Ustawa o zdrowiu publicznym bez szans w obecnej kadencji

Udostępnij:
Prawo do własnych wyborów, w tym nieprozdrowotnych, czy na przykład obowiązkowe badania cytologiczne pod groźbą kary i delegalizacja tytoniu? Na te pytania muszą odpowiedzieć twórcy ustawy o zdrowiu publicznym, która raczej nie ma szans na uchwalenie w obecnej kadencji.
Konsultant krajowy ds. zdrowia publicznego Bolesław Samoliński nie ma żadnych informacji na temat postępów prac nad ustawą o zdrowiu publicznym. Ministerstwo Zdrowia tymczasem informuje, że prace się toczą, ale dopiero nad założeniami, które mają zostać przedstawione kierownictwu resortu. Czy więc zależy nam na zdrowiu publicznym, czy na wolności?

- Projektowana ustawa ma na celu poprawę stanu zdrowia Polaków m.in. poprzez nasilenie działań profilaktycznych, które mają zapobiegać powszechnie występującym chorobom cywilizacyjnym – tłumaczy Krzysztof Bąk, rzecznik MZ.

- Postępu nie widać – mówi Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia. – A to dlatego, że pojawia się problem ambicji. Jeden nurt jest prozdrowotny z głosami w kierunku nawet delegalizacji tytoniu, jeśli to ma wyeliminować 15 tys. zgonów rocznie z powodu raka płuca, drugi zastanawia się nad wolnością obywatelską. Poprzednie podejście do tej ustawy także nakładało zbyt dużo obowiązków na samorządy, pracodawców, ale tak to już jest, że ona będzie musiała odpowiedzieć na pytanie, czy badanie cytologiczne, które obecnie wykonuje jedynie 20 procent pań, powinno być obowiązkowe i kontrolować ma to pracodawca.

Czyli wolność na szali ze zdrowiem. Pytanie, jak daleko można posunąć się w jego ochronie i stanowieniu prawa. Resort nie podaje terminu, w którym prace nad założeniami mają się zakończyć, choć to właśnie one mają służyć jako podstawa do właściwej ustawy. Według wcześniejszych zapowiedzi ustawa z całym pakietem innych ustaw miała zostać przygotowana do końca 2013 roku.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.