Są wyniki pierwszej kontroli po śmierci 8-latka
Redaktor: Marta Koblańska
Data: 03.11.2014
Źródło: WP.PL/MK
8-latek, który zmarł we Wrocławiu w ogóle nie powinien był trafić do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Jednak, jeśli się tam znalazł powinien być poddany resuscytacji i diagnostyce – takie są wyniki pierwszej kontroli przeprowadzonej w placówce.
Ośrodek był sprawdzany po tym, jak 22 września lekarze ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego szpitala przy ul. Borowskiej odesłali do innej placówki śmigłowiec z umierającym 8-latkiem rannym w wypadku w Oleśnicy. Chłopiec zmarł.
Członkowie komisji, po wysłuchaniu lekarzy i przeanalizowaniu zdarzenia uznali, że dziecko w ogóle nie powinno trafić do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, gdyż nie ma tam oddziału chirurgii dziecięcej. Pacjent powinien być skierowany do szpitala specjalistycznego im. Marciniaka, z całodobowym dyżurem oddziału chirurgii dziecięcej oraz neurochirurgii.
Do wypadku doszło 22 września w Oleśnicy (Dolnośląskie). Chłopca z miejsca wypadku transportował do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przy ul. Borowskiej śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Według LPR, informacja o tym, żeszpital nie może przyjąć pacjenta, została przekazana dopiero, gdy śmigłowiec wylądował już na szpitalnym lądowisku. Zanim ośmiolatek trafił do drugiej placówki, w której udzielono mu pomocy, minęło prawie 20 minut.
Członkowie komisji, po wysłuchaniu lekarzy i przeanalizowaniu zdarzenia uznali, że dziecko w ogóle nie powinno trafić do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, gdyż nie ma tam oddziału chirurgii dziecięcej. Pacjent powinien być skierowany do szpitala specjalistycznego im. Marciniaka, z całodobowym dyżurem oddziału chirurgii dziecięcej oraz neurochirurgii.
Do wypadku doszło 22 września w Oleśnicy (Dolnośląskie). Chłopca z miejsca wypadku transportował do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przy ul. Borowskiej śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Według LPR, informacja o tym, żeszpital nie może przyjąć pacjenta, została przekazana dopiero, gdy śmigłowiec wylądował już na szpitalnym lądowisku. Zanim ośmiolatek trafił do drugiej placówki, w której udzielono mu pomocy, minęło prawie 20 minut.