archiwum
COVID-19 wyostrzył choroby psychiczne i zagubił pacjentów kardiologicznych
Autor: Krystian Lurka
Data: 07.12.2020
Źródło: Menedżer Zdrowia i Fundacja My Pacjenci/IK
Działy:
Aktualności w Lekarz POZ
Aktualności
Prof. Janusz Heitzman, prof. Barbara Remberk i prof. Grzegorz Opolski – psychiatrzy i kardiolog – mówią „Menedżerowi Zdrowia”, jakie straty w dobie pandemii ponoszą ich dziedziny. Prezentujemy fragmenty wypowiedzi. Więcej o krajobrazie polskiej medycyny w trakcie pandemii w numerze 11-12/2020 czasopisma.
Prof. Janusz Heitzman, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i pełnomocnik ministra zdrowia do spraw psychiatrii sądowej:
– Jakie są negatywne skutki? To, że koronawirus spowodował zaostrzenie niektórych objawów u pacjentów – zaczęły narastać zaburzenia lękowe i związane z reakcjami depresyjnymi. Jest to odpowiedź na sytuację trudną, zagrożenia życia i zdrowia, na niepokój społeczny i brak poczucia bezpieczeństwa, na co pacjenci, zwłaszcza ci, u których obraz choroby koncentrował się na śledzeniu swojego zdrowia, nie tylko psychicznego, ale i somatycznego, zwracali szczególną uwagę. Kontrolowanie stanu zdrowia związane było z tym, że rządowe komunikaty docierające do chorujących psychicznie są przez nich odbierane w sposób o wiele bardziej zdramatyzowany. Pacjenci są wrażliwi na wszelkiego rodzaju niejasności w komunikacie, które zagrażają ich poczuciu wewnętrznego bezpieczeństwa. W sytuacji pandemicznego zagrożenia więcej uwagi poświęcają na śledzenie tego, o czym mówi się w telewizji, radiu i w prasie. Zastanawiają się przy tym, gdzie powinni się zgłosić w przypadku przeziębienia, czy mogą i czy powinni zrobić sobie test na SARS-CoV-2, czy poradnia będzie otwarta, czy mogą się w ogóle zgłaszać do lekarzy. Ten brak poczucia bezpieczeństwa medycznego, organizacyjnego i informacyjnego u potrzebujących powodował i powoduje, że do podstawowych objawów psychozy mogą dołączać się nasilone reakcje o charakterze lękowym i depresyjnym. Niewątpliwie zwiększyła się populacja osób potrzebujących wsparcia ze względu na psychospołeczne konsekwencje pandemii.
Kłopotem dla psychiatrii jest też to, że podstawowa opieka zdrowotna ograniczyła przyjmowanie pacjentów głównie do tych, którzy mają objawy związane z COVID-19 lub zagrażające stany somatyczne. Ci chorzy, którzy przed pandemią podczas wizyty powiedzieliby, że nie mogą spać, że się boją, że odczuwają lęki, mają problem z dostępem do lekarza rodzinnego. Szukają wsparcia w poradniach zdrowia psychicznego proponujących im porady przez telefon.
Pojawił się również problem z trudnością albo brakiem możliwości rozliczania przez NFZ tzw. oddziału dziennego prowadzonego zdalnie. Nie można rozliczać spotkań grupowych za pośrednictwem Zoom, Skype ‘a, podczas których specjaliści rozmawiają ze swoimi pacjentami w grupie, do której przynależność ma sama w sobie walor terapeutyczny.
