Specjalizacje, Kategorie, Działy
IKARD

Pilotaż, który obejmuje cztery najbardziej zaniedbane grupy chorób kardiologicznych

Udostępnij:
– Pandemia wydłużyła kolejki oczekujących na pomoc pacjentów, Krajowa Sieć Kardiologiczna ma przyspieszyć leczenie tych wymagających najpilniejszej pomocy specjalistycznej – mówi konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii prof. Tomasz Hryniewiecki.
Prof. Tomasz Hryniewiecki jest koordynatorem prac dotyczących przygotowania Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia na lata 2022–2033 i członkiem Rady ds. COVID-19. Zapraszamy do lektury wywiadu przeprowadzonego przez Zbigniewa Wojtasińskiego.

Aż połowa nadmiarowych zgonów w 2021 r. dotyczyła pacjentów kardiologicznych, nie licząc przypadków śmiertelnych z powodu COVID-19. O 17 proc. zwiększyła się śmiertelność sercowo-naczyniowa. Są w kardiologii jakieś dobre wieści pod koniec piątej fali pandemii?
– Na początku pandemii obawialiśmy się, że wirus SARS-CoV-2 będzie bardziej uszkadzał serce, na szczęście to się nie potwierdziło. Doszło jednak do spustoszenia organizacji opieki kardiologicznej, wydłużył się czas oczekiwania na poszczególne procedury i zabiegi oraz operacje. Pacjenci, jeśli się już zgłaszają, to często są w bardziej zaawansowanym stadium choroby. Niestety, leczenie w takiej sytuacji jest trudniejsze, a jego wyniki zwykle są gorsze.

Jakie są priorytety w kardiologii? Piąta fala nadal trwa, już teraz warto dążyć do nadrobienia tzw. długu zdrowotnego spowodowanego pandemią.
– Trzeba przede wszystkim przyspieszyć ścieżkę pacjentów wymagających pomocy kardiologicznej. Część z nich jeszcze się nawet nie zgłosiła do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej lub kardiologa, choć powinna, a inni się zgłosili, ale czekają w długiej kolejce do poradni lub oddziałów kardiologicznych. Ma w tym pomóc Krajowa Sieć Kardiologiczna, która na szczęście od prawie roku jest już przygotowywana. Powstaje również Narodowy Program Chorób Układu Krążenia przewidziany na lata 2022–2033. On też jest naszą reakcją na sytuację popandemiczną w kardiologii.

Krajowa Sieć Kardiologiczna pilotażowo dotyczy na razie jedynie woj. mazowieckiego. Obejmuje prawie 90 przychodni podstawowej opieki zdrowotnej oraz 41 poradni i oddziałów kardiologicznych. Ale wciąż to jedno województwo w kraju.
– Podczas pierwszego posiedzenia Rady ds. COVID-19, w której jestem jedynym kardiologiem, postulowałem, żeby przyśpieszyć rozszerzenie sieci na kolejne województwa i na cały kraj.

Sprawdziła się koncepcja ruchu pacjentów w ramach Krajowej Sieci Kardiologicznej?
– Tego jeszcze w pełni nie wiemy. Przygotowaliśmy ścieżki pacjentów kardiologicznych, czyli to, jak mają się oni poruszać w systemie, dokąd mają być kierowani, a potem diagnozowani i leczeni. Pilotaż obejmuje cztery grupy chorób kardiologicznych: wady zastawkowe serca, niewydolność serca, zaburzenia rytmu serca i przewodzenia oraz wtórne i oporne na leczenie nadciśnienie tętnicze. To schorzenia, w zakresie których jest najwięcej zaniedbań i najwięcej problemów.

W tym zestawie nie ma choroby wieńcowej, najczęstszego schorzenia w kardiologii.
– Choroba wieńcowa jest numerem jeden w kardiologii, ale właśnie z tego powodu opieka nad pacjentami z tym schorzeniem od wielu lat jest u nas na bardzo dobrym poziomie, zwłaszcza jeśli chodzi o leczenie ostrego zawału serca. Mamy na terenie całego kraju wiele czynnych całodobowo pracowni hemodynamicznych, zarówno w dużych miastach, jak i w mniejszych. Oprócz tego działa program KOS-Zawał zapewniający opiekę koordynowaną po zawale serca.

