123RF
Konieczność intensywnego leczenia kardiologicznego – polska specjalność
Redaktor: Iwona Konarska
Data: 20.01.2022
Źródło: Zbigniew Wojtasiński/PAP
Działy:
Aktualności w Lekarz POZ
Aktualności
Tagi: | kardiologia interwencyjna, Wojciech Wojakowski, Maciej Lesiak, Michał Dzięgielewski, Daniel Rutkowski, Tomasz Hryniewiecki |
W leczeniu ostrych zawałów serca oraz innych schorzeń kardiologicznych trzeba jak najszybciej zwiększyć wycenę zabiegów kardiologii interwencyjnej. Część takich zabiegów jest dla szpitali nieopłacalna.
Eksperci mówili o tym podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Kardiologii, poświęconego kondycji kardiologii interwencyjnej w Polsce. Zwrócili uwagę, że w naszym kraju, w przeciwieństwie do najbardziej rozwiniętych państw europejskich, choroby sercowo-naczyniowe są główną przyczyną zgonów. W Europie Zachodniej pod tym względem przeważają już choroby nowotworowe. Stąd wynika konieczność wykonywania większej liczby zabiegów kardiologicznych, w tym kardiologii interwencyjnej. Tym bardziej że naprawa tętnic wieńcowych zmniejsza liczbę zgonów z powodu choroby wieńcowej, a nie tylko poprawia dolegliwości.
– Z powodu wysokiego u nas obciążenia chorobami sercowo-naczyniowymi i większego ryzyka kardiologicznego Polska populacja wymaga bardziej intensywnego leczenia – zaznaczył prof. Wojciech Wojakowski z Kliniki Kardiologii i Chorób Strukturalnych Serca III Katedry Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Dodał, że wzrasta liczba pacjentów wymagających leczenia przy użyciu złożonych tzw. procedur endowaskularnych (kardiologii interwencyjnej).
Jeszcze bardziej przyczyniła się do tego pandemia COVID-19, na dodatek wielu pacjentów zaniedbało kontrolowanie i leczenie chorób sercowo-naczyniowych. Należy zatem liczyć się z tym, że chorzy coraz częściej będą zgłaszać się z bardziej zaawansowanym schorzeniem, związanym z chorobą wieńcową, nadciśnieniem tętniczym oraz cukrzycą. Tymczasem spadła wycena niektórych procedur kardiologii interwencyjnej, co sprawia, że dla szpitali przestały lub przestają być opłacalne – mówiono na konferencji.
– Koszty podstawowych zabiegów wieńcowych przekraczają refundację Narodowego Funduszu Zdrowia – powiedział kierownik Katedry i Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, prof. Maciej Lesiak. Jego zdaniem najbardziej jest to widoczne na przykładzie koronarografii (zabiegu diagnostycznego, pozwalającego skontrolować drożność naczyń wieńcowych serca).
Z przedstawionych przez specjalistę danych wynika, że koszty tego zabiegu od 2015 r. w coraz większym stopniu przekraczają wycenę tej procedury. W przypadku leczenia inwazyjnego (jednoetapowego) w razie ostrego zawału serca (polegającego na udrożnieniu tętnic wieńcowych) w 2021 r. wycena tylko w nieznacznym stopniu (o 715 zł) przewyższała jej koszty. W przypadku leczenia dwuetapowego, gdy zabieg jest bardziej rozległy, w ubiegłym roku koszty były już o 2219 zł większe od wyceny.
Zdaniem prof. Macieja Lesiaka wzrost kosztów tych zabiegów nie jest związany z wyższymi cenami sprzętu medycznego, np. stentów, lecz z rosnącymi kosztami hospitalizacji. – Koszty pobytu pacjentów w szpitalach będą jeszcze wyższe w 2022 r. z powodu wzrostu cen energii – dodał.
