iStock
Dłuższe kolejki do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej
Działy:
Aktualności w Lekarz POZ
Aktualności
Tagi: | Jacek Krajewski |
Kłopoty z dostępem do POZ są spowodowane między innymi tym, że zamiast lekarzy rodzinnych poradnia zatrudnia internistów i pediatrów, którzy mogą zajmować się – odpowiednio – tylko dorosłymi albo tylko dziećmi.
Z przepisów wynika, że liczba pacjentów zapisanych do jednego lekarza podstawowej opieki zdrowotnej nie powinna przekraczać 2,5 tys. Kłopot zaczyna się, gdy zamiast lekarzy rodzinnych poradnia zatrudnia internistów i pediatrów, którzy mogą zajmować się – odpowiednio – tylko dorosłymi albo tylko dziećmi. – Wówczas w sezonie infekcyjnym można nie doczekać wizyty u lekarza, który powinien przyjąć nas w ramach systemu publicznego – ocenia „Rzeczpospolita” i podkreśla, że „u szczytu sezonu infekcyjnego dostanie się do poradni podstawowej opieki zdrowotnej graniczy z cudem, szczególnie w dużych miastach”.
Zdaniem części specjalistów taki podział lekarzy jest szkodliwy, a nawet niebezpieczny.
Internista czy pediatra powinni bowiem móc, pod nieobecność lekarza rodzinnego, przeprowadzić kontrolę u dziecka czy dorosłego.
– Nadmierna atomizacja medycyny i podzielenie lekarzy na wąskie specjalizacje, nawet w podstawowej opiece zdrowotnej, prowadzi do wydłużenia się kolejek – twierdzi Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego i lekarz rodzinny, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Zaznacza, że „jeśli wciąż będziemy dzielić kompetencje na coraz więcej specjalności, nie będzie komu leczyć chorób podstawowych”.
– Tam, gdzie w poradniach POZ pracują głównie specjaliści chorób wewnętrznych i pediatrzy, częściej dochodzi do sytuacji, gdy nie można dostać się do lekarza. Wystarczy, że pediatra zachoruje, a jego kolega specjalizujący się w leczeniu dorosłych nie będzie chciał przyjąć dziecka, twierdząc, że nie zna się na leczeniu osób poniżej 18. roku życia – mówi prezes Krajewski.
Przeczytaj także: „Instytucje odpowiedzialne za kreowanie polityki zdrowotnej są zbyt szpitalocentryczne”.
Zdaniem części specjalistów taki podział lekarzy jest szkodliwy, a nawet niebezpieczny.
Internista czy pediatra powinni bowiem móc, pod nieobecność lekarza rodzinnego, przeprowadzić kontrolę u dziecka czy dorosłego.
– Nadmierna atomizacja medycyny i podzielenie lekarzy na wąskie specjalizacje, nawet w podstawowej opiece zdrowotnej, prowadzi do wydłużenia się kolejek – twierdzi Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego i lekarz rodzinny, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Zaznacza, że „jeśli wciąż będziemy dzielić kompetencje na coraz więcej specjalności, nie będzie komu leczyć chorób podstawowych”.
– Tam, gdzie w poradniach POZ pracują głównie specjaliści chorób wewnętrznych i pediatrzy, częściej dochodzi do sytuacji, gdy nie można dostać się do lekarza. Wystarczy, że pediatra zachoruje, a jego kolega specjalizujący się w leczeniu dorosłych nie będzie chciał przyjąć dziecka, twierdząc, że nie zna się na leczeniu osób poniżej 18. roku życia – mówi prezes Krajewski.
Przeczytaj także: „Instytucje odpowiedzialne za kreowanie polityki zdrowotnej są zbyt szpitalocentryczne”.