123RF
Przychodzi lekarz do seniora i zaprasza na szczepienie
Redaktor: Iwona Konarska
Data: 21.04.2021
Źródło: Porozumienie Zielonogórskie
Działy:
Aktualności w Lekarz POZ
Aktualności
Im bardziej przyspiesza system szczepień, tym więcej wyrzuca z niego seniorów. Brak dostępu do internetu, telefon tylko stacjonarny, bez pomocy - to wszystko powoduje, że ci, o których mieliśmy dbać najbardziej nie zostaną zaszczepieni nawet, gdy będzie to możliwe dla dwudziestolatków.
Choć z perspektywy wielkich miast może się to wydawać nieprawdopodobne, to są w Polsce ludzie, którzy korzystają tylko z telefonów stacjonarnych, a jeśli nawet mają komórkę, to nie potrafią odebrać smsa. Także tego z powiadomieniem o terminie szczepienia. Te osoby system wykluczył z programu szczepień przeciwko COVID-19 i mogą one skorzystać z tego dobrodziejstwa wyłącznie dzięki swoim lekarzom rodzinnym, znającym ich sytuację.
Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarka rodzinna Porozumienia Zielonogórskiego w niewielkiej gminy na Lubelszczyźnie, ma pod swoją opieką wielu takich pacjentów. – To zwykle osoby starsze, które w ogóle nie korzystają z telefonów komórkowych – mówi. – Zdarzają się rodziny, gdzie jednego telefonu używa więcej domowników. Są też tacy, którzy potrafią obsłużyć jedynie telefon dla seniorów, gdzie mają wbite numery do najbliższych czy na pogotowie, ale już nie odbiorą smsa. System powiadamiania o terminie szczepienia, oparty na powiadomieniach sms-owych wobec takich pacjentów się nie sprawdza. Rejestracja przez infolinię nie wchodzi w grę. My nie chcemy ich jednak pomijać i robimy wszystko, by ocalić przed ciężką chorobą jak najwięcej naszych pacjentów, nawet kosztem dodatkowej pracy. Dlatego w mojej przychodni same pielęgniarki dzwonią do pacjentów, zachęcając ich do szczepień, rejestrując na konkretny termin, a dodatkowo przypominają im jeszcze o szczepieniu dzień przed.
Lekarka przyznaje, że choć personel przychodni ma z tego powodu więcej pracy, jednak jest to jedyna możliwość, by niemała grupa osób w ogóle się zaszczepiła. Niestety, z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 spośród jej pacjentów kilka osób już odeszło. Szczepienie jest jedyną szansą, by takich przypadków było jak najmniej.
Osobna grupa to osoby mieszkające w małych miejscowościach, z dysfunkcjami ruchu, poruszające się na wózkach, które samodzielnie nie dotrą do punktu szczepień. Jest większa szansa, że ktoś z rodziny czy sąsiadów dowiezie ich na szczepienie do przychodni niż do odległego od miejsca zamieszkania szpitala.
– Wielokrotnie słyszymy od naszych pacjentów słowa wdzięczności za to, że jesteśmy, że szczepimy na miejscu – dodaje Małgorzata Stokowska-Wojda. – To zwykłe „dziękuję” jest dziś jeszcze ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarka rodzinna Porozumienia Zielonogórskiego w niewielkiej gminy na Lubelszczyźnie, ma pod swoją opieką wielu takich pacjentów. – To zwykle osoby starsze, które w ogóle nie korzystają z telefonów komórkowych – mówi. – Zdarzają się rodziny, gdzie jednego telefonu używa więcej domowników. Są też tacy, którzy potrafią obsłużyć jedynie telefon dla seniorów, gdzie mają wbite numery do najbliższych czy na pogotowie, ale już nie odbiorą smsa. System powiadamiania o terminie szczepienia, oparty na powiadomieniach sms-owych wobec takich pacjentów się nie sprawdza. Rejestracja przez infolinię nie wchodzi w grę. My nie chcemy ich jednak pomijać i robimy wszystko, by ocalić przed ciężką chorobą jak najwięcej naszych pacjentów, nawet kosztem dodatkowej pracy. Dlatego w mojej przychodni same pielęgniarki dzwonią do pacjentów, zachęcając ich do szczepień, rejestrując na konkretny termin, a dodatkowo przypominają im jeszcze o szczepieniu dzień przed.
Lekarka przyznaje, że choć personel przychodni ma z tego powodu więcej pracy, jednak jest to jedyna możliwość, by niemała grupa osób w ogóle się zaszczepiła. Niestety, z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 spośród jej pacjentów kilka osób już odeszło. Szczepienie jest jedyną szansą, by takich przypadków było jak najmniej.
Osobna grupa to osoby mieszkające w małych miejscowościach, z dysfunkcjami ruchu, poruszające się na wózkach, które samodzielnie nie dotrą do punktu szczepień. Jest większa szansa, że ktoś z rodziny czy sąsiadów dowiezie ich na szczepienie do przychodni niż do odległego od miejsca zamieszkania szpitala.
– Wielokrotnie słyszymy od naszych pacjentów słowa wdzięczności za to, że jesteśmy, że szczepimy na miejscu – dodaje Małgorzata Stokowska-Wojda. – To zwykłe „dziękuję” jest dziś jeszcze ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.