Dyrektor Departamentu Lecznictwa Ministerstwa Zdrowia Michał Dzięgielewski przyznał, że ceny procedur w kardiologii interwencyjnej nie były zmieniane od kilku lat. – Konieczne jest ponowne dokonanie wyceny procedur w kardiologii, ponieważ zmieniły się koszty poszczególnych świadczeń – zaznaczył.
Zastępca dyrektora Departamentu Świadczeń Opieki Zdrowotnej Narodowego Funduszu Zdrowia Daniel Rutkowski wyjaśnił, że zmiana wyceny sprzed kilku lat nie wpłynęła na dostępność do tych świadczeń. – Doszła pandemia i w 2020 r. liczba świadczeń znacząco spadła, w angioplastykach planowych o 20 proc. w porównaniu z 2019 r., a zabiegów w zawale serca – o 5–10 proc. – mówił.
Stwierdził też, że w 2021 r. była lepsza sytuacja niż w 2020 r. pod względem liczby tych zabiegów, „ale nie możemy mówić o nadrobieniu tzw. długu zdrowotnego”. – Liczba zabiegów zbliżyła się jedynie do tej, która była przed pandemią, czyli w 2019 r., nadal jednak spadek sięga 5–10 proc. w porównaniu z 2019 r. – tłumaczył Daniel Rutkowski. Wyraził opinię, że „jeśli chodzi o ogólny wzrost kosztów, to powinno być jakieś systemowe rozwiązanie w całej służbie zdrowia”.
Dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowa w Warszawie, prof. Tomasz Tadeusz Hryniewiecki przyznał, że w kardiologii są procedury niedoszacowane, do nich należą zabiegi kardiologii interwencyjnej, ale są też takie, które są lepiej finansowane. – Chodzi teraz o to, żeby to urealnić – zaznaczył. Jego zdaniem najbardziej odczuwają to ośrodki wykonujące głównie tego typu zabiegi. Dodał jednak, że był taki okres, kiedy procedury te były przeszacowane. – Potrzebna jest szybka aktualizacja wyceny tych procedur. Potrafimy leczyć nowocześnie i chcemy mieć taką możliwość – podkreślił.
Według specjalisty w Warszawie jest zbyt dużo pracowni hemodynamicznych, w których wykonywane są całodobowo zabiegi kardiologii interwencyjnej. – W województwie mazowieckim jest ich tyle, że Narodowy Instytut Kardiologii może wykonać jeden zabieg leczenia zawału interwencyjnego w ciągu doby, gdyż pacjenci trafiają do innych ośrodków finansowanych ze środków publicznych. Zarządzanie tymi ośrodkami jest niewłaściwe, nie potrzeba aż tylu pracowni hemodynamicznych, by zapewnić bezpieczeństwo pacjentom – dodał prof. Hryniewiecki.
Tytuł pochodzi od redakcji
– Z powodu wysokiego u nas obciążenia chorobami sercowo-naczyniowymi i większego ryzyka kardiologicznego Polska populacja wymaga bardziej intensywnego leczenia – zaznaczył prof. Wojciech Wojakowski z Kliniki Kardiologii i Chorób Strukturalnych Serca III Katedry Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Dodał, że wzrasta liczba pacjentów wymagających leczenia przy użyciu złożonych tzw. procedur endowaskularnych (kardiologii interwencyjnej).
Jeszcze bardziej przyczyniła się do tego pandemia COVID-19, na dodatek wielu pacjentów zaniedbało kontrolowanie i leczenie chorób sercowo-naczyniowych. Należy zatem liczyć się z tym, że chorzy coraz częściej będą zgłaszać się z bardziej zaawansowanym schorzeniem, związanym z chorobą wieńcową, nadciśnieniem tętniczym oraz cukrzycą. Tymczasem spadła wycena niektórych procedur kardiologii interwencyjnej, co sprawia, że dla szpitali przestały lub przestają być opłacalne – mówiono na konferencji.
– Koszty podstawowych zabiegów wieńcowych przekraczają refundację Narodowego Funduszu Zdrowia – powiedział kierownik Katedry i Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, prof. Maciej Lesiak. Jego zdaniem najbardziej jest to widoczne na przykładzie koronarografii (zabiegu diagnostycznego, pozwalającego skontrolować drożność naczyń wieńcowych serca).
