Sześć miesięcy więzienia dla lekarza
Sąd rejonowy w Poznaniu skazal lekarza Krzysztofa P. na karę 6 miesięcy więzienia z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres dwóch lat. Mężczyznę oskarżono o wyłudzanie pieniędzy od rodziców za przeprowadzenie zabiegu usunięcia migdałów u ich dzieci. Wyrok nie jest prawomocny.
- Lekarz usłyszał łącznie siedem zarzutów dotyczących oszustwa oraz przyjmowania i usiłowania przyjęcia korzyści majątkowych w zamian za przyśpieszenie wykonania zabiegu otolaryngologicznego, a także wprowadzenia w błąd co do konieczności uiszczenia kwoty za wykonanie zabiegu – w rzeczywistości – refundowanego w całości przez NFZ.
- W poniedziałek 18 listopada Sąd Rejonowyw Poznaniu uznał Krzysztofa P. za winnego zarzucanych mu czynów, ustalając, że działał on w warunkach ciągu przestępstw
- Sąd wymierzył lekarzowi karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres dwóch lat próby i przepadek uzyskanej korzyści majątkowej (4,5 tys. zł)
- Po ogłoszeniu wyroku prokurator powiedziała, że nie wyklucza apelacji w tej sprawie.
–Ten przypadek mniejszej wagi pokazuje, że ta sprawa nie była poważna. Natomiast jest to oskarżenie wobec w ogóle funkcjonowania służby zdrowia jako takiej, gdzie prywatne miesza się z publicznym – podkreślił obrońca oskarzonego.
W poniedziałek Sąd Rejonowy Poznań - Grunwald i Jeżyce w Poznaniu uznał Krzysztofa P. za winnego zarzucanych mu czynów, ustalając, że działał on w warunkach ciągu przestępstw, a ponadto sąd przyjął, że czyny te stanowią tzw. wypadki mniejszej wagi. Sąd wymierzył lekarzowi karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres dwóch lat próby i przepadek uzyskanej korzyści majątkowej. Sąd wymierzył oskarżonemu także karę grzywny, opłatę sądową, oraz obciążył kosztami procesu. Sąd orzekł także środek karny w postaci podania wyroku do publicznej wiadomości poprzez wywieszenie orzeczenia na tablicy ogłoszeń sądu na okres 14 dni.
Sąd zakwalifikował czyny zarzucane oskarżonemu jako wypadek mniejszej wagi
Uzasadniając wyrok sędzia Daria Kamińska-Grzelak przypomniała, że "oskarżony nie kwestionował przyjęcia, czy też proponowania rodzicom dzieci tych określonych korzyści. Nazywał to w sposób specyficzny, pewnym rodzajem gratyfikacji, co wiązało się z tym, że miał możliwość przyspieszenia terminu zabiegu po uiszczeniu przez rodziców tejże opłaty".
Dodała, że sąd wydając wyrok zakwalifikował czyny zarzucane oskarżonemu jako wypadek mniejszej wagi. Wskazała, że działanie lekarza miało miejsce w krótkim odstępie czasu – na przestrzeni kilku miesięcy – a w większości przypadków zamknęło się na etapie usiłowania, czyli nie doszło przekazania korzyści majątkowej.
"Do przekazania tej korzyści doszło tylko i wyłącznie w dwóch wypadkach. Ta korzyść łącznie wynosiła 4,5 tys. zł (…). Jeżeli chodzi o to postępowanie, należy zaznaczyć, że panie, które przekazały pieniądze, próbowały częściowo wycofać się z tychże zeznań, wskazując, iż to nie była tak naprawdę korzyść majątkowa. Jedna pani wskazywała, że była przekonana, że płaci za dodatkowy drenaż uszu, natomiast druga pani nie kwestionowała tego, że przekazała te pieniądze, cieszyła się, że do zabiegu doszło szybciej" – powiedziała.
Odnosząc się do okoliczności przekazania tych pieniędzy lekarzowi wskazała, że "doświadczenie zawodowe i życiowe wskazuje, że nie przekazujemy lekarzowi pieniędzy w taki sposób, że on otwiera szufladę, tam się wrzuca pieniądze i wychodzi". Dodała, że "na pewno każdy z nas kiedykolwiek spotkał się, albo ktoś ze znajomych, z taką sytuacją, że idąc prywatnie na wizytę liczymy na pewne profity związane z dalszym leczeniem - ale nie uzdrowimy (systemu zdrowia), możemy tylko przeciwdziałać" – mówiła.
Wyrok wydany w poniedziałek przez Sąd Rejonowy Poznań - Grunwald i Jeżyce w Poznaniu nie jest prawomocny.
Po ogłoszeniu wyroku prokurator Edyta Stelmaszak–Gałuszka powiedziała mediom, że nie wyklucza apelacji w tej sprawie.
Obrońca: nie mieliśmy do czynienia z łapownictwem
Obrońca oskarżonego adw. Paweł Noworolnik również zapowiedział złożenie wniosku o pisemne uzasadnienie wyroku i rozważanie złożenia apelacji.
"Jako obrona twierdzimy, że tutaj z łapownictwem nie mieliśmy do czynienia, mieliśmy ewentualnie do czynienia z oszustwem. Najważniejsze jest to, że ta cała sprawa, nie okazała się tak wielka, jaką by ja na początku prokuratura chciała widzieć (…). Ten przypadek mniejszej wagi pokazuje, że ta sprawa nie była poważna. Natomiast jest to oskarżenie wobec w ogóle funkcjonowania służby zdrowia jako takiej, gdzie prywatne miesza się z publicznym. W takich sytuacjach, w których się znalazł mój klient, każdy lekarz każdego dnia jest, czy pojawia się, kiedy bierze jakiekolwiek pieniądze od pacjenta, gdzie w pewnym momencie procedury medycznej nagle pojawia się zabieg finansowany przez NFZ" – stwierdził.
Dodał także, że żadne inne dziecko czekające w kolejce na swój zabieg także nie odniosło szkody, ponieważ dzieci zostały wpisane na tzw. zwolnione miejsca kolejkowe.