W opiece psychiatrycznej niesamowicie boleśnie się ujawnił też – jak go nazywam – kryzys humanitarny. Dotyczy pacjentów przewlekle chorych psychiatrycznie, uwięzionych w domach pomocy społecznej dla osób starszych z problemami o charakterze zaburzeń poznawczych, w zakładach opiekuńczo-leczniczych. Kryzys ujawnił się przede wszystkim w tym, że opieka specjalistyczna nie mogła dotrzeć do potrzebujących – co więcej, nie dlatego, że jej nie było, ale dlatego, że nie było możliwości, aby tam dotarła, aby pracownicy ochrony zdrowia tam weszli ze względu na zagrożenie epidemiczne. Miejsce DPS i ZOL w systemie ochrony zdrowia absolutnie wymaga przedyskutowania. To nie są miejsca gwarantujące bezpieczeństwo. To znaczy, że jeśli zdarzy się coś niepokojącego, chorobowego, jest o 50 proc. większe ryzyko, że nie przeżyjesz, bo jesteś w tej przestrzeni, niż gdybyś był poza nią. Możemy się zastanawiać, czy ci, którzy zostali skierowany do DPS i ZOL w dobrej wierze, nie mają poczucie krzywdy i oszustwa – że system i państwo nie odegrały swojej roli, a oni zostali umieszczeni na marginesie ryzyka przeżycia.
Prof. Barbara Remberk, konsultantka krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, kierownik Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie:
– W czasie, kiedy czynne były szkoły, coraz częściej odnotowywano przypadki wstrzymywania przyjęć na oddziały z powodu wykrycia zakażenia SARS-CoV-2 u pacjentów lub personelu medycznego, co negatywnie odbija się na dostępności oraz ciągłości opieki psychiatrycznej. Dziś sytuacja nieznacznie się poprawiła, ale mimo to na leczenie psychiatryczne zgłasza się mniej osób – z moich obserwacji wynika, że mniej więcej o 30 proc. To nie znaczy oczywiście, że wyzdrowiały, tylko że ich problemy są ukryte, dlatego że wyzwania dnia codziennego sprawiają, że te osoby po prostu spędzają czas w domu i nie otrzymują pomocy. To nie jest tak, że nie ma miejsc dla zgłaszających się pacjentów, tylko oni nie przychodzą, choć powinni. Pojawia się pytanie, co będzie, kiedy wrócimy do normalnego trybu życia. Obawiam się o te dzieci, które powinny korzystać z pomocy psychiatrycznej, a z różnych przyczyn tego nie robią. Dlatego tym bardziej czekamy na ustabilizowanie sytuacji epidemiologicznej na tyle, by wrócono do tworzenia kolejnych placówek systemu psychiatrycznej opieki zdrowotnej.
Prof. Grzegorz Opolski, internista i kardiolog, kierownik I Katedry i Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego*:
– W ostatnich miesiącach walka z pandemią była priorytetem ochrony zdrowia. Nie możemy jednak zapominać, że to choroby układu krążenia są odpowiedzialne za prawie połowę wszystkich zgonów i większość hospitalizacji Polaków.
Obserwujemy ograniczenie dostępu do opieki ambulatoryjnej, rehabilitacji kardiologicznej i leczenia szpitalnego. Wydłużył się czas oczekiwania na zabiegi w trybie planowym i przyspieszonym. Nastąpiło zmniejszenie liczby hospitalizacji pacjentów z zawałem serca o mniej więcej 30 proc. Jednocześnie znacznie wydłużył się czas od wystąpienia bólu zawałowego do hospitalizacji, co jest niekorzystnym czynnikiem rokowniczym.
Apelujemy, by osoby z bólem, uciskiem w klatce piersiowej nie zwlekały i niezwłocznie udały się do lekarza. Przypominany o konieczności zgłaszania się na wizyty kontrolne przez pacjentów z przewlekłymi chorobami sercowo-naczyniowymi, takimi jak nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa i zaburzenia rytmu. Mamy doświadczenie wynikające z pandemii, że można niektóre z tych procedur przenieść w system opieki ambulatoryjnej lub hospitalizacji jednodniowych.
