Zwalczanie chorób zakaźnych – ku lepszemu jutru
Tagi: | Piotr Rzymski |
Choroby zakaźne były, są i będą. Nie zmienia to faktu, że zapobieganie im jest działaniem opłacalnym. Zawsze jest pole do poprawy, także na naszym, polskim podwórku – dlatego Piotr Rzymski w „Menedżerze Zdrowia” opisuje cztery propozycje i pomysły, które mogą pomóc.
Choroby zakaźne były, są i będą. Nie zmienia to faktu, że zapobieganie im jest działaniem opłacalnym. Szczepienia uratowały przez ostatnie 50 lat od przedwczesnej śmierci ponad 150 mln ludzi, zmniejszając śmiertelność wśród dzieci o 40 proc. Antybiotyki przez nieco ponad 100 lat wydłużyły średnią długość życia o 23 lata i umożliwiły przeprowadzanie wielu nowoczesnych procedur, jak np. operacja na otwartym sercu. To prawda, że zarówno szczepionki, jak i antybiotyki nie są doskonałe. Te pierwsze nie zawsze dają taki stopień ochrony, jakiego byśmy sobie życzyli. Z kolei masowe stosowanie tych drugich, zresztą nie tylko u ludzi, przyczynia się do niebezpiecznego zjawiska oporności. Wciąż jednak ich korzystne działanie jest nie do przecenienia. Zwalczanie chorób zakaźnych jest też po prostu opłacalne ekonomicznie.
Zawsze jest jednak pole do poprawy. Także na naszym, polskim podwórku. Propozycji i pomysłów może być naprawdę wiele – w tym artykule prezentuję jedynie wybrane cztery.
Szczepienia: wykorzystać potencjał szkół, lekarzy i… smartfonów
Ponieważ szczepienia mają na celu zapobieganie występowaniu niebezpiecznych chorób zakaźnych i łagodzenie ich skutków, potrafią stać się ofiarą własnego sukcesu. Wpisuje się to zresztą w bardziej ogólny problem rozumienia, czym jest profilaktyka i jakie są jej konsekwencje. W rezultacie z czasem tracimy społeczną świadomość potrzeby przeprowadzania szczepień w sposób ciągły. Sytuację pogarsza aktywność wrogich szczepieniom grup, które skutecznie wykorzystują internetowe media społecznościowe. W efekcie z roku na rok wzrasta odsetek dzieci niezaszczepionych w Programie Szczepień Ochronnych – w 2023 r. było ich aż 87 tys. Pokutuje też przekonanie, że szczepienia są jedynie dla dzieci. Wielu dorosłych nie ma pojęcia o szczepieniach przeciw pneumokokom, nie rozumie potrzeby sezonowych szczepień przeciw grypie i nie słyszało o tym, że raz na 10 lat warto doszczepić się przeciw krztuścowi, by utrzymać odpowiedni poziom odporności. Owszem, istnieją rekomendacje, ale dopóki nie są komunikowane wprost, dopóty są niestety martwe bądź dostępne dla bardziej świadomych osób.
O szczepieniach powinniśmy uczyć w trakcie podstawowej edukacji szkolnej. W przeciwnym razie będzie to wiedza dostępna tylko dla tych, którzy wybiorą studia medyczne, a profilaktyka chorób zakaźnych, aby była skuteczna, musi być uświadomiona ogólnospołecznie. Przypominać o obowiązkowych i rekomendowanych szczepieniach zarówno dzieci, jak i dorosłych muszą lekarze, bo to oni mają unikatową możliwość bezpośredniej rozmowy z pacjentem. Byłoby jednak ogromną stratą, gdyby nie wykorzystać potencjału drzemiącego w smartfonie, który niemal każdy ma przy sobie przez cały dzień. Skoro niemal połowa Polaków korzysta już z Internetowego Konta Pacjenta (IKP), do którego dostęp można mieć przez mobilną aplikację, to informacje o zbliżających się szczepieniach powinny być wysyłane w postaci powiadomień. Randomizowane badania prowadzone w różnych krajach wykazały, że wysyłanie ludziom wiadomości przypominających o szczepieniu, np. przeciw grypie, istotnie zwiększało odsetek osób, które zdecydowały się je przyjąć. Poza wysyłaniem powiadomień aplikację Ministerstwa Zdrowia można byłoby wykorzystać do zbierania informacji o chęci zaszczepienia się np. przeciw grypie, pneumokokom czy COVID-19 w kolejnym sezonie infekcyjnym. To ułatwiłoby szacowanie, ile dawek trzeba kupić. Moje IKP to aplikacja, która wciąż czeka, by wykorzystać jej potencjał.
Maseczki: rekomendować i stosować
Wyciągajmy lekcje z pandemii, podczas której nauczyliśmy się – wbrew początkowym obawom – masowo stosować maseczki w miejscach publicznych, by chronić siebie i innych przed zakażeniem. Nie powinny nam się kojarzyć wyłącznie z COVID-19, bo choć nie są perfekcyjną barierą ochronną, to mogą zmniejszyć ryzyko rozprzestrzeniania się wielu różnych patogenów wirusowych i bakteryjnych. Ich znaczenie jest istotne zwłaszcza w sezonie infekcji układu oddechowego. W tym celu warto corocznie rekomendować ich stosowanie w przestrzeniach publicznych dwóm głównym grupom. Po pierwsze, osobom o podwyższonym ryzyku cięższego przebiegu infekcji oddechowych: seniorom, pacjentom z chorobami przewlekłymi i deficytami odporności. Po drugie, wszystkim, którzy wykazują jakiekolwiek objawy infekcji dróg oddechowych i zamierzają odwiedzić placówki medyczne, sklepy i inne zatłoczone miejsca, skorzystać z transportu publicznego czy udać się do pracy. Zachęcanie do tego wymaga jednak pewnego usystematyzowania z wykorzystaniem komunikatów Ministerstwa Zdrowia czy plakatów rozwieszanych chociażby w aptekach. W przeciwnym razie osoby chcące założyć maseczkę będą się dalej spotykać z powszechnym niezrozumieniem.
