roku tamtejsi mieszkańcy nie mieli dostępu do szpitala. Placówka medyczna została zamknięta jesienią ubiegłego roku. Przestała działać, bo podmiot prowadzący porzucił ją, a powiat został bez opieki szpitalnej. W okresie zarządzania placówką przez prywatną firmę budynek niszczał, tak jak znajdujący się wewnątrz sprzęt medyczny, który nadaje się jedynie do naprawy. Zarząd powiatu w Rykach powołał nową spółkę, która przejęła od poprzedniego dzierżawcy budynki szpitalne - wyjaśnia "Prawo.pl".
A sieć się rwie...
- Powiatowe Centrum Matki i Dziecka w Piotrkowie Trybunalskim chce "wyrwać się" z sieci. To pierwszy, ale prawdopodobnie nie ostatni taki przypadek. Zgodne stanowisko w tej kwestii przedstawiają i dyrekcja placówki, i starostwo powiatowe. Twierdzą, że pozostawanie w "sieci" i jest skrajnie niekorzystne zarówno dla niej samej, jak i jednostki samorządu terytorialnego - poinformowaliśmy pod koniec czerwca 2019 r. Dlaczego zaczęła się rwać? Wyjaśnił Mariusz Jędrzejczak, były dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Zgierzu.
- Szpital w Piotrkowie Trybunalskim ma zostać przekształcony w jednostkę o profilu opiekuńczo-leczniczym, mogącą świadczyć także usługi komercyjne. Bez wątpienia, trzeba uznać, że to efekt racjonalnej kalkulacji z jednej strony, z drugiej zaś, wyraz skrajnej desperacji zarządzających placówką. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje. O problemach szpitali powiatowych, szczególnie zlokalizowanych przy dużych aglomeracjach miejskich, powiedziano już bardzo wiele. Przykład Piotrkowa dowodzi, że być może sytuacja zmierza w zupełnie nieprzewidywanym, ale jednak właściwym kierunku. Ustawodawca nie przewidywał raczej, że będą chętni do dobrowolnego opuszczenia "sieci". Wydaje się, że oprócz innych, są przynajmniej trzy powody takiego stanu rzeczy - przyznał Jędrzejczak.
- Po pierwsze, "sieć" zmieniła dotychczasowy paradygmat finansowania placówek medycznych. Przed jej wprowadzeniem pieniądze, z niejakim ociąganiem, ale jednak podążały za pacjentem. Ci, którzy mieli więcej pacjentów mogli liczyć także na więcej środków..Nowy system zmienił to zasadniczo. W istocie, jego fundamentem stała się zasada, iż to pacjent podąża za pieniędzmi, przyznanym placówce w formie ryczałtu - wyjaśnił były dyrektor.
- Po drugie, obowiązujący powszechny system zabezpieczenia szpitali nie przewiduje "nadykonań", a właściwie płacenia za świadczenia udzielone ponad przyznany limit. Warto przypomnieć ,że podstawą do ich wyliczania były stany wykonań z 2015 r., a nie np. wyższe z roku następnego. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można postawić tezę, że był to celowy zabieg ówczesnego ministra zdrowia, w celu ograniczenia wydatków. A po trzecie wreszcie, placówki powiatowe pogrąża brak personelu medycznego, a w szczególności specjalistów lekarzy. Szczególnie młodzi lekarze wolą pracować w dużych ośrodkach akademickich. Sytuacje kadrową, w dramatyczny sposób, pogłębiły przepisy gwarantujące specjalistom podwyżki pod warunkiem zatrudnienia jedynie u jednego pracodawcy mającego umowę z NFZ. Skoro trzeba było wybrać to lekarze wybrali szpitale w dużych ośrodkach, kosztem dyżurów czy części etatów w mniejszych. Tymczasem dla tych drugich była to często jedyna możliwość normalnego funkcjonowania - podsumował Jędrzejczak.
Przeczytaj także: "Sieć się rwie".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.