123RF
System szpitali jednoimiennych wymaga zmian
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 15.07.2020
Źródło: PAP/MS
– Musimy przemodelować system szpitali jednoimiennych, skonsolidować w nich wysokospecjalistyczne leczenie, ograniczyć obecnie miejsca dla pacjentów chorych na COVID-19, ale zachować ich potencjał na drugą falę zakażeń – powiedział wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
Wiceminister zdrowia, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia (14 lipca), poinformował o stanie jednoimiennych szpitali zakaźnych i ich przygotowaniu na ewentualną drugą falę zakażeń SARS-CoV-2. Przypomniał, że obecnie są one zobowiązane do leczenia innych pacjentów niż chorych na COVID-19 lub z podejrzeniem infekcji, a ich stopniowe wygaszanie rozpoczęło się od 1 czerwca. Jedynie w woj. mazowieckim, łódzkim i śląskim skupiają się wyłącznie na leczeniu zakażeń koronawirusem.
– Wygaszanie różnie odbywa się w poszczególnych województwach ze względu na sytuację epidemiczną. To decyzja wojewodów – zaznaczył Kraska.
Dodał, że 2 z 22 szpitali jednoimiennych – w Wolicy i w Gdańsku – powróciły do swojej działalności sprzed epidemii. Wyliczał też, że łącznie w kraju zabezpieczonych jest dla pacjentów chorych na COVID-19 i podejrzanych o tę chorobę do końca maja 7 836 łóżek, w tym 683 intensywnej terapii medycznej. Średni czas pobytu w szpitalu pacjenta wahał się od 5 do 23 dni.
Posłanka Marcelina Zawisza (Lewica) uzasadniając wniosek o zwołanie posiedzenia, wymieniła wiele problemów, z którymi borykają się placówki jednoimienne. Chodzi m.in. o odpływ kadr, nie tylko medycznej – lekarzy, pielęgniarek – ale także administracyjnej, o uznaniowe wypłaty dodatków za pracę, o lęk personelu przed zakażeniem, chaos organizacyjny, brak jasnych przepisów, ale także o to, że wielu specjalistów, którzy mają duże umiejętności, czuje się bezużytecznymi, bo nie leczą swoich pacjentów.
– Personel medyczny obawia się zwolnień i tego, jak będzie wyglądała sytuacja w wyniku drugiej fali epidemii – podkreśliła Zawisza.
Wiceminister przekonywał, że resort prowadzi analizę sytuacji. Przypomniał, że na początku lipca NFZ powołał zespół roboczy, by opracować plan przywracania normalnego funkcjonowania szpitali. Wyjaśniał też, że należy zachować pewną liczbę łóżek na ewentualna drugą falę epidemii.
– W sferze domysłu pozostaje, czy ona w ogóle się pojawi. Niemniej musimy być na to przygotowani. Obecnie szpitale faktycznie wykorzystują jedną czwartą dostępnych miejsc. Nikt jednak by nam nie wybaczył, gdybyśmy zlikwidowali szpitale jednoimienne i zaczynali je od nowa wskrzeszać we wrześniu lub październiku, gdy pojawi się ewentualna fala. Dlatego chcemy częściowo wygasić te łóżka, ale zachować pewną bazę, by mogły one bardzo szybko wrócić do pełnej swojej mocy – wyjaśnił wiceminister Kraska.
Wyraził też nadzieję, że będzie to w miarę proste, bo szpitale jednoimienne wdrożyły konieczne procedury. Zaznaczył również, że w tej chwili resort pracuje nad tym, by planowe zabiegi były poprzedzone badaniami na obecność koronawirusa oraz by skonsolidować w tych szpitalach usługi wysokowyspecjalizowane, np. kardiologia w jednym szpitalu dla paru województw.
Posłowie podjęli też temat wymuszania na personelu medycznym pracy w jednym miejscu, który wprowadzono w czasie epidemii, by zminimalizować ryzyko zakażeń chorych przez personel.
– Zakaz łączenia pracy doprowadził do sytuacji, że lekarze decydowali się odejść ze szpitali. Dobrze działające oddziały pediatrii, ginekologii obecnie mają problemy z funkcjonowaniem – powiedziała Marcelina Zawisza.
Wiceminister poinformował, że w Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad złagodzeniem tego przepisu tak, aby dyrektor placówki mógł z tego obowiązku lekarza zwolnić. Zapewnił, że w ciągu kilkunastu dni takie rozporządzenie powinno się ukazać.
Zawisza nakreśliła też problem związany z zatrudnianiem rezydentów, bo kadry, które mogłyby ich szkolić, odpływają. Jednocześnie podkreśliła, że nie krytykuje samej decyzji powołania szpitali jednoimiennych, bo była ona uzasadniona w obliczu epidemii.
