123RF
Powikłania infekcyjne w szczególnych sytuacjach
Redaktor: Iwona Konarska
Data: 20.06.2022
Źródło: Zbigniew Wojtasiński/PAP
Działy:
Aktualności w Lekarz POZ
Aktualności
Jednymi z najgroźniejszych powikłań zabiegów implantacji kardiologicznych urządzeń wszczepialnych są zakażenia. Mogą występować u kilku procent pacjentów ze stymulatorami i kardiowerterami-defibrylatorami serca w ciągu całego ich życia – twierdzi dr hab. n. med. Maciej Kempa.
Kardiologiczne elektroniczne urządzenia wszczepialne (Cardiac Implantable Electronic Devices, CIED) coraz częściej są wykorzystywane w naszym kraju. Wielu pacjentom poprawiają jakość życia, a nierzadko – ratują życie. Zdarza się jednak, że po ich wszczepieniu dochodzi do powikłań, a jednymi z najgroźniejszych są infekcje.
– Dane z piśmiennictwa wskazują, że infekcja CIED może dotknąć nawet kilku procent pacjentów z implantowanymi stymulatorami i kardiowerterami-defibrylatorami serca w ciągu całego ich życia – twierdzi dr hab. Maciej Kempa, kierownik Pracowni Elektrofizjologii i Elektroterapii Serca Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dodaje, że najczęściej do infekcji dochodzi podczas zabiegu rozbudowy lub wymiany urządzenia. W Polsce rocznie przeprowadza się nieco ponad 40 000 zabiegów implantacji i wymiany kardiologicznych elektronicznych urządzeń wszczepialnych. – A zatem liczba powikłań infekcyjnych może być znacząca – przyznaje.
Specjalista Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego zwraca uwagę, że na ogół występują dwa rodzaje tych zakażeń: miejscowe – w okolicach kieszonki implantowanego urządzenia – oraz uogólnione pod postacią posocznicy lub odelektrodowego zapalenia wsierdzia. A szczególnie są na nie narażone osoby z deficytami odporności, cukrzycą, nowotworami, niewydolnością nerek czy serca.
W leczeniu tych infekcji wykorzystuje się antybiotykoterapię, ale zawsze konieczne jest usunięcie implantu wraz z elektrodami. – O ile eksplantacja samego korpusu urządzenia nie jest skomplikowana, o tyle usunięcie elektrod umieszczonych w układzie sercowo-naczyniowym jest często skomplikowaną, obarczoną ryzykiem procedurą, zwłaszcza jeśli wykonywana jest ona przez niedoświadczonego operatora lub bez zastosowania odpowiedniego sprzętu – podkreśla dr hab. Maciej Kempa.
Powikłaniem takiego zabiegu może być uszkodzenie serca i naczyń z koniecznością ratunkowego wykonania operacji kardiochirurgicznej, a także zatrzymanie krążenia, wstrząs, zaburzenia rytmu, zatorowość płucna oraz udar mózgu. Specjalista zaznacza jednak, że tak dramatyczne powikłania w wysokospecjalistycznych ośrodkach zdarzają się rzadko i nie przekraczają 1-2 proc. zabiegów. Na stopień ich ryzyka wpływa wiele czynników.
Najważniejsze z nich to wiek usuwanych elektrod oraz ich liczba i konstrukcja. – Także stan ogólny pacjenta i choroby współistniejące mają ogromne znaczenie – dodaje.
Czy bezpieczeństwo zabiegu zależy również od stosowanej metody i doświadczenia zespołu operującego? – Próba odpowiedzi na to pytanie była przedmiotem wielu analiz. Wykazano w nich ponad wszelką wątpliwość, że liczba wykonywanych zabiegów – a zatem doświadczenie – ma bardzo duże znaczenie. Także ustalone procedury ratunkowe, które są wdrażane w przypadku powikłań, przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa – wyjaśnia dr hab. Maciej Kempa.
Na bezpieczeństwo zabiegu wpływa sprzęt wykorzystywany do usuwania elektrod. Powszechnie używa się do tego celu cewników mających postać koszulek naczyniowych odpowiedniej długości i średnicy. Koszulka taka – tłumaczy specjalista – jest niejako nanizana na elektrodę w celu uwolnienia jej ze zrostów wytworzonych w obrębie naczyń i jam serca.
Koszulki do usuwania elektrod są nazywane pasywnymi – w tym przypadku zrosty pomiędzy elektrodą a ścianą naczyń pokonywane są poprzez obracanie koszulki przez operatora. Używane są też koszulki czynne (tzw. aktywne) wyposażone w dodatkowe mechanizmy tnące - ostrze w kształcie pierścienia umieszczone na końcu koszulki i obracane przez operatora poprzez specjalną rękojeść lub pierścień emitujący promienie laserowe tnące tkankę.
