
Przebudzenie błonicy
Tagi: | błonica, Paweł Grzesiowski, szczepienia, federacja Porozumienie Zielonogórskie, Damian Kuraś, GIF, Joanna Szeląg, Agata Sławin, Małgorzata Stokowska-Wojda |
To było duże zaskoczenie – błonica w Polsce! Lekarze zdiagnozowali tę śmiertelną chorobę u 6-letniego chłopca, który wrócił z Zanzibaru. Później u osoby dorosłej. Jak alarmuje federacja Porozumienie Zielonogórskie, wielu lekarzy nie widziało w ogóle błonicy, którą wyeliminowano w połowie lat 50. ubiegłego wieku. Teraz choroba, która wydawało się, że odeszła bezpowrotnie, wraca.
Wielu lekarzy nigdy nie spotkało się z błonicą
Sytuacja się zmienia. W Polsce zwiększa się liczba dzieci, które w ogóle nie są szczepione. Coraz więcej jest chorób, o których sądziliśmy, że już nie wrócą, a które znów zaczynają zagrażać. Eksperci federacji Porozumienie Zielonogórskie obserwują ten trend na co dzień w swoich przychodniach.
– Coraz częściej zdarza się, że rodzice nie szczepią dzieci lub szczepią wybiórczo, zgodnie z własnymi przekonaniami. Namawiamy, tłumaczymy, prosimy, tworzymy indywidualne plany szczepień – często bez skutku – mówi dr Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarka POZ z Łaszczowa.
– Najgorsze jest to, że dorośli sami są zwykle zaszczepieni, bo decyzje w ich dzieciństwie podejmowali ich rodzice. Teraz jednak nie chcą tego samego dla swoich dzieci. Narażają więc nie siebie, ale właśnie swoje dzieci na śmiertelne niebezpieczeństwo – dodaje dr Joanna Szeląg, lekarka rodzinna z Białegostoku.
Błonica – inaczej dyfteryt, krup lub dławiec – jeszcze w połowie XX wieku zabijała w Polsce nawet 3 tysiące osób rocznie. Powszechne szczepienia wprowadzone w latach 50. sprawiły, że choroba została niemal całkowicie wyeliminowana. Dla pediatrów i specjalistów chorób zakaźnych była to jedna z największych zdobyczy medycyny – przykład tego, jak skuteczne są szczepienia. Niestety, błonica – podobnie jak odra czy krztusiec – zaczyna wracać.
Ratunkiem jest antytoksyna (surowica) oraz szczepienia. Osoby zaszczepione na błonicę nie chorują. Obowiązkowy kalendarz szczepień, obejmujący cztery dawki w pierwszych 18 miesiącach życia oraz dawki przypominające w wieku 6, 14 i 19 lat, pozwolił przez lata skutecznie kontrolować tę chorobę w Polsce. Przez długi czas nie rejestrowano żadnych zachorowań – choć na świecie błonica wciąż występuje.
Szacuje się, że w naszym kraju jest już ponad 90 tysięcy niezaszczepionych dzieci.
– Tłumaczymy rodzicom, że szczepienia przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (tzw. DTP) to kluczowy element ochrony zdrowia dzieci. Dzięki nim minimalizujemy ryzyko zachorowania na te poważne, potencjalnie śmiertelne choroby. Ale często to nie działa – wielu rodziców nie przestrzega kalendarza szczepień albo całkowicie z nich rezygnuje. To oznacza, że nie zabezpieczają swoich dzieci przed ciężkimi powikłaniami, a nawet przed śmiercią – ostrzega dr Agata Sławin, lekarka z Wrocławia i ekspertka federacji PZ.
Kolejny przypadek
Przypadek 6-letniego chłopca, który wrócił z Zanzibaru, nie jest jedyny. O podejrzeniach błonicy u 30-letniego pacjenta Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie przekazał Polsat News dr Paweł Grzesiowski. Jak poinformowano, to zachorowanie nie ma związku z chorym dzieckiem we Wrocławiu. Poinformowało o tym jako pierwsze RMF FM.
Mężczyzna jest mieszkańcem Siedlec (woj. mazowieckie), który niedawno przyjechał do Olsztyna. Miało go zabrać pogotowie sprzed jednego ze sklepów. Jego stan jest ciężki – jest nieprzytomny i zaintubowany.
Lekarze wciąż badają toksyczność maczugowca błonicy, ustalają czy mają do czynienia z jego łagodną odmianą czy taką, która atakuje gardło i krtań.
Jak podał portal Wprost, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Olsztynie pozyskał już kilkadziesiąt szczepionek na błonicę. Profilaktycznie zamierza zaszczepić m.in. swój personel. Prowadzony jest także wywiad środowiskowy, który ma ustalić ostatnie kontakty chorego 30-latka.
Szczepionek nie brakuje
Szczepionek przeciwko błonicy nie brakuje. Jak zapewnił na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego Damian Kuraś, obecnie w hurtowniach oraz aptekach jest ich ponad 223 tys., co kilkakrotnie przekracza zapotrzebowanie z ostatniego miesiąca. Jedna dawka bez refundacji kosztuje 121 zł.
Po receptę na szczepienie najlepiej udać się do lekarza POZ. Jeśli przychodnia ma szczepionki na stanie, można ją zrealizować od razu. Jeśli nie, dostaniemy je w aptece – ze szczepionką wraca się do przychodni. Od wywiadu zdrowotnego przeprowadzonego przez lekarza do momentu zaszczepienia nie może jednak upłynąć więcej niż 24 godziny.
Na bezpłatne szczepienie mogą liczyć osoby, które zostały objęte nadzorem epidemiologicznym przez sanepid. Podlegają mu ci, którzy mieli potwierdzony kilkugodzinny bezpośredni kontakt z chorym.