Przewodniczący komisji Tomasz Latos (PiS) wskazywał, że powołanie szpitali jednoimiennych i przywiązanie personelu medycznego do jednego miejsca pracy było dobrym rozwiązaniem, bo pozwoliło m.in. uniknąć paraliżu ochrony zdrowia i rozprzestrzenia się koronawirusa.
– Wygaszanie różnie odbywa się w poszczególnych województwach ze względu na sytuację epidemiczną. To decyzja wojewodów – zaznaczył Kraska.
Dodał, że 2 z 22 szpitali jednoimiennych – w Wolicy i w Gdańsku – powróciły do swojej działalności sprzed epidemii. Wyliczał też, że łącznie w kraju zabezpieczonych jest dla pacjentów chorych na COVID-19 i podejrzanych o tę chorobę do końca maja 7 836 łóżek, w tym 683 intensywnej terapii medycznej. Średni czas pobytu w szpitalu pacjenta wahał się od 5 do 23 dni.
Posłanka Marcelina Zawisza (Lewica) uzasadniając wniosek o zwołanie posiedzenia, wymieniła wiele problemów, z którymi borykają się placówki jednoimienne. Chodzi m.in. o odpływ kadr, nie tylko medycznej – lekarzy, pielęgniarek – ale także administracyjnej, o uznaniowe wypłaty dodatków za pracę, o lęk personelu przed zakażeniem, chaos organizacyjny, brak jasnych przepisów, ale także o to, że wielu specjalistów, którzy mają duże umiejętności, czuje się bezużytecznymi, bo nie leczą swoich pacjentów.
– Personel medyczny obawia się zwolnień i tego, jak będzie wyglądała sytuacja w wyniku drugiej fali epidemii – podkreśliła Zawisza.
Wiceminister przekonywał, że resort prowadzi analizę sytuacji. Przypomniał, że na początku lipca NFZ powołał zespół roboczy, by opracować plan przywracania normalnego funkcjonowania szpitali. Wyjaśniał też, że należy zachować pewną liczbę łóżek na ewentualna drugą falę epidemii.
– W sferze domysłu pozostaje, czy ona w ogóle się pojawi. Niemniej musimy być na to przygotowani. Obecnie szpitale faktycznie wykorzystują jedną czwartą dostępnych miejsc. Nikt jednak by nam nie wybaczył, gdybyśmy zlikwidowali szpitale jednoimienne i zaczynali je od nowa wskrzeszać we wrześniu lub październiku, gdy pojawi się ewentualna fala. Dlatego chcemy częściowo wygasić te łóżka, ale zachować pewną bazę, by mogły one bardzo szybko wrócić do pełnej swojej mocy – wyjaśnił wiceminister Kraska.
Wyraził też nadzieję, że będzie to w miarę proste, bo szpitale jednoimienne wdrożyły konieczne procedury. Zaznaczył również, że w tej chwili resort pracuje nad tym, by planowe zabiegi były poprzedzone badaniami na obecność koronawirusa oraz by skonsolidować w tych szpitalach usługi wysokowyspecjalizowane, np. kardiologia w jednym szpitalu dla paru województw.
Posłowie podjęli też temat wymuszania na personelu medycznym pracy w jednym miejscu, który wprowadzono w czasie epidemii, by zminimalizować ryzyko zakażeń chorych przez personel.
– Zakaz łączenia pracy doprowadził do sytuacji, że lekarze decydowali się odejść ze szpitali. Dobrze działające oddziały pediatrii, ginekologii obecnie mają problemy z funkcjonowaniem – powiedziała Marcelina Zawisza.
Wiceminister poinformował, że w Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad złagodzeniem tego przepisu tak, aby dyrektor placówki mógł z tego obowiązku lekarza zwolnić. Zapewnił, że w ciągu kilkunastu dni takie rozporządzenie powinno się ukazać.
Zawisza nakreśliła też problem związany z zatrudnianiem rezydentów, bo kadry, które mogłyby ich szkolić, odpływają. Jednocześnie podkreśliła, że nie krytykuje samej decyzji powołania szpitali jednoimiennych, bo była ona uzasadniona w obliczu epidemii.
Przewodniczący komisji Tomasz Latos (PiS) wskazywał, że powołanie szpitali jednoimiennych i przywiązanie personelu medycznego do jednego miejsca pracy było dobrym rozwiązaniem, bo pozwoliło m.in. uniknąć paraliżu ochrony zdrowia i rozprzestrzenia się koronawirusa.