Kłótnia szpitali i lekarzy POZ o badania diagnostyczne
Autor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 21.07.2015
Źródło: MK
Lekarze POZ celowo nie zlecają badań diagnostycznych swoim pacjentom, przerzucając ciężar ich finansowania na szpitale – zarzucają przedstawiciele lecznic. To bezpodstawne oskarżenia – odpowiadają lekarze rodzinni.
Eksperci podnoszą, że zwiększenie stawki kapitacyjnej lekarzom POZ z 96 do 140 zł od początku tego roku miało na celu zmotywowanie do zlecania większej liczby badań diagnostycznych i tym samym odciążenia szpitali z ich wykonywania. Jak podają media, tak się jednak nie stało. Ze statystyk, do których dotarł „Dziennik Gazeta Prawna”, wynika, że przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej poinformowały NFZ o wykonaniu w pierwszym kwartale tego roku 24,76 mln badań. W całym zeszłym roku było ich ok. 100 mln. Z grubsza, kwartalnie – tyle samo. Czy lekarze POZ zwyczajnie wzięli sobie podwyżkę do kieszeni? Co to oznacza dla AOS i szpitali?
- Jeśli lekarz POZ nie zleca badań diagnostycznych to największe tego konsekwencje odczuwają izby przyjęć i SORy w szpitalach, bo tam pojawiają się pacjenci ze swoimi dolegliwościami – mówi Elżbieta Gelert, poseł na Sejm i członek sejmowej Komisji Zdrowia. – Prościej jest też wystawić skierowanie do specjalisty i jego obciążyć kosztami. To efekt tego, że nie ma nakazu sprawozdawczości w zakresie ilości i kwot pod groźbą zwrotu pieniędzy a my jesteśmy przyzwyczajeni, że jak się czegoś jasno nie nakaże, to można tego nie wykonywać – dodaje.
- Zwiększenie pieniędzy dla POZ miało na calu zwiększenie ilości badań diagnostycznych i tym samym przytrzymać leczenia pacjentów w POZ, a specjalista, czy szpital to miała być ostateczność – mówi Janusz Atłachowicz, wiceprezes STOMOZ. – Jeśli nie zwiększyła się liczba badań można podejrzewać, że sposób leczenia nie uległ zmianie, czyli dalej pacjenci trafiają do szpitali. Być może dzieje się tak dlatego, że lekarze rodzinni wyższą stawką kapitacyjną zrekompensowali sobie część ponoszonych kosztów. Czyli z pomysłu ministerstwa wynika to samo, co w przypadku ustawy refundacyjnej, że za zmiany płacą pacjenci z własnej kieszeni – dodaje.
Lekarze rodzinni się bronią i twierdzą, że zlecają badania zawsze kiedy jest to potrzebne, ale zachowują prawo do zlecania ich w sposób racjonalny. Joanna Szeląg z Kolegium Lekarzy Rodzinnych twierdzi, że nie można jednoznacznie stwierdzić, że badań wykonano mniej niż w ubiegłym roku, ponieważ NFZ ma dane dopiero za pierwszy kwartał a sama sprawozdawczość jest niedoskonała.
- To nieprawda, że stawka kapitacyjna wzrosła do 140 zł – mówi Joanna Szeląg – Owszem wzrosła nominalnie, ale nie wzrosły środki na podstawową opiekę zdrowotną, bo jednocześnie zabrano nam pulę przeznaczaną na diagnostykę i leczenie osób z chorobami krążenia, czy cukrzyków, doszli pacjenci okulistyczni i dermatologiczni.
Jej zdaniem po weryfikacji pacjentów w eWUŚ o około 10 procent zmniejszyła się populacja pacjentów POZ. Na zmianach zyskała najbardziej populacja pediatryczna, a straciła geriatryczna.
Lekarze rodzinni podczas negocjacji z resortem postulowali odrębną pulę środków na badania diagnostyczne. -Ale argumentacja resortu zdrowia była taka, że przy takim rozwiązaniu pieniądze skończyłyby się po jednej trzeciej miesiąca – mówi Szeląg.
- Jeśli lekarz POZ nie zleca badań diagnostycznych to największe tego konsekwencje odczuwają izby przyjęć i SORy w szpitalach, bo tam pojawiają się pacjenci ze swoimi dolegliwościami – mówi Elżbieta Gelert, poseł na Sejm i członek sejmowej Komisji Zdrowia. – Prościej jest też wystawić skierowanie do specjalisty i jego obciążyć kosztami. To efekt tego, że nie ma nakazu sprawozdawczości w zakresie ilości i kwot pod groźbą zwrotu pieniędzy a my jesteśmy przyzwyczajeni, że jak się czegoś jasno nie nakaże, to można tego nie wykonywać – dodaje.
- Zwiększenie pieniędzy dla POZ miało na calu zwiększenie ilości badań diagnostycznych i tym samym przytrzymać leczenia pacjentów w POZ, a specjalista, czy szpital to miała być ostateczność – mówi Janusz Atłachowicz, wiceprezes STOMOZ. – Jeśli nie zwiększyła się liczba badań można podejrzewać, że sposób leczenia nie uległ zmianie, czyli dalej pacjenci trafiają do szpitali. Być może dzieje się tak dlatego, że lekarze rodzinni wyższą stawką kapitacyjną zrekompensowali sobie część ponoszonych kosztów. Czyli z pomysłu ministerstwa wynika to samo, co w przypadku ustawy refundacyjnej, że za zmiany płacą pacjenci z własnej kieszeni – dodaje.
Lekarze rodzinni się bronią i twierdzą, że zlecają badania zawsze kiedy jest to potrzebne, ale zachowują prawo do zlecania ich w sposób racjonalny. Joanna Szeląg z Kolegium Lekarzy Rodzinnych twierdzi, że nie można jednoznacznie stwierdzić, że badań wykonano mniej niż w ubiegłym roku, ponieważ NFZ ma dane dopiero za pierwszy kwartał a sama sprawozdawczość jest niedoskonała.
- To nieprawda, że stawka kapitacyjna wzrosła do 140 zł – mówi Joanna Szeląg – Owszem wzrosła nominalnie, ale nie wzrosły środki na podstawową opiekę zdrowotną, bo jednocześnie zabrano nam pulę przeznaczaną na diagnostykę i leczenie osób z chorobami krążenia, czy cukrzyków, doszli pacjenci okulistyczni i dermatologiczni.
Jej zdaniem po weryfikacji pacjentów w eWUŚ o około 10 procent zmniejszyła się populacja pacjentów POZ. Na zmianach zyskała najbardziej populacja pediatryczna, a straciła geriatryczna.
Lekarze rodzinni podczas negocjacji z resortem postulowali odrębną pulę środków na badania diagnostyczne. -Ale argumentacja resortu zdrowia była taka, że przy takim rozwiązaniu pieniądze skończyłyby się po jednej trzeciej miesiąca – mówi Szeląg.