Ten program, służący zmniejszeniu śmiertelności po hospitalizacji, też nie obejmuje całej grupy pacjentów po zawale serca.
– To prawda, lecz ten program nie jest już tylko pilotażem, to już funkcjonujący system opieki. Wybraliśmy zatem te obszary w kardiologii, których dotąd nie zmieniano. Przykładem jest niewydolność serca, kardiolodzy od wielu lat zwracali uwagę, by poprawić opiekę nad chorymi z tym schorzeniem, bo to narastający problem zdrowotny. Mamy około 1,2 mln takich chorych. Planowany był program KONS, czyli koordynowanej opieki w niewydolności serca, ale nie wszedł on do realizacji. W przyszłości do Krajowej Sieci Kardiologicznej będzie można włączyć pacjentów z innymi schorzeniami, na przykład z zatorowością płucną, wrodzonymi wadami serca czy zaburzeniami lipidowymi.

Jak w praktyce ma wyglądać opieka w ramach KSK?
– Chodzi o to, żeby pacjent po wizycie u lekarza rodzinnego lub kardiologa w oddalonej od dużego miasta przychodni mógł szybko trafić do najbardziej doświadczonego ośrodka, z odpowiednimi możliwościami diagnostycznymi i terapeutycznymi. W Narodowym Instytucie Kardiologii gwarantujemy, że w ciągu miesiąca taka wizyta się odbędzie. A jeśli wstępne rozpoznanie zostanie potwierdzone, to prowadzone będzie dalsze postępowanie diagnostyczno-lecznicze. W ten sposób chcemy zapewnić opiekę na najwyższym poziomie, jak największej grupie chorych i tak szybko, jak tylko jest to możliwe.

Chodzi o hospitalizację?
– Nie. Aby lepiej wykorzystać możliwości, jakie mamy, chcemy bardziej korzystać z opieki ambulatoryjnej. I to jest drugi element tego sytemu. Bo często jest tak, że lekarz POZ po postawieniu rozpoznania od razu kieruje pacjenta do szpitala. Jest to zrozumiałe, obawia się, że jego pacjent bardzo długo może czekać na wizytę w poradni. Jednak nie zawsze jest to uzasadnione, z kolei inni pacjenci, wymagający hospitalizacji, dłużej czekają na przyjęcie do szpitala. Dodatkowym utrudnieniem jest pandemia, nakładająca większe wymogi sanitarne i ograniczenia. Obojętnie jednak, czy jest pandemia, czy jej nie ma, pobyt w szpitalu zawsze powinien być ostatecznością i nie może trwać dłużej, niż jest to konieczne.

Mówimy jednak o poradniach przyszpitalnych?
– Poradnie specjalistyczne przyszpitalne mają takie same możliwości diagnostyczne, a często i terapeutyczne, jak oddział łóżkowy. Powinny być zatem lepiej wykorzystane, ale też lepiej finansowane. Inne poradnie kardiologiczne, choć są oddalone od szpitali, też pełnią ważną rolę, jednak ich możliwości są mniejsze.

Dostępność do szpitali kardiologicznych jest mocno ograniczona. Pacjenci sygnalizują, że zgłaszają się do lekarzy, ale muszą czekać na przyjęcie do szpitala, szczególnie na planowe zabiegi i procedury.
– Kolejki są do wszystkich zabiegów, nawet do oddziałów kardiochirurgicznych. Przed pandemią nie było tam kolejek albo były one bardzo małe, no może z wyjątkiem oddziałów najbardziej obleganych. Powodem jest pandemia, jak również niedobór personelu. Wielu pracowników medycznych odeszło do szpitali covidowych, tak było również w Narodowym Instytucie Kardiologii. Najbardziej brakuje pracowników, których zawsze było za mało, takich jak anestezjolodzy i doświadczone pielęgniarki. Same rygory sanitarne sprawiają, że mniej chorych w ciągu dnia może być operowanych i poddanych zabiegom. Poza tym wielu pracowników chorowało, było na izolacji lub kwarantannie. To wszystko spowodowało, że możliwości leczenia były znacznie mniejsze. W pierwszej kolejności przyjmowaliśmy zatem pacjentów wymagających najbardziej pilnych hospitalizacji. Wielu jest w zaawansowanych stadiach choroby, a takich chorych trudniej się leczy, mają oni więcej powikłań i wymagają dłuższego pobytu w szpitalu.