Z przedstawionych przez specjalistę danych wynika, że koszty tego zabiegu od 2015 r. w coraz większym stopniu przekraczają wycenę tej procedury. W przypadku leczenia inwazyjnego (jednoetapowego) w razie ostrego zawału serca (polegającego na udrożnieniu tętnic wieńcowych) w 2021 r. wycena tylko w nieznacznym stopniu (o 715 zł) przewyższała jej koszty. W przypadku leczenia dwuetapowego, gdy zabieg jest bardziej rozległy, w ubiegłym roku koszty były już o 2219 zł większe od wyceny.
Zdaniem prof. Macieja Lesiaka wzrost kosztów tych zabiegów nie jest związany z wyższymi cenami sprzętu medycznego, np. stentów, lecz z rosnącymi kosztami hospitalizacji. – Koszty pobytu pacjentów w szpitalach będą jeszcze wyższe w 2022 r. z powodu wzrostu cen energii – dodał.
Dyrektor Departamentu Lecznictwa Ministerstwa Zdrowia Michał Dzięgielewski przyznał, że ceny procedur w kardiologii interwencyjnej nie były zmieniane od kilku lat. – Konieczne jest ponowne dokonanie wyceny procedur w kardiologii, ponieważ zmieniły się koszty poszczególnych świadczeń – zaznaczył.
Zastępca dyrektora Departamentu Świadczeń Opieki Zdrowotnej Narodowego Funduszu Zdrowia Daniel Rutkowski wyjaśnił, że zmiana wyceny sprzed kilku lat nie wpłynęła na dostępność do tych świadczeń. – Doszła pandemia i w 2020 r. liczba świadczeń znacząco spadła, w angioplastykach planowych o 20 proc. w porównaniu z 2019 r., a zabiegów w zawale serca – o 5–10 proc. – mówił.
Stwierdził też, że w 2021 r. była lepsza sytuacja niż w 2020 r. pod względem liczby tych zabiegów, „ale nie możemy mówić o nadrobieniu tzw. długu zdrowotnego”. – Liczba zabiegów zbliżyła się jedynie do tej, która była przed pandemią, czyli w 2019 r., nadal jednak spadek sięga 5–10 proc. w porównaniu z 2019 r. – tłumaczył Daniel Rutkowski. Wyraził opinię, że „jeśli chodzi o ogólny wzrost kosztów, to powinno być jakieś systemowe rozwiązanie w całej służbie zdrowia”.
Dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowa w Warszawie, prof. Tomasz Tadeusz Hryniewiecki przyznał, że w kardiologii są procedury niedoszacowane, do nich należą zabiegi kardiologii interwencyjnej, ale są też takie, które są lepiej finansowane. – Chodzi teraz o to, żeby to urealnić – zaznaczył. Jego zdaniem najbardziej odczuwają to ośrodki wykonujące głównie tego typu zabiegi. Dodał jednak, że był taki okres, kiedy procedury te były przeszacowane. – Potrzebna jest szybka aktualizacja wyceny tych procedur. Potrafimy leczyć nowocześnie i chcemy mieć taką możliwość – podkreślił.
Według specjalisty w Warszawie jest zbyt dużo pracowni hemodynamicznych, w których wykonywane są całodobowo zabiegi kardiologii interwencyjnej. – W województwie mazowieckim jest ich tyle, że Narodowy Instytut Kardiologii może wykonać jeden zabieg leczenia zawału interwencyjnego w ciągu doby, gdyż pacjenci trafiają do innych ośrodków finansowanych ze środków publicznych. Zarządzanie tymi ośrodkami jest niewłaściwe, nie potrzeba aż tylu pracowni hemodynamicznych, by zapewnić bezpieczeństwo pacjentom – dodał prof. Hryniewiecki.
Tytuł pochodzi od redakcji