Specjalizacje, Kategorie, Działy

Bożena Janicka o tym, jaka powinna być opieka koordynowana

Udostępnij:
Opieka koordynowana powinna się kształtować oddolnie, bo wówczas jest tańsza i bardziej efektywna, bo odpowiada na rzeczywiste potrzeby, a nie sterowana centralnie, bo wtedy kosztuje więcej i jest zbiurokratyzowana i nie zaspokaja oczekiwań zdrowotnych – mówi Bożena Janicka, prezes PPOZ.
Dlaczego nie sposób objąć propozycjami resortu zdrowia całego POZ? Bo brakuje kadr oraz pieniędzy. Pacjentów zapisanych na listach jest zbyt dużo, liczbę lekarzy rodzinnych należałoby podwoić. Dlatego trzeba zachęcać młodych do wyboru medycyny rodzinnej jako specjalizacji, tym bardziej że pacjenci najwyżej oceniają właśnie POZ i to tu chcą się leczyć. Do koordynacji nie wystarczy 25 tys. lekarzy rodzinnych. Poza tym w razie przeniesienia opieki koordynowanej w kształcie proponowanym przez resort nakłady na POZ sięgnęłyby 50-60 procent budżetu NFZ, a na to środków nie ma. Nakłady na POZ powinny wynosić około 20-25 procent całego budżetu. Obecnie jest to około 14 procent.

Z jakiego jeszcze powodu zamierzenia ministerstwa są nierealne? Z powodów organizacyjnych. Resort zakłada, że ścieżka postępowania z pacjentem jest określona odgórnie, czyli obowiązują sztywne zapisy, co należy zrobić w sytuacji danej choroby, do jakiego specjalisty odesłać. To bez sensu, bo i specjalistów brakuje i na pierwszej wizycie nie kończy się leczenie. Poza tym nie zawsze jest potrzeba skorzystania z pomocy specjalisty. Pacjent może pozostać z powodzeniem w POZ i takie rozwiązania postulują lekarze rodzinni, aby to w POZ stwierdzać, czy rzeczywiście chory powinien odbyć wizytę u innego lekarza, czy też zostać skierowany do szpitala. Nie można w szczegółach planować postępowania z pacjentem, bo to mija się z celem. Poza tym specjaliści również pracują w POZ. Dlaczego nie rozszerzyć katalogu badań w POZ o próbę wysiłkową czy echo serca, KT? Byłoby to tańsze oraz zaspokoiło potrzeby zdrowotne pacjentów, bo opinia specjalisty byłaby uzyskiwana tylko wtedy, kiedy byłoby to niezbędne, czyli wówczas, gdy lekarz POZ już wyczerpał swoje możliwości lub, gdy zdrowie chorego rzeczywiście tego wymaga. Po takiej wizycie pacjent z powrotem wracałby do POZ, gdyż to POZ jest dedykowane do prowadzenia pacjenta w stanie stabilnym. Jaki jest interes w tym, aby w razie nie spełnienia jednego z wymogów ministerstwa pod względem realizacji planu leczenia i konsultacji pacjent tracił wszystko? A to właśnie proponuje resort. Tymczasem to lekarz rodzinny widzi całego pacjenta i wie jak zadziałać, aby jedna choroba nie powodowała drugiej, to on rozpoznaje chorobę na wczesnym etapie.

Dlatego lekarze rodzinni mówią o takiej opiece koordynowanej, którą koordynowałby lekarz POZ. Tymczasem ministerstwo proponuje rozwiązania, które nie służą pacjentowi. Bo, albo ma on zostać skierowany do szpitala, jeśli jego stan pogarsza się na tyle, że jest to konieczne, albo wymaga natychmiastowego odesłania do specjalisty. Nie tędy droga. Lekarz POZ ani nie chce doprowadzać do takiej sytuacji, kiedy jego podopieczny wymaga szpitala. Nie potrzebuje również ciągłych konsultacji w AOS. Samodzielnie może prowadzić pacjenta i oczekuje, aby resort zdrowia mu w tym pomógł, a nie przeszkadzał.

Zamiast tego ministerstwo rozbudowuje biurokrację, której nie sposób przenieść na 9 tys. praktyk i której nie są w stanie udźwignąć małe placówki. To powoduje zamykanie tych mniejszych praktyk, a przecież nie o to chodzi. Lekarz rodzinny musi być blisko pacjenta, a ten nie zawsze może dojechać do placówki dużej oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od jego miejsca zamieszkania. O tym również należy pamiętać kształtując opiekę podstawową.

Koordynacja odgórna niczego nie usprawnia jeżeli chodzi o system ochrony zdrowia i nie daje żadnych korzyści pacjentowi. W przeciwieństwie do koordynacji oddolnej, która usprawnia system udzielania świadczeń (eliminuje niepotrzebne wizyty u specjalisty) i daje wymierne korzyści pacjentowi ( skraca czas oczekiwania na poradę specjalistyczną).

Czy już jest za późno? Jest późno, bo ustawa o POZ działa i resort realizuje pilotaż POZ Plus, który wyklucza koordynację taką, której chcieliby lekarze rodzinni, i małe praktyki giną. Jeszcze jest czas na wnioski, ale obawiam się, że ministerstwo już nie zawróci z obranej drogi, choć przyzwolenia społecznego na jego propozycje nie ma. Pacjenci nogami wybierają lekarzy POZ, nie specjalistów, do których muszą dojechać. Czy jest taki sens w sytuacji, kiedy trzeba zdjąć szwy z dłoni?
 
Partner serwisu
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.