Andrzej Zapaśnik: Kolejki w AOS to problem polityczny, ale politycy się go nie pozbędą bez rozwiązania systemowego
Autor: Marta Koblańska
Data: 11.09.2018
Źródło: Marta Koblańska/AZ
Działy:
Wywiad tygodnia
Aktualności
W razie przeznaczenia większych środków kolejki w AOS doraźnie się zmniejszą. Dlatego przed wyborami samorządowymi NFZ wpadł na pomysł, aby zwiększyć nakłady na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną. Po przyjęciu dodatkowej liczby pacjentów, po zarejestrowaniu ich w systemie, pojawi się problem kolejnych wizyt. Ich liczba gwałtownie wzrośnie przy jednoczesnych limitowanych środkach - mówi Andrzej Zapaśnik wiceprzewodniczący Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.
W ambulatoryjnej opiece specjalistycznej problemem nierozwiązanym od lat pozostaje długi czas oczekiwania przez pacjentów, którzy mają skierowanie do poradni AOS, na wizytę do lekarza.
Powszechnie wiadomo, że w AOS są kolejki. Te kolejki są oczywiście uwzględniane w sprawozdaniach do NFZ, ale nie do końca dzieje się to na bieżąco. Rozbudowany został system kolejkowy, ale to nie rozwiązuje problemu kolejek na wizytę pierwszorazową. Do niektórych poradni na wizytę czeka się nawet parę lat. Politycy to wiedzą. Wiedzą również, że w razie przeznaczenia większych środków kolejki doraźnie się zmniejszą. Dlatego przed wyborami samorządowymi NFZ wpadł na pomysł, aby zwiększyć nakłady na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną, ale jedynie w zakresie przyjmowania pacjentów, którzy na wizytę przychodzą po raz pierwszy i pod warunkiem zapewnienia dodatkowej kadry w dodatkowych godzinach. Pomysł jest więc taki, aby w dodatkowych godzinach przyjmować pacjentów, którzy obecnie czekają wiele miesięcy na wizytę u specjalisty. To złudne rozwiązanie problemu, bo jednocześnie NFZ nie zwiększa środków na kontrakty podstawowe. Czyli po przyjęciu dodatkowej liczby pacjentów, po zarejestrowaniu ich w systemie, pojawi się problem kolejnych wizyt. Ich liczba gwałtownie wzrośnie przy jednoczesnych limitowanych środkach. Pojawią się kolejki wśród pacjentów oczekujących na kolejną wizytę. Ten czas oczekiwania się po prostu wydłuży. I to nie tylko na tych co są w systemie, ale po wyczerpaniu środków również na kolejnych pacjentów pierwszorazowych. Nie jest więc to rozwiązanie problemu kolejek, choć niewątpliwie politycy zechcą przedstawić to jako sukces i dbałość o interes pacjentów.
Czyli nadal brakuje rozwiązania systemowego. Problem kolejek na wizyty w AOS jest kulą u nogi ochrony zdrowia w naszym kraju.
Praca poradni specjalistycznych i ilość porad jest pochodną wielkości obecnych kontraktów. Dlatego trudno wyobrazić sobie poprawę funkcjonowania AOS tylko dlatego, że pojawią się nowe środki na pierwszorazowe przyjęcia, bez zwiększenia wielkości całego kontraktu. Podstawowym problemem systemowym jest nieuregulowany status poradni przyszpitalnych, które wpisane do sieci szpitali nie podlegają procedurom konkursowym w przeciwieństwie do poradni specjalistycznych funkcjonujących w przychodniach i mają zapewnione środki na funkcjonowanie. Tymczasem ich praca nie ogranicza się jedynie do przyjmowania pacjentów, którzy byli hospitalizowani, ale każdy pacjent ze skierowaniem może się tam zarejestrować. De facto więc te poradnie te konsumują środki, które w części powinny być dedykowanej poradniom AOS, które uzyskują kontrakt w drodze postępowania konkursowego. Uważam, że ten problem powinien zostać rozwiązany systemowo, czyli do poradni przyszpitalnych powinni być kierowani pacjenci przed i po szpitalu, oraz narażeni na częste ponowne hospitalizacje. Zdefiniowanie tych pacjentów jest możliwe na podstawie jednorodnych grup pacjentów. Pozostali powinni być leczeni w poradniach ambulatoryjnych. Inaczej ta sytuacja, która utrzymuje się od chwili rozpoczęcia funkcjonowania sieci szpitali, miesza porządek rzeczy i poradnie w sieci szpitali, konsumując środki przeznaczone na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną, zagrażają bytowi poradni specjalistycznych funkcjonujących poza szpitalami i posiadających kontrakty uzyskane w trybie postępowania konkursowego.
