Składka, czyli podatek
Tagi: | Krzysztof Bukiel, składka zdrowotna, składka, podatek |
– Przyznanie, że publiczna ochrona zdrowia jest finansowana z podatków powszechnych, a ubezpieczonymi są nasi obywatele, umożliwiłoby uproszczenie podatku PIT, a składka na Narodowy Fundusz Zdrowia przestałaby być pretekstem do zwiększania obciążeń podatkowych dla jednych czy uprzywilejowania innych – komentuje w „Menedżerze Zdrowia” Krzysztof Bukiel.
Dużo emocji wywołuje ostatnio składka na Narodowy Fundusz Zdrowia. Niektórzy politycy proponują jej zmniejszenie, zwłaszcza dla przedsiębiorców, którzy przeznaczają ogromne sumy na publiczną ochronę zdrowia, co zagrozić ma nawet istnieniu ich firm. Prawdą jest, że przedsiębiorcy prowadzący IDG od czasu wprowadzenia tzw. Polskiego Ładu płacą znacznie więcej niż wcześniej. Dawniej był to ryczałt wyliczany jako 9 proc. od 75 proc. średniej płacy krajowej. Dodatkowo ogromną jej większość (7,75 z 9 proc.) odpisywano od podatku. W praktyce przedsiębiorca o miesięcznym dochodzie 50 tys. zł płacił na NFZ mniej niż 100 zł. Dzisiaj ten sam przedsiębiorca (rozliczający się podatkiem liniowym) wyda na ten cel ok. 2500 zł miesięcznie (4,9 proc. od dochodu).
Przedsiębiorcy są skrzywdzeni?
Raczej nie, bo wyższa kwota nie wynika ze wzrostu wysokości, ale ze zmienionych zasad jej opłacania, co dotyczy nie tylko przedsiębiorców. Wprowadzono bowiem zasadę, że nie będzie odpisywana od podatku, ale w całości obciąży obywatela, który dodatkowo zapłaci, jak wcześniej, podatek osobisty PIT. W ten sposób rządzący – de facto – podwyższyli podatki, a składka była tylko pretekstem do tego i sposobem na ukrycie tego faktu. Podwyżka wyniosła 7,75 punktu procentowego w przypadku pracowników i przedsiębiorców opodatkowanych według skali i prawie 4,9 punktu procentowego dla przedsiębiorców płacących podatek liniowy, bo 4,9 proc. od dochodu wynosi teraz ich składka na NFZ.
Warto zauważyć, że jest ona mniejsza niż dla pracowników, którzy płacą 9 proc. W tym sensie przedsiębiorcy są nawet uprzywilejowani. Na przykład pracownik zarabiający 50 tys. miesięcznie zapłaci 4500 zł, czyli znacznie więcej niż przedsiębiorca (2500 zł).
Sytuację zmienia nieco fakt, że pracownikom obniżono pierwszy próg podatkowy z 17 do 12 proc. oraz podniesiono kwotę wolną od podatku do 30 tys. zł rocznie, co rządzący „sprzedali” jako obniżkę podatków. Kwota wolna nie dotyczy jednak składki na NFZ, która jest pobierana od pierwszej zarobionej złotówki, a zatem w rzeczywistości osoby płacące PIT według skali podatkowej nie mają kwoty wolnej, a progi podatkowe wynoszą – 9 proc. do 30 tys. zł dochodu, 21 proc. (12+9) od 30 do 120 tys. zł dochodu i 41 proc. dla dochodów wyższych. Przedsiębiorcy korzystający z podatku liniowego 19 proc. tak naprawdę płacą podatek w wysokości 23,9 proc. od pierwszej złotówki. Cała zatem operacja, na którą tak narzekają przedsiębiorcy, sprowadza się do podwyższenia podatku prawie o 5 punktów procentowych.
Czy jest rozwiązanie tego problemu?
Jest, ale inne niż to, jakie proponują przedsiębiorcy. Rozwiązaniem jest przyznanie, że publiczna ochrona zdrowia w Polsce jest finansowana z podatków powszechnych, a ubezpieczonymi są obywatele. Uprościłoby to sprawę w wielu aspektach. Przestano by się licytować, kto więcej, a kto mniej łoży na zdrowie Polaków, uproszczono by system podatku PIT, a składka na NFZ przestałaby być pretekstem do zwiększania obciążeń podatkowych dla jednych czy do uprzywilejowania innych.
Aby jednak zachować istnienie podmiotu czy podmiotów pełniących funkcję dzisiejszego NFZ, a nawet wprowadzić konkurencję między nimi, należałoby wydzielić z ogólnych nakładów kwotę przeznaczoną na ubezpieczonego i nazwać ją na przykład bonem zdrowotnym. Jego wysokość należałoby zróżnicować w zależności od grupy wiekowej, a trafiałby tam, gdzie wskazałby obywatel. Taki projekt zgłosił 20 lat temu OZZL, podobny Konfederacja przed ostatnimi wyborami do Sejmu. Nie został on jednak potraktowany merytorycznie. Może dzisiaj, w obliczu faktycznego kryzysu finansowania publicznej ochrony zdrowia i niezadowolenia z kształtu „składki” na NFZ, będzie czas na przyjrzenie się tej propozycji.
Komentarz Krzysztofa Bukiela, byłego przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Przeczytaj także: „Pieniądze na zdrowie z Orlenu i PGNiG”, „Składka zdrowotna to sprawa śmiertelnie ważna”, „Nie zgodzę się na obniżenie składki zdrowotnej” i „Ile ze składki zdrowotnej w 2025 roku?”.
Tekst opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” 3–4/2024.