Rosja przestraszyła się skutków zakazywania aborcji

Udostępnij:
Władze Rosji odrzuciły podpisaną przez 100 tys. obywateli związanych z cerkwią i ugrupowaniami prawicowymi petycję z żądaniem zakazu wykonywania bezpłatnych aborcji. Komisja kierowana przez ministra bez teki Michaiła Abyzowa wskazuje na szkody, jakie przyniosłaby ta inicjatywa.
- U naszych sąsiadów zabiegu przerwania ciąży dokonać można na żądanie w placówkach służby zdrowia i na koszt państwa – przypomina „Gazeta Wyborcza”.

Jak zauważa dziennik przeciwko tej przyjętej od dziesiątków lat praktyce występują ugrupowania nazywające siebie patriotycznymi oraz Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Hierarchowie chcieliby całkowitego zakazu aborcji oraz metody in vitro. Wprowadzenie opłat za zabieg uważają za pierwszy krok na drodze do tego celu. Dlatego pod społeczną petycją z żądaniem odejścia od bezpłatnych aborcji podpisał się przywódca RCP patriarcha Cyryl.

Zgodnie z prawem inicjatywą popartą przez co najmniej 100 tys. obywateli władze muszą się zająć. Zrobiła to właśnie komisja Abyzowa, wydając opinię jednoznacznie negatywną. - Według ministra zaprzestanie bezpłatnych zabiegów przerywania ciąży uderzyłoby przede wszystkim w młode, a więc niemajętne kobiety. One, szukając wyjścia, korzystałyby z tanich usług podziemia aborcyjnego, którego dziś w Rosji praktycznie nie ma, a które powstałoby natychmiast po wprowadzeniu w życie nowych zasad – zauważa gazeta.

Błędne są też argumenty dowodzące, że jeśli za aborcję trzeba byłoby płacić, zmniejszyłyby się wydatki budżetu na służbę zdrowia. - Byłoby odwrotnie. Państwo musiałoby słono płacić za ratowanie tych licznych kobiet, które zostałyby okaleczone na skutek niefachowych zabiegów wykonywanych w antysanitarnych warunkach w podziemiu – ripostuje komisja Abyzowa.

Przeciwko zmianom dziś istniejącego porządku występuje zdecydowana większość Rosjan. Wyniki badania opinii publicznej dowodzą, że zakaz aborcji popiera jedynie 18 proc. obywateli. 70 proc. Rosjan uważa, że powinny one być wykonywane bezpłatnie w placówkach publicznej służby zdrowia.

Zwolennicy zaostrzenia przepisów alarmują, że w kraju corocznie dokonuje się milion aborcji, sztucznie przerywa się co trzecią ciążę. Zaprzeczają temu dane opublikowane przez ministerstwo zdrowia, które wprawdzie przyznaje, że Rosja obok Chin znajduje się pod tym względem w czołówce światowej, ale wskazuje, że sytuacja szybko się poprawia. Milion aborcji zarejestrowano oficjalnie sześć lat temu. A w ubiegłym roku w całym kraju dokonano 447 tys. zabiegów (wcześniej mowa była o ponad 700 tys. przypadków, ale resort wyjaśnia, że trzecia część z nich to naturalne poronienia).

Zdaniem komisji Abyzowa nie należy więc wprowadzać gwałtownych, niepopularnych zmian. Eksperci są zdania, że korzystniejsze skutki przyniesie wspieranie macierzyństwa i, jak to określiła rządowa „Rossijskaja Gazieta”, miękka wojna z aborcjami.

Przyjętą na niej strategią jest choćby tzw. tydzień ciszy. Kiedy do lekarza zgłasza się kobieta i prosi o dokonanie zabiegu, on nie odmawia, lecz ma obowiązek dać jej właśnie siedem dni na przemyślenie tego kroku. Jeśli po tym czasie pacjentka nie zmieni zdania, aborcja jest wykonywana.

To w Rosji coś nowego. Jeszcze kilka lat temu kobieta zgłaszająca, że jest w ciąży, najczęściej słyszała od ginekologa propozycję: „No, co? Usuwamy?”.

Dziś służba zdrowia stara się też uczyć młode kobiety metod antykoncepcji. To wszystko zdaniem komisji Abyzowa już dziś daje lepsze rezultaty niż wprowadzanie twardych zakazów.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.