Ale problemy mają również szpitale, bo nie wszystkie mogą tworzyć poradnie jednoimienne.
Tak, ponieważ funkcjonuje wiele szpitali, które nie mają jednoimiennych poradni przyszpitalnych, bo wcześniej, przed wprowadzeniem sieci one nie funkcjonowały, a ustawa o sieci szpitali nie pozwala na ich tworzenie w trybie pozakonkursowym. Dlatego dyrektorzy szpitali czekają na konkursy w rodzaju AOS, żeby takie poradnie uruchomić, a kryteria konkursowe sprzyjają szpitalom. Tym bardziej potrzebne jest rozdzielenie świadczeń w rodzaju AOS od świadczeń w poradniach przyszpitalnych, bo system popełnia błąd. Z jednej strony promuje poradnie przyszpitalne, z drugiej blokuje ich rozwój. Jeżeli nic się nie zmieni i zostaną ogłoszone konkursy na AOS, a szpitale je wygrają, to przy ograniczonych środkach przychodnie stracą kontrakty, ze stratą dla ciągłości świadczeń, którą boleśnie odczują pacjenci.
Na styku POZ i AOS również iskrzy.
Tak, ponieważ zakres świadczeń dostępny w POZ i kapitacyjny system finansowania nie sprzyjają zatrzymywaniu pacjenta w POZ, w przeciwieństwie do systemu opłaty za świadczenie w AOS. W efekcie przykładowo połowa pacjentów w poradniach kardiologicznych to pacjenci z niepowikłanym nadciśnieniem, którzy w ogóle nie powinni się tam znaleźć. Ale ponieważ wolą leczyć się u kardiologa, lekarza rodzinnego nic nie kosztuje wystawienie skierowania. Przy okazji sam pozbywa się części problemów pacjentów, których w POZ i tak jest za dużo w przeliczeniu na lekarza. Lekarzy w POZ przecież brakuje. Tymczasem w wydajnym systemie pacjent powinien być obsługiwany na najniższym możliwym poziomie, czyli w POZ. I to jest praca na lata, bo pacjenci również są przyzwyczajeni do leczenia się u specjalistów.
Powszechnie wiadomo, że w AOS są kolejki. Te kolejki są oczywiście uwzględniane w sprawozdaniach do NFZ, ale nie do końca dzieje się to na bieżąco. Rozbudowany został system kolejkowy, ale to nie rozwiązuje problemu kolejek na wizytę pierwszorazową. Do niektórych poradni na wizytę czeka się nawet parę lat. Politycy to wiedzą. Wiedzą również, że w razie przeznaczenia większych środków kolejki doraźnie się zmniejszą. Dlatego przed wyborami samorządowymi NFZ wpadł na pomysł, aby zwiększyć nakłady na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną, ale jedynie w zakresie przyjmowania pacjentów, którzy na wizytę przychodzą po raz pierwszy i pod warunkiem zapewnienia dodatkowej kadry w dodatkowych godzinach. Pomysł jest więc taki, aby w dodatkowych godzinach przyjmować pacjentów, którzy obecnie czekają wiele miesięcy na wizytę u specjalisty. To złudne rozwiązanie problemu, bo jednocześnie NFZ nie zwiększa środków na kontrakty podstawowe. Czyli po przyjęciu dodatkowej liczby pacjentów, po zarejestrowaniu ich w systemie, pojawi się problem kolejnych wizyt. Ich liczba gwałtownie wzrośnie przy jednoczesnych limitowanych środkach. Pojawią się kolejki wśród pacjentów oczekujących na kolejną wizytę. Ten czas oczekiwania się po prostu wydłuży. I to nie tylko na tych co są w systemie, ale po wyczerpaniu środków również na kolejnych pacjentów pierwszorazowych. Nie jest więc to rozwiązanie problemu kolejek, choć niewątpliwie politycy zechcą przedstawić to jako sukces i dbałość o interes pacjentów.
