
Powiatowe stacje epidemiczne ►
Tagi: | powiatowa stacja sanitarno-epidemiologiczna, sanepid, sanepidy, epidemiologia, NIK, Najwyższa Izba Kontroli, szczepienia, szczepionki |
Z ustaleń urzędników z Najwyższej Izby Kontroli wynika, że powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne nie spełniały swojej roli – zwiększyła się liczba odmów szczepień, w części z nich pracownicy nie wiedzieli, ile dzieci jest niezaszczepionych, a przygotowywane raporty o zaszczepionych były nierzetelne. Co zrobić, aby to poprawić? Plan w Sejmie przedstawił główny inspektor sanitarny.
- NIK skontrolowała sanepidy – było fatalnie
- Powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne nie realizowały należycie zadań w celu przeprowadzenia obowiązkowych szczepień ochronnych dzieci i młodzieży oraz niewłaściwie reagowały, gdy uchylano się od tego – tym samym nie zagwarantowano bezpieczeństwa epidemiologicznego populacji
- Skontrolowane podmioty nie miały nawet dokładnych danych o liczbie osób, które powinny być zaszczepione, ilu osobom wykonano szczepienia i jaka była liczba odmów
- 20 lutego podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia rozmawiano o wynikach kontroli
W ostatnich latach liczba odmów szczepień zwiększyła się – z około 40 tys. w 2018 r. do ponad 87 tys. w 2023 r.
Coraz większa nieufność wobec szczepienia skłoniła prezesa NIK do przeprowadzenia kontroli w Głównym Inspektoracie Sanitarnym i dziesięciu powiatowych stacjach sanitarno-epidemiologicznych [a także dwudziestu gabinetach podstawowej opieki zdrowotnej – w tekście jednak opisujemy PSSE – red.].
W latach 2021–2023 sprawdzono, co dzieje się następujące sanepidach:
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Olsztynie,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Węgorzewie,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Zduńskiej Woli,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Sieradzu,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Tczewie,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Starogardzie Gdańskim,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Jarosławiu,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Kolbuszowej,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Namysłowie,
- Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Nysie.
Urzędnicy byli jednoznaczni w swojej ocenie.
Bez gwarancji bezpieczeństwa epidemiologicznego
– Podmioty nie realizowały należycie zadań w celu przeprowadzenia obowiązkowych szczepień ochronnych dzieci i młodzieży oraz niewłaściwie reagowały, gdy uchylano się od tego obowiązku. Działania Głównego Inspektoratu Sanitarnego oraz objętych kontrolą powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych nie zapewniły zalecanego przez Światową Organizację Zdrowia 90–95-proc. poziomu wyszczepienia, między innymi przeciw odrze, śwince, różyczce, błonicy, tężcowi, krztuścowi, pneumokokom, poliomyelitis. Tym samym nie zagwarantowano bezpieczeństwa epidemiologicznego populacji. Analizy i oceny epidemiologiczne wykonane przez siedem PSSE ujawniły nieosiągnięcie tego wskaźnika, zaś w jednej ze skontrolowanych jednostek POZ stwierdziły zaledwie 17-proc. poziom wyszczepienia – podkreślono w raporcie „Wykonywanie obowiązkowych szczepień ochronnych dzieci i młodzieży”, który cytowano 20 lutego podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia.
Uczestniczący w posiedzeniu przedstawiciele NIK wprost krytykowali sanepid.
Podkreślali, że PSSE, mimo posiadania informacji o osobach uchylających się od szczepień, nie podejmowały działań administracyjnych w celu ich wyegzekwowania, a nadzór GIS ograniczał się do zbierania i gromadzenia danych ze sprawozdań PSSE, bez ich analizy i wyciągania wniosków.
Bez dyscypliny
– Mimo licznych informacji o niskim poziomie egzekwowania szczepień GIS nie podejmował działań dyscyplinujących wobec podległych jednostek – mówili urzędnicy z NIK, podkreślając, że PSSE nie zapewniły rzetelnego nadzoru nad raportowaniem przez POZ stanu zaszczepienia.
W ich sprawozdaniach NIK wykryła wiele nieprawidłowości.
– Dokumenty były niekompletne, wypełniane w niejednolity sposób, zawierały błędy formalne, merytoryczne i rachunkowe, w dodatku przekazywano je po upływie wyznaczonych terminów i w sposób niezgodny z wymogami – mówili.
A to nie koniec...
W trakcie kontroli NIK ujawniła
przypadki, że zobowiązane placówki POZ nie przesyłały do PSSE
sprawozdań, a te nie wyegzekwowały obowiązku w tym zakresie.
Nieprawidłowości te dostrzegły także PSSE – nie wykazywały ich jednak w protokołach kontroli, bądź
opisując je, nie formułowały zaleceń, co świadczy o ich nierzetelności.
Bez weryfikacji
Tylko dwie z
dziesięciu skontrolowanych PSSE rzetelnie sprawdzały poprawność i
kompletność raportów otrzymywanych z POZ. Pozostałe stacje
przyjmowały je bez dokładnej weryfikacji. Dane były liczone ręcznie lub
ręcznie wprowadzane do arkuszy Excel, co prowadziło do licznych błędów i
niespójności, zarówno w danych dotyczących szczepień, jak i w liczbie
osób uchylających się od tego obowiązku.