Konieczna jest lepsza organizacja i koordynacja między opieką szpitalną a ambulatoryjną opieką specjalistyczną i POZ. Ważną i użyteczną rolę odgrywa obecnie teleporada, aczkolwiek najpierw należy przygotować pacjenta do tego typu wizyt. Jest to niezwykle ważne dla podniesienia efektywności tych wizyt.
*komentarz prof. Opolskiego powstał na podstawie materiałów Fundacji My Pacjenci.
Wypowiedzi w całości i więcej artykułów na ten temat w „Menedżerze Zdrowia” 11-12/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
– Jakie są negatywne skutki? To, że koronawirus spowodował zaostrzenie niektórych objawów u pacjentów – zaczęły narastać zaburzenia lękowe i związane z reakcjami depresyjnymi. Jest to odpowiedź na sytuację trudną, zagrożenia życia i zdrowia, na niepokój społeczny i brak poczucia bezpieczeństwa, na co pacjenci, zwłaszcza ci, u których obraz choroby koncentrował się na śledzeniu swojego zdrowia, nie tylko psychicznego, ale i somatycznego, zwracali szczególną uwagę. Kontrolowanie stanu zdrowia związane było z tym, że rządowe komunikaty docierające do chorujących psychicznie są przez nich odbierane w sposób o wiele bardziej zdramatyzowany. Pacjenci są wrażliwi na wszelkiego rodzaju niejasności w komunikacie, które zagrażają ich poczuciu wewnętrznego bezpieczeństwa. W sytuacji pandemicznego zagrożenia więcej uwagi poświęcają na śledzenie tego, o czym mówi się w telewizji, radiu i w prasie. Zastanawiają się przy tym, gdzie powinni się zgłosić w przypadku przeziębienia, czy mogą i czy powinni zrobić sobie test na SARS-CoV-2, czy poradnia będzie otwarta, czy mogą się w ogóle zgłaszać do lekarzy. Ten brak poczucia bezpieczeństwa medycznego, organizacyjnego i informacyjnego u potrzebujących powodował i powoduje, że do podstawowych objawów psychozy mogą dołączać się nasilone reakcje o charakterze lękowym i depresyjnym. Niewątpliwie zwiększyła się populacja osób potrzebujących wsparcia ze względu na psychospołeczne konsekwencje pandemii.
Kłopotem dla psychiatrii jest też to, że podstawowa opieka zdrowotna ograniczyła przyjmowanie pacjentów głównie do tych, którzy mają objawy związane z COVID-19 lub zagrażające stany somatyczne. Ci chorzy, którzy przed pandemią podczas wizyty powiedzieliby, że nie mogą spać, że się boją, że odczuwają lęki, mają problem z dostępem do lekarza rodzinnego. Szukają wsparcia w poradniach zdrowia psychicznego proponujących im porady przez telefon.
Pojawił się również problem z trudnością albo brakiem możliwości rozliczania przez NFZ tzw. oddziału dziennego prowadzonego zdalnie. Nie można rozliczać spotkań grupowych za pośrednictwem Zoom, Skype ‘a, podczas których specjaliści rozmawiają ze swoimi pacjentami w grupie, do której przynależność ma sama w sobie walor terapeutyczny.
W opiece psychiatrycznej niesamowicie boleśnie się ujawnił też – jak go nazywam – kryzys humanitarny. Dotyczy pacjentów przewlekle chorych psychiatrycznie, uwięzionych w domach pomocy społecznej dla osób starszych z problemami o charakterze zaburzeń poznawczych, w zakładach opiekuńczo-leczniczych. Kryzys ujawnił się przede wszystkim w tym, że opieka specjalistyczna nie mogła dotrzeć do potrzebujących – co więcej, nie dlatego, że jej nie było, ale dlatego, że nie było możliwości, aby tam dotarła, aby pracownicy ochrony zdrowia tam weszli ze względu na zagrożenie epidemiczne. Miejsce DPS i ZOL w systemie ochrony zdrowia absolutnie wymaga przedyskutowania. To nie są miejsca gwarantujące bezpieczeństwo. To znaczy, że jeśli zdarzy się coś niepokojącego, chorobowego, jest o 50 proc. większe ryzyko, że nie przeżyjesz, bo jesteś w tej przestrzeni, niż gdybyś był poza nią. Możemy się zastanawiać, czy ci, którzy zostali skierowany do DPS i ZOL w dobrej wierze, nie mają poczucie krzywdy i oszustwa – że system i państwo nie odegrały swojej roli, a oni zostali umieszczeni na marginesie ryzyka przeżycia.
