Prof. Andrzej Kochański porównuje genetykę do eugeniki
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 16.07.2018
Źródło: Nasz Dziennik
Tagi: | Andrzej Kochański |
- Dzieci z zespołem Downa rodzi się coraz mniej, bo diagnostyka prenatalna jest tak nakierowana na tę chorobę, że przemknąć się przez sito eugeniczne jest bardzo trudno - przyznał prof. Andrzej Kochański, lekarz genetyk. Kochański dodał, że nasze dzisiejsze podejście trąci pychą. - Niedługo będziemy mogli poznać cały genom dziecka na etapie życia płodowego, obejrzeć wszystkie jego mutacje. To jest zupełnie oszalała eugenika - przyznał.
Prof. Kochański powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że jednak w dobrych ośrodkach prowadzi się prace zmierzające do leczenia przyczynowego zespołu Downa.
- Większość dziś koncentruje się na tym, żeby zająć się jego najważniejszym komponentem: rozwojem intelektualnym pacjentów. Dolegliwości towarzyszące są już dość dobrze opanowane przez pediatrię, kardiochirurgię dziecięcą oraz chirurgię plastyczną. Natomiast wciąż nie radzimy sobie z deficytem intelektualnym, który u wielu pacjentów narasta, a czasem nawet już u młodych dorosłych przechodzi w otępienie. Poprawa ich zdolności intelektualnych jest więc najważniejsza. Pamiętajmy jednak, żeby nie koncentrować się wyłącznie na efektywności. Zawsze były dzieci z zespołem Downa. Przyjmowano to naturalnie. Opiekowano się nimi w klasztorach, były też na dworach. Są na obrazach dawnych mistrzów. Pomimo braku leczenia opiekowano się dziećmi z zespołem Downa. Nasze dzisiejsze podejście trąci pychą - powiedział Kochański.
"Nasz Dziennik" stwierdził, że leczenie przyczynowe wiele by zmieniło i spytał, czy w Polsce pracuje się nad nim.
– Niestety, z tego, co mi wiadomo, nie. Wielką naszą bolączką jest brak koordynacji i integracji badań. Nie mamy ośrodka, w którym mogliby się spotkać klinicyści i specjaliści w zakresie badań podstawowych. Trochę jakby każdy szedł swoją drogą. Nie chodzi o to, by sterować nauką, ale by nasze wąskie projekty tworzyły pewną całość. Byśmy mieli okazję wymieniać się doświadczeniami. Teraz działamy w rozproszeniu. Marzeniem byłby instytut zespołu Downa, który miałby część laboratoryjną, miałby zwierzętarnię, poradnie, gdzie mogliby przyjść rodzice z dziećmi. Praca interdyscyplinarna ma wielkie znaczenie, bo na pewno sposobu leczenia nie wypracujemy osobno ani w klinice, ani w ramach badań podstawowych - stwierdził Kochański i odpowiedział na pytanie, gdzie na świecie prowadzi się takie prace.
– Długą tradycję badań nad zespołem Downa i sporą grupę pacjentów ma we Francji Fundacja Lejeune’a. Jestem pod wrażeniem brytyjskich badań nad modelem zwierzęcym. Z Zakładu Neurobiologii Rozwojowej w Nowym Jorku pochodzą ciekawe prace nad aktywnością białka Dyrk1A, które w nadmiarze upośledza rozwój umysłowy. W Hiszpanii i Francji prowadzono niedawno badania z zastosowaniem preparatu EGCG – ekstraktu z zielonej herbaty. I to już na etapie prób klinicznych – u chorych z zespołem Downa w wieku 16-34 lat. Podawano im ten preparat przez pewien czas, następnie oceniano efekty za pomocą testów neuropsychologicznych. Jednocześnie stosowano wspomaganie rozwoju intelektualnego. Te badania o bardzo obiecujących wynikach opisano w „Lancet Neurology”. Są prace niemieckie dotyczące chemii różnych inhibitorów białka Dyrk1A. Wbrew pozorom więc nie jest to temat zapomniany, ale rozwija się bez porównania słabiej niż nurt eugeniczny. Ten drugi króluje. Nie trzeba już nawet przeprowadzać badań inwazyjnych. Wystarczy pobranie krwi matki. Nie jest to metoda doskonała, ale pozwala wykryć trisomię na bardzo wczesnym etapie ciąży. Mówi się już o rutynizacji tych testów, to znaczy, że zaczynają one wchodzić do kanonu badań wykonywanych w ciąży. Stają się coraz dokładniejsze. Niedługo będziemy mogli poznać cały genom dziecka na etapie życia płodowego, posługując się jego kwasami nukleinowymi obecnymi we krwi matki, obejrzeć wszystkie jego mutacje. To jest zupełnie oszalała eugenika. A pamiętajmy, że eugenika dysponuje dziś aparaturą nieporównywalną z tym, co miał do dyspozycji np. Josef Mengele i jemu podobni. I jest to wprowadzane w sposób cichy, niezauważalny: najpierw przedstawiane jako jedno ukłucie, bez zagrożenia dla rozwijającego się dziecka. Jeśli jednak okaże się, że jest jakieś ryzyko zaburzeń, wtedy wraca się do testów inwazyjnych. Nakręca się spirala strachu, paniki. Uważam, że właśnie przesiewowe badania prenatalne to obecnie najszersza brama dla eugeniki - powiedział prof. Kochański.