Czyli nadal brakuje rozwiązania systemowego. Problem kolejek na wizyty w AOS jest kulą u nogi ochrony zdrowia w naszym kraju.
Praca poradni specjalistycznych i ilość porad jest pochodną wielkości obecnych kontraktów. Dlatego trudno wyobrazić sobie poprawę funkcjonowania AOS tylko dlatego, że pojawią się nowe środki na pierwszorazowe przyjęcia, bez zwiększenia wielkości całego kontraktu. Podstawowym problemem systemowym jest nieuregulowany status poradni przyszpitalnych, które wpisane do sieci szpitali nie podlegają procedurom konkursowym w przeciwieństwie do poradni specjalistycznych funkcjonujących w przychodniach i mają zapewnione środki na funkcjonowanie. Tymczasem ich praca nie ogranicza się jedynie do przyjmowania pacjentów, którzy byli hospitalizowani, ale każdy pacjent ze skierowaniem może się tam zarejestrować. De facto więc te poradnie te konsumują środki, które w części powinny być dedykowanej poradniom AOS, które uzyskują kontrakt w drodze postępowania konkursowego. Uważam, że ten problem powinien zostać rozwiązany systemowo, czyli do poradni przyszpitalnych powinni być kierowani pacjenci przed i po szpitalu, oraz narażeni na częste ponowne hospitalizacje. Zdefiniowanie tych pacjentów jest możliwe na podstawie jednorodnych grup pacjentów. Pozostali powinni być leczeni w poradniach ambulatoryjnych. Inaczej ta sytuacja, która utrzymuje się od chwili rozpoczęcia funkcjonowania sieci szpitali, miesza porządek rzeczy i poradnie w sieci szpitali, konsumując środki przeznaczone na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną, zagrażają bytowi poradni specjalistycznych funkcjonujących poza szpitalami i posiadających kontrakty uzyskane w trybie postępowania konkursowego.
Ale problemy mają również szpitale, bo nie wszystkie mogą tworzyć poradnie jednoimienne.
Tak, ponieważ funkcjonuje wiele szpitali, które nie mają jednoimiennych poradni przyszpitalnych, bo wcześniej, przed wprowadzeniem sieci one nie funkcjonowały, a ustawa o sieci szpitali nie pozwala na ich tworzenie w trybie pozakonkursowym. Dlatego dyrektorzy szpitali czekają na konkursy w rodzaju AOS, żeby takie poradnie uruchomić, a kryteria konkursowe sprzyjają szpitalom. Tym bardziej potrzebne jest rozdzielenie świadczeń w rodzaju AOS od świadczeń w poradniach przyszpitalnych, bo system popełnia błąd. Z jednej strony promuje poradnie przyszpitalne, z drugiej blokuje ich rozwój. Jeżeli nic się nie zmieni i zostaną ogłoszone konkursy na AOS, a szpitale je wygrają, to przy ograniczonych środkach przychodnie stracą kontrakty, ze stratą dla ciągłości świadczeń, którą boleśnie odczują pacjenci.
Na styku POZ i AOS również iskrzy.
Tak, ponieważ zakres świadczeń dostępny w POZ i kapitacyjny system finansowania nie sprzyjają zatrzymywaniu pacjenta w POZ, w przeciwieństwie do systemu opłaty za świadczenie w AOS. W efekcie przykładowo połowa pacjentów w poradniach kardiologicznych to pacjenci z niepowikłanym nadciśnieniem, którzy w ogóle nie powinni się tam znaleźć. Ale ponieważ wolą leczyć się u kardiologa, lekarza rodzinnego nic nie kosztuje wystawienie skierowania. Przy okazji sam pozbywa się części problemów pacjentów, których w POZ i tak jest za dużo w przeliczeniu na lekarza. Lekarzy w POZ przecież brakuje. Tymczasem w wydajnym systemie pacjent powinien być obsługiwany na najniższym możliwym poziomie, czyli w POZ. I to jest praca na lata, bo pacjenci również są przyzwyczajeni do leczenia się u specjalistów.