Prof. Barbara Remberk, konsultantka krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, kierownik Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie:
– W czasie, kiedy czynne były szkoły, coraz częściej odnotowywano przypadki wstrzymywania przyjęć na oddziały z powodu wykrycia zakażenia SARS-CoV-2 u pacjentów lub personelu medycznego, co negatywnie odbija się na dostępności oraz ciągłości opieki psychiatrycznej. Dziś sytuacja nieznacznie się poprawiła, ale mimo to na leczenie psychiatryczne zgłasza się mniej osób – z moich obserwacji wynika, że mniej więcej o 30 proc. To nie znaczy oczywiście, że wyzdrowiały, tylko że ich problemy są ukryte, dlatego że wyzwania dnia codziennego sprawiają, że te osoby po prostu spędzają czas w domu i nie otrzymują pomocy. To nie jest tak, że nie ma miejsc dla zgłaszających się pacjentów, tylko oni nie przychodzą, choć powinni. Pojawia się pytanie, co będzie, kiedy wrócimy do normalnego trybu życia. Obawiam się o te dzieci, które powinny korzystać z pomocy psychiatrycznej, a z różnych przyczyn tego nie robią. Dlatego tym bardziej czekamy na ustabilizowanie sytuacji epidemiologicznej na tyle, by wrócono do tworzenia kolejnych placówek systemu psychiatrycznej opieki zdrowotnej.
Prof. Grzegorz Opolski, internista i kardiolog, kierownik I Katedry i Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego*:
– W ostatnich miesiącach walka z pandemią była priorytetem ochrony zdrowia. Nie możemy jednak zapominać, że to choroby układu krążenia są odpowiedzialne za prawie połowę wszystkich zgonów i większość hospitalizacji Polaków.
Obserwujemy ograniczenie dostępu do opieki ambulatoryjnej, rehabilitacji kardiologicznej i leczenia szpitalnego. Wydłużył się czas oczekiwania na zabiegi w trybie planowym i przyspieszonym. Nastąpiło zmniejszenie liczby hospitalizacji pacjentów z zawałem serca o mniej więcej 30 proc. Jednocześnie znacznie wydłużył się czas od wystąpienia bólu zawałowego do hospitalizacji, co jest niekorzystnym czynnikiem rokowniczym.
Apelujemy, by osoby z bólem, uciskiem w klatce piersiowej nie zwlekały i niezwłocznie udały się do lekarza. Przypominany o konieczności zgłaszania się na wizyty kontrolne przez pacjentów z przewlekłymi chorobami sercowo-naczyniowymi, takimi jak nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa i zaburzenia rytmu. Mamy doświadczenie wynikające z pandemii, że można niektóre z tych procedur przenieść w system opieki ambulatoryjnej lub hospitalizacji jednodniowych.
Konieczna jest lepsza organizacja i koordynacja między opieką szpitalną a ambulatoryjną opieką specjalistyczną i POZ. Ważną i użyteczną rolę odgrywa obecnie teleporada, aczkolwiek najpierw należy przygotować pacjenta do tego typu wizyt. Jest to niezwykle ważne dla podniesienia efektywności tych wizyt.
*komentarz prof. Opolskiego powstał na podstawie materiałów Fundacji My Pacjenci.
Wypowiedzi w całości i więcej artykułów na ten temat w „Menedżerze Zdrowia” 11-12/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.