W 2021 r. przyjmowano w szpitalach kardiologicznych więcej pacjentów niż na początku pandemii w 2020 r., gdy wielu chorych obawiało się jakiejkolwiek hospitalizacji.
– Biorąc pod uwagę wielkość kontraktów finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia to w większości szpitali w 2021 r. były one zrealizowane na poziomie ponad 80 proc. w porównaniu do okresu sprzed pandemii. Nie osiągnęliśmy zatem wcześniejszego poziomu, a na dodatek mamy jeszcze zaległości z 2020 r. Nie nadrabiamy zaległości, wręcz przeciwnie – mimo poprawy one wciąż narastają. Nie można także wykluczyć, że dołączą się również chorzy z późnymi powikłaniami kardiologicznymi po COVID, o czym coraz częściej się mówi. W tej sytuacji tym bardziej trzeba w pierwszej kolejności obejmować opieką pacjentów, którzy wymagają szybkiej pomocy.

Jak tych pacjentów kwalifikować, wszyscy na skierowaniu mają adnotację „pilne”?
– Z tym jest kłopot, bo nie wiemy, co się dzieje w kolejkach do poradni i oddziałów kardiologicznych, jacy to są pacjenci. Mogą mieć to samo rozpoznanie, ale po bardziej wnikliwej analizie okazuje się, że nie wszyscy muszą być przyjęci natychmiast do szpitala. Oczywiście przy tak długim oczekiwaniu stan pacjenta już po wystawieniu skierowania może się znacznie zmienić. Staramy się zatem telefonicznie kontaktować z pacjentami oczekującymi, by sprawdzić, czy objawy choroby się nasiliły. Zresztą ten system powinien być wprowadzony na stałe. Przyśpieszenie ruchu pacjentów w ramach Krajowej Sieci Kardiologicznej służy też poprawie bezpieczeństwa chorych. Po upływie miesiąca wiemy, kto faktycznie wymaga szybkiej interwencji, a kto nie musi czekać w kolejce, przynajmniej na razie. To z kolei powinno zatrzymać pogarszanie się stanu pacjentów z najbardziej zaawansowanymi zmianami.

Dla kardiologów to nierzadko trudne decyzje…
– Z pewnością, choć kolejki są wszędzie, nawet w krajach najbogatszych. A kolejek, które narosły ostatnio, na skutek pandemii, nie da się od razu rozładować. Musimy więc przede wszystkim więcej wiedzieć o oczekujących pacjentach, by można było bezpiecznie kwalifikować ich do dalszego badania, leczenia i hospitalizacji. Nie od razu wszystko może zostać zrobione, ale bardzo ważny jest pierwszy kontakt z pacjentem. Pomocne jest to, że na część zabiegów, o które zabiegaliśmy w ramach Krajowej Sieci Kardiologicznej, nie ma limitów – przezcewnikowa implantacja zastawki aortalnej (TAVI), zabiegi plastyki zastawki mitralnej metodą brzeg do brzegu oraz ablacje. Lekarze rodzinni w poradniach oddalonych od dużych ośrodków muszą być jednak przekonani, że pacjenta warto skierować na szybką ścieżkę, bo jest to dla nich oraz chorego bezpieczniejsze. Jeśli to się potwierdzi, KSK będzie można rozszerzyć na całą Polskę.

Choroby sercowo-naczyniowe nadal są u nas dużym zagrożeniem? W Europie Zachodniej pod względem liczby zgonów na pierwsze miejsce wysuwają się nowotwory.
– Polska nadal jest krajem wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego, mimo poprawy sytuacji w latach poprzednich. Pod względem liczby zgonów choroby układu krążenia są u nas wciąż na pierwszym miejscu. A przecież już przed pandemią mieliśmy sporo do zrobienia. Do poprawy sytuacji poza Krajową Siecią Kardiologiczną może się przyczynić cały Narodowy Program Chorób Układu Krążenia, którego jest ona częścią, przewidziany na lata 2022–2033.

Tytuł pochodzi od redakcji
 
Partner serwisu
IKARD
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.