Zwalczanie HCV: masowy program przesiewowy
Wirus zapalenia wątroby typu C (HCV) to patogen podstępny, gdyż u zdecydowanej większości zakażonych konstytuuje przewlekłą infekcję, która przez wiele lat, a nawet dekad, potrafi nie dawać objawów, prowadząc do marskości i raka wątroby. Dostępne doustne leki działające bezpośrednio na wirusa są bardzo skuteczne i bezpieczne. Z badań prowadzonych w Polsce wynika, że za ich pomocą przez dwa, trzy miesiące można wyleczyć z infekcji HCV niemal każdego. Najpierw jednak trzeba pacjenta zdiagnozować. Szacuje się, że w Polsce żyje około 130 tys. osób nieświadomych, że są zakażone tym wirusem. Żeby je wykryć i leczyć, potrzebny jest pełnoskalowy program przesiewowy. Tylko w ten sposób Polska mogłaby zacząć wywiązywać się z podpisanej osiem lat temu dyrektywy WHO dotyczącej zwalczenia do 2030 r. wirusowego zapalenia wątroby jako zagrożenia dla zdrowia publicznego. Aby zacząć realizować ten plan, musielibyśmy wykonywać rocznie 70 razy więcej badań niż obecnie, bo w przeciwnym razie zrealizujemy go… z 30-letnim opóźnieniem.
Ogólnonarodowy program przesiewowy powinien się opierać na maksymalnym wykorzystaniu testów wykrywających przeciwciała anty-HCV. Mam na myśli zarówno klasyczne badania laboratoryjne, jak i testy kasetkowe. Te drugie są tanie, proste do wykonania, szybkie, charakteryzują się wysoką czułością i swoistością, dlatego warto je uznać za metodę przesiewową w Polsce. Oczywiście wykrycie przeciwciał świadczy jedynie o kontakcie pacjenta z wirusem w przeszłości. Pozwala jednak wytypować osoby, które należy skierować na kosztowniejsze badanie obecności HCV RNA w krwi, które ma znaczenie przy podejmowaniu decyzji o leczeniu.
Jak podkreśla Polska Grupa Ekspertów HCV, badania przesiewowe powinny być realizowane w placówkach POZ i na SOR-ach z uwagi na dostępność pacjentów oraz w więzieniach, w których częstość infekcji HCV jest istotnie podwyższona. Program ten dałby korzyści finansowe, społeczne, wizerunkowe i oczywiście zdrowotne. Mniej więcej o połowę moglibyśmy zmniejszyć zapadalność na marskość i raka wątroby oraz zredukować liczbę kosztownych procedur przeszczepu tego narządu. Poprawilibyśmy sytuację zdrowotną osób obecnie nieświadomych zakażenia. Zrealizowalibyśmy cel WHO. Ministerstwo Zdrowia i decydenci mogliby ogłosić sukces.
Test na HIV: chociaż raz w życiu u każdego
Jakiś czas temu usłyszałem z ust państwowego urzędnika, że HIV przestał być w Polsce istotnym zagrożeniem. Nic bardziej mylnego! Według danych NIZP-PIB w 2023 r. wykryto najwyższą od czasu diagnostyki w Polsce liczbę zakażeń tym wirusem: 2,9 tys. – o ponad 20 proc. więcej niż rok wcześniej. Co gorsza, wciąż wiele zakażeń wykrywamy zbyt późno. Badania wskazują, że HIV to w Polsce wciąż tabu, ponad połowa rodaków nigdy o nim nie rozmawiała, wielu uważa, że problem ich nie dotyczy, i tylko 10 proc. wykonało test diagnostyczny. Wczesne wykrycie zakażenia HIV jest krytyczne – pozwala na rozpoczęcie leczenia, które wydłuża życie pacjenta oraz ogranicza ryzyko zainfekowania innych osób.
Jeżeli chcemy stłamsić HIV i jego transmisję, każdy dorosły Polak powinien przynajmniej raz w życiu się zbadać. Zakażenie HIV może bowiem dotyczyć każdego, niezależnie od wieku, płci czy orientacji seksualnej. Takie badanie można anonimowo, bezpłatnie i bez skierowania przeprowadzić w wybranych punktach konsultacyjno-diagnostycznych. To dobrze, że istnieje taka możliwość, ale badania te powinny być częścią badań rutynowych. Skoro większość infekcji w Polsce wykrywa się w grupie 30–39 lat, to dlaczego diagnostyki przesiewowej HIV nie włączyć chociażby do ministerialnego programu Profilaktyka 40 Plus?
Część z powyższych rozwiązań jest w zasięgu ręki. Ich wdrożenie zależy jednak od zaangażowania naszego środowiska i przekonania do nich decydentów.
Artykuł Piotra Rzymskiego z Zakładu Medycyny Środowiskowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu – tekst
opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” 5–6/2024.
Przeczytaj także: „Niewinny arbuz przyczyną migreny?”, „Nie każdy jest Rolling Stonesem, ale prawie każdego można wyleczyć z WZW typu C” i „Wpływ zmian klimatu na zdrowie – relacja letalna”.