Przeczytaj także: "Chazan i Bukiel o wierze, aborcji i nagonce na katolickich lekarzy".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
- Większość dziś koncentruje się na tym, żeby zająć się jego najważniejszym komponentem: rozwojem intelektualnym pacjentów. Dolegliwości towarzyszące są już dość dobrze opanowane przez pediatrię, kardiochirurgię dziecięcą oraz chirurgię plastyczną. Natomiast wciąż nie radzimy sobie z deficytem intelektualnym, który u wielu pacjentów narasta, a czasem nawet już u młodych dorosłych przechodzi w otępienie. Poprawa ich zdolności intelektualnych jest więc najważniejsza. Pamiętajmy jednak, żeby nie koncentrować się wyłącznie na efektywności. Zawsze były dzieci z zespołem Downa. Przyjmowano to naturalnie. Opiekowano się nimi w klasztorach, były też na dworach. Są na obrazach dawnych mistrzów. Pomimo braku leczenia opiekowano się dziećmi z zespołem Downa. Nasze dzisiejsze podejście trąci pychą - powiedział Kochański.
"Nasz Dziennik" stwierdził, że leczenie przyczynowe wiele by zmieniło i spytał, czy w Polsce pracuje się nad nim.
– Niestety, z tego, co mi wiadomo, nie. Wielką naszą bolączką jest brak koordynacji i integracji badań. Nie mamy ośrodka, w którym mogliby się spotkać klinicyści i specjaliści w zakresie badań podstawowych. Trochę jakby każdy szedł swoją drogą. Nie chodzi o to, by sterować nauką, ale by nasze wąskie projekty tworzyły pewną całość. Byśmy mieli okazję wymieniać się doświadczeniami. Teraz działamy w rozproszeniu. Marzeniem byłby instytut zespołu Downa, który miałby część laboratoryjną, miałby zwierzętarnię, poradnie, gdzie mogliby przyjść rodzice z dziećmi. Praca interdyscyplinarna ma wielkie znaczenie, bo na pewno sposobu leczenia nie wypracujemy osobno ani w klinice, ani w ramach badań podstawowych - stwierdził Kochański i odpowiedział na pytanie, gdzie na świecie prowadzi się takie prace.
– Długą tradycję badań nad zespołem Downa i sporą grupę pacjentów ma we Francji Fundacja Lejeune’a. Jestem pod wrażeniem brytyjskich badań nad modelem zwierzęcym. Z Zakładu Neurobiologii Rozwojowej w Nowym Jorku pochodzą ciekawe prace nad aktywnością białka Dyrk1A, które w nadmiarze upośledza rozwój umysłowy. W Hiszpanii i Francji prowadzono niedawno badania z zastosowaniem preparatu EGCG – ekstraktu z zielonej herbaty. I to już na etapie prób klinicznych – u chorych z zespołem Downa w wieku 16-34 lat. Podawano im ten preparat przez pewien czas, następnie oceniano efekty za pomocą testów neuropsychologicznych. Jednocześnie stosowano wspomaganie rozwoju intelektualnego. Te badania o bardzo obiecujących wynikach opisano w „Lancet Neurology”. Są prace niemieckie dotyczące chemii różnych inhibitorów białka Dyrk1A. Wbrew pozorom więc nie jest to temat zapomniany, ale rozwija się bez porównania słabiej niż nurt eugeniczny. Ten drugi króluje. Nie trzeba już nawet przeprowadzać badań inwazyjnych. Wystarczy pobranie krwi matki. Nie jest to metoda doskonała, ale pozwala wykryć trisomię na bardzo wczesnym etapie ciąży. Mówi się już o rutynizacji tych testów, to znaczy, że zaczynają one wchodzić do kanonu badań wykonywanych w ciąży. Stają się coraz dokładniejsze. Niedługo będziemy mogli poznać cały genom dziecka na etapie życia płodowego, posługując się jego kwasami nukleinowymi obecnymi we krwi matki, obejrzeć wszystkie jego mutacje. To jest zupełnie oszalała eugenika. A pamiętajmy, że eugenika dysponuje dziś aparaturą nieporównywalną z tym, co miał do dyspozycji np. Josef Mengele i jemu podobni. I jest to wprowadzane w sposób cichy, niezauważalny: najpierw przedstawiane jako jedno ukłucie, bez zagrożenia dla rozwijającego się dziecka. Jeśli jednak okaże się, że jest jakieś ryzyko zaburzeń, wtedy wraca się do testów inwazyjnych. Nakręca się spirala strachu, paniki. Uważam, że właśnie przesiewowe badania prenatalne to obecnie najszersza brama dla eugeniki - powiedział prof. Kochański.
Przeczytaj także: "Chazan i Bukiel o wierze, aborcji i nagonce na katolickich lekarzy".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.