Przeciążeni pracą lekarze mocniej narażeni na depresję, zaburzenia, nawet samobójstwa
Autor: Mariusz Bryl
Data: 12.10.2016
Źródło: EG/MB
- Psychiatrzy, anestezjolodzy, patomorfolodzy i stomatolodzy – to według prof. Janusza Heitzmana lekarze najbardziej narażeni na stres. Efekt? Depresje, zaburzenia lękowe, uzależnienia od leków i alkoholu. Brak wsparcia psychologicznego dla lekarzy coraz częściej prowadzi do samobójstw.
Życie odbierają sobie najczęściej trując się lekami lub przez powieszenie.
- Wydaje się, że zawód lekarza jest zawodem przyjemnym, ale w rzeczywistości narażonym na bardzo dużo obciążeń psychicznych, związanych ze stresem, lękiem i odpowiedzialnością. Poprzeczka tej odpowiedzialności jest postawiona szczególnie wysoko. Lekarz żyje w ciągłym lęku przed tym, że może się pomylić a pomyłka lekarza może mieć tragiczne konsekwencje – mówi w rozmowie „Menedżerem Zdrowia” prof. Janusz Heitzman, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Profesor wymienia także kolejny czynnik - przeciążenie pracą. - Norma statystyczna pracy lekarza to kilkanaście godzin na dobę. Konsekwencje są wiadome: zgony w miejscu pracy - z wyczerpania, z przeciążenia i z tej szczególnej odpowiedzialności. To nie jest tak, że lekarz umiera bo ma chore serce, ale często dlatego, że nie ma czasu na odpoczynek. Druga kwestia jest taka, że lekarz zmuszony jest do permanentnego kształcenia się. Przychodzi do domu i siada do książek i to też jest praca. Jeśli się nie kształci to nie leczy zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną co znaczy, że jest kiepski – przekonuje prof. Heitzman.
Ta frustracja przekłada się niestety na inny problem. - Mamy do czynienia z ogromną populacją depresji wśród lekarzy oraz uzależnień: od alkoholu, od leków. To skutkuje samobójstwami. Najczęściej polscy lekarzy odbierają sobie życie poprzez powieszenie lub zatrucie lekami, do których mają ułatwiony dostęp – mówi prof. Heitzman.
Jak zauważa brakuje mechanizmów ochraniających lekarzy przed stresem. - Nie ma wśród pracodawców ochrony zdrowia takiego systemu, który by dbał o lekarza – żeby on nie był przepracowany, żeby on był wypoczęty. Lekarz zmęczony to nie tylko tragedia dla lekarza, ale też dla pacjenta. Taki lekarz bardziej szkodzi niż pomaga. Jeśli chodzi o mechanizmy wsparcia to widzę tu dużą rolę samorządów lekarskich. Nie ma też rozwiniętego systemu pomocy psychologicznej dla lekarzy. Niestety jest też tak, że lekarz często uważa, że jest mu to niepotrzebne, bo on jest lekarzem i on wszystko wie. Dlatego lekarze bardzo rzadko korzystają z badań profilaktycznych, bagatelizują sygnały swojego organizmu. - konkluduje prof. Heitzman.
Rozmowa Ewy Gosiewskiej z prof. Januszem Heitzmanem do obejrzenia poniżej
- Wydaje się, że zawód lekarza jest zawodem przyjemnym, ale w rzeczywistości narażonym na bardzo dużo obciążeń psychicznych, związanych ze stresem, lękiem i odpowiedzialnością. Poprzeczka tej odpowiedzialności jest postawiona szczególnie wysoko. Lekarz żyje w ciągłym lęku przed tym, że może się pomylić a pomyłka lekarza może mieć tragiczne konsekwencje – mówi w rozmowie „Menedżerem Zdrowia” prof. Janusz Heitzman, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Profesor wymienia także kolejny czynnik - przeciążenie pracą. - Norma statystyczna pracy lekarza to kilkanaście godzin na dobę. Konsekwencje są wiadome: zgony w miejscu pracy - z wyczerpania, z przeciążenia i z tej szczególnej odpowiedzialności. To nie jest tak, że lekarz umiera bo ma chore serce, ale często dlatego, że nie ma czasu na odpoczynek. Druga kwestia jest taka, że lekarz zmuszony jest do permanentnego kształcenia się. Przychodzi do domu i siada do książek i to też jest praca. Jeśli się nie kształci to nie leczy zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną co znaczy, że jest kiepski – przekonuje prof. Heitzman.
Ta frustracja przekłada się niestety na inny problem. - Mamy do czynienia z ogromną populacją depresji wśród lekarzy oraz uzależnień: od alkoholu, od leków. To skutkuje samobójstwami. Najczęściej polscy lekarzy odbierają sobie życie poprzez powieszenie lub zatrucie lekami, do których mają ułatwiony dostęp – mówi prof. Heitzman.
Jak zauważa brakuje mechanizmów ochraniających lekarzy przed stresem. - Nie ma wśród pracodawców ochrony zdrowia takiego systemu, który by dbał o lekarza – żeby on nie był przepracowany, żeby on był wypoczęty. Lekarz zmęczony to nie tylko tragedia dla lekarza, ale też dla pacjenta. Taki lekarz bardziej szkodzi niż pomaga. Jeśli chodzi o mechanizmy wsparcia to widzę tu dużą rolę samorządów lekarskich. Nie ma też rozwiniętego systemu pomocy psychologicznej dla lekarzy. Niestety jest też tak, że lekarz często uważa, że jest mu to niepotrzebne, bo on jest lekarzem i on wszystko wie. Dlatego lekarze bardzo rzadko korzystają z badań profilaktycznych, bagatelizują sygnały swojego organizmu. - konkluduje prof. Heitzman.
Rozmowa Ewy Gosiewskiej z prof. Januszem Heitzmanem do obejrzenia poniżej