W kontroli NIK
stwierdzono przypadki, że PSSE, mimo braku podstaw prawnych,
samodzielnie korygowały sprawozdania POZ, niejednokrotnie bez
konsultacji z podmiotami. W konsekwencji raporty
opracowywane przez PSSE nie dawały wiarygodnego obrazu stanu
zaszczepienia populacji w Polsce. Mimo to w opinii GIS stanowiły jedyne i
wiarygodne źródło wiedzy na ten temat. Narodowy Instytut Zdrowia
Publicznego PZH – PIB, opierając się na danych Państwowej Inspekcji
Sanitarnej, publikował coroczne raporty o stanie zaszczepienia przeciw
chorobom zakaźnym w biuletynie „Szczepienia Ochronne w Polsce”. Dane z
tak przygotowanych raportów wykorzystywał minister zdrowia przy
przekazywaniu informacji o stanie zaszczepienia w Polsce instytucjom
krajowym i zagranicznym.
Bez danych
Skontrolowane podmioty nie miały
dokładnych danych o liczbie osób, które powinny być zaszczepione, ilu
osobom wykonano szczepienia i jaka była liczba odmów. Tłumaczono to brakiem
odpowiedniego systemu do szczegółowego monitorowania szczepień dzieci i
młodzieży, papierową dokumentacją oraz migracją pacjentów między POZ.
Tylko
jedna z dziesięciu PSSE skutecznie realizowała ustawowe zadanie i
podejmowała działania w celu wyegzekwowania obowiązku szczepień dzieci i
młodzieży, pozostałe wykonały je częściowo lub wcale. Kontrola wykazała, że kiedy już PSSE podejmowały przewidziane prawem czynności,
średni czas postępowania wynosił nawet 600 dni. Od dnia powzięcia
informacji o odmowie zaszczepienia do pierwszej czynności czas reakcji
stacji wynosił niekiedy aż 36 miesięcy.
W sumie przez kilkadziesiąt minut wiceprezes NIK Piotr Miklis i jego podopieczni wyliczali błędy i niedociągnięcia sanepidu.
Fragment wystąpnienia pracowników izby poniżej.
Wideo pochodzi ze strony internetowej: www.sejm.gov.pl/003CC560.
Sanepidu bronił główny inspektor sanitarny Paweł Grzesiowski, zaczynając od podkreślenia, że kontrola dotyczyła jedynie 10 z 318 PSSE.
– Uznajemy jednak wiele punktów z raportu za istotne – przyznał szef GIS.
Z planem
Grzesiowski przyznał, że system jest nieszczelny i przestarzały, i wykorzystuje się w nim papierową dokumentację.
Mówił posłom o planie na poprawę programu szczepień obowiązkowych.
– Podjęliśmy działania, by zdobyć wiedzę o zaszczepieniu dzieci w Polsce. Te przegląd papierowych kart szczepień wszystkich dzieci w Polsce przez inspektorów sanepidu w ponad ośmiu tysiącach punktów szczepień, a następnie cyfryzacja systemu przez wprowadzenie e-kart szczepień – wyjaśnił.
– Po wprowadzeniu elektronicznych kart wiele z problemów, o których mówili pracownicy NIK, z automatu zniknie – stwierdził Grzesiowski.
Przyznał też, że dopiero z wyników kontroli kart szczepień dowiemy się, jakie są rzeczywiste dane o niezaszczepionych dzieciach.
Wystąpienie głównego inspektora farmaceutycznego poniżej.
Wideo pochodzi ze strony internetowej: www.sejm.gov.pl/003CC560.
Przeczytaj także: „Od przyszłego tygodnia kontrola szczepień dzieci”.
O tym, że w sanepidach jest fatalnie, Andrzej Trybusz, były dyrektor WSSE w Poznaniu, mówił „Menedżerowi Zdrowia” już w listopadzie 2020 r.
Wtedy ekspert nie gryzł się w język.
– Pracowników jest za mało, pracują na dwie zmiany pod ogromną presją, są na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego – opisywał.
– To nie są żarty, pracownicy inspekcji są na skraju wyczerpania psychicznego i fizycznego. Nie mówiąc już o gratyfikacji finansowej. Medycy spierają się o to, czy będą mieć 100, 150 czy 200 proc. wynagrodzenia, a pracownicy sanepidów nie mogą się doprosić pieniędzy za nadgodziny w soboty.
Ekspert mówił też o finansach i tym, że nie inwestuje się w sanepidy.
– Struktura finansów inspekcji sanitarnej jest nie do zaakceptowania – 95–97 proc. budżetu w niektórych stacjach stanowiły bardzo niskie płace. Z 3–5 proc. trzeba było więc sfinansować pozostałą działalność inspekcji – opłacić media, usługi pocztowe, delegacje. Głównym zmartwieniem inspektorów sanitarnych, zwłaszcza powiatowych, jest to, jak nie wpaść w zobowiązania wymagalne – mówił.
– Podsumowaniem biedy i podejścia do inwestycji w inspekcji jest rozbudowa i modernizacja laboratorium mikrobiologii i parazytologii. Mieściło się ono, jak zresztą wszystkie inne laboratoria w Poznaniu, w starym budynku. Tak starym, że groził katastrofą budowlaną – pękały mury, wszystko osiadało. Stworzyliśmy program organizacyjno-użytkowy, pozyskaliśmy na rozbudowę sąsiednią działkę od urzędu miasta. Starania trwały 14 lat. Koszt tego przedsięwzięcia, szacowany na 20–23 mln zł, rozłożono na trzy lata. W skali budżetu państwa to śmieszne pieniądze. Rozmawiałem ze wszystkimi, których można było prosić o pomoc – z posłami różnych opcji politycznych, z władzami. I nic, żadnej reakcji. Ten przykład obrazuje skalę niedofinansowania – przyznał.
Wypowiedzi eksperta pochodzą z wywiadu: „Andrzej Trybusz: Jestem za centralizacją inspekcji sanitarnej”.
Przeczytaj także: „Nie szczepimy i niewiele z tym robimy” i „Powrót chorób zakaźnych – coraz więcej chorych na odrę i krztusiec”.