W Polsce wykonuje się każdego roku około 1 500 zabiegów usuwania elektrod metodą przezżylną przy użyciu tych zestawów. Wysokospecjalistyczne centra dysponują zarówno podstawowymi koszulkami pasywnymi, jak i systemami dużo bardziej zaawansowanymi, do laserowych włącznie. – Zastosowanie systemów aktywnych, choć zdecydowanie zwiększa skuteczność zabiegu, wymaga jednak dużego doświadczenia – uważa dr hab. Maciej Kempa.
– Dane z piśmiennictwa wskazują, że infekcja CIED może dotknąć nawet kilku procent pacjentów z implantowanymi stymulatorami i kardiowerterami-defibrylatorami serca w ciągu całego ich życia – twierdzi dr hab. Maciej Kempa, kierownik Pracowni Elektrofizjologii i Elektroterapii Serca Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dodaje, że najczęściej do infekcji dochodzi podczas zabiegu rozbudowy lub wymiany urządzenia. W Polsce rocznie przeprowadza się nieco ponad 40 000 zabiegów implantacji i wymiany kardiologicznych elektronicznych urządzeń wszczepialnych. – A zatem liczba powikłań infekcyjnych może być znacząca – przyznaje.
Specjalista Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego zwraca uwagę, że na ogół występują dwa rodzaje tych zakażeń: miejscowe – w okolicach kieszonki implantowanego urządzenia – oraz uogólnione pod postacią posocznicy lub odelektrodowego zapalenia wsierdzia. A szczególnie są na nie narażone osoby z deficytami odporności, cukrzycą, nowotworami, niewydolnością nerek czy serca.
W leczeniu tych infekcji wykorzystuje się antybiotykoterapię, ale zawsze konieczne jest usunięcie implantu wraz z elektrodami. – O ile eksplantacja samego korpusu urządzenia nie jest skomplikowana, o tyle usunięcie elektrod umieszczonych w układzie sercowo-naczyniowym jest często skomplikowaną, obarczoną ryzykiem procedurą, zwłaszcza jeśli wykonywana jest ona przez niedoświadczonego operatora lub bez zastosowania odpowiedniego sprzętu – podkreśla dr hab. Maciej Kempa.
Powikłaniem takiego zabiegu może być uszkodzenie serca i naczyń z koniecznością ratunkowego wykonania operacji kardiochirurgicznej, a także zatrzymanie krążenia, wstrząs, zaburzenia rytmu, zatorowość płucna oraz udar mózgu. Specjalista zaznacza jednak, że tak dramatyczne powikłania w wysokospecjalistycznych ośrodkach zdarzają się rzadko i nie przekraczają 1-2 proc. zabiegów. Na stopień ich ryzyka wpływa wiele czynników.
Najważniejsze z nich to wiek usuwanych elektrod oraz ich liczba i konstrukcja. – Także stan ogólny pacjenta i choroby współistniejące mają ogromne znaczenie – dodaje.
Czy bezpieczeństwo zabiegu zależy również od stosowanej metody i doświadczenia zespołu operującego? – Próba odpowiedzi na to pytanie była przedmiotem wielu analiz. Wykazano w nich ponad wszelką wątpliwość, że liczba wykonywanych zabiegów – a zatem doświadczenie – ma bardzo duże znaczenie. Także ustalone procedury ratunkowe, które są wdrażane w przypadku powikłań, przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa – wyjaśnia dr hab. Maciej Kempa.
Na bezpieczeństwo zabiegu wpływa sprzęt wykorzystywany do usuwania elektrod. Powszechnie używa się do tego celu cewników mających postać koszulek naczyniowych odpowiedniej długości i średnicy. Koszulka taka – tłumaczy specjalista – jest niejako nanizana na elektrodę w celu uwolnienia jej ze zrostów wytworzonych w obrębie naczyń i jam serca.
Koszulki do usuwania elektrod są nazywane pasywnymi – w tym przypadku zrosty pomiędzy elektrodą a ścianą naczyń pokonywane są poprzez obracanie koszulki przez operatora. Używane są też koszulki czynne (tzw. aktywne) wyposażone w dodatkowe mechanizmy tnące - ostrze w kształcie pierścienia umieszczone na końcu koszulki i obracane przez operatora poprzez specjalną rękojeść lub pierścień emitujący promienie laserowe tnące tkankę.
W Polsce wykonuje się każdego roku około 1 500 zabiegów usuwania elektrod metodą przezżylną przy użyciu tych zestawów. Wysokospecjalistyczne centra dysponują zarówno podstawowymi koszulkami pasywnymi, jak i systemami dużo bardziej zaawansowanymi, do laserowych włącznie. – Zastosowanie systemów aktywnych, choć zdecydowanie zwiększa skuteczność zabiegu, wymaga jednak dużego doświadczenia – uważa dr hab. Maciej Kempa.