Ryzyko zarzucenia terapii większe niż działania niepożądane
Autor: Marzena Jaskot
Data: 13.02.2014
Źródło: http://www.ehipertensjologia.pl/MK
O pułapkach leczenia nadciśnienia tętniczego oraz o konieczności wprowadzenia testów badających możliwe działania niepożądane leków, a także o ryzyku towarzyszącym tej chorobie mówi prof. Krzysztof Narkiewicz, konsultant krajowy w dziedzinie hipertensjologii, kierownik Zakładu Nadciśnienia Tętniczego Katedry Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
Powszechnie uważa się, że nadciśnienie tętnicze to choroba ludzi biednych.
Przyczyna nadciśnienia tętniczego jest znana mniej więcej u 5 proc. chorych. U 90 proc. uzupełniają się czynniki genetyczne i środowiskowe. Stąd koncepcja, że nadciśnienie tętnicze częściej dotyka osoby niezamożne - z racji nieprawidłowego odżywiania, otyłości. Co ciekawe, korelacja między statusem społecznym a wykształceniem silniej wyrażona jest u kobiet. U tych lepiej wykształconych i zajmujących wyższe stanowiska w pracy otyłość jest mniej rozpowszechniona. W wypadku mężczyzn nie ma to aż takiego znaczenia. Dlaczego? Być może mężczyźni bez względu na status społeczny przywiązują mniejszą wagę do sposobu odżywiania, nie myślą o zapobieganiu chorobom, mają mniejszą świadomość innych czynników ryzyka.
Nadciśnienie to dolegliwa choroba, choć nie zabija bezpośrednio.
Ale to główny czynnik udaru mózgu. W wypadku zawału dochodzą jeszcze papierosy, inne czynniki, gdy tymczasem w udarze mózgu to właśnie nadciśnienie jest głównym sprawcą. A w Polsce z powodu udaru umiera 3 razy więcej ludzi, w tym młodych, niż na przykład w Niemczech.
Z czego to wynika?
Około 30 proc. chorych na nadciśnienie nie leczy go w ogóle, bo nie wiedzą, że są chorzy. Aż 9 proc. zaś, choć zdaje sobie sprawę z ryzyka, także nie przyjmuje leków, m.in. z obawy przed działaniami niepożądanymi, lub z powodu ich ceny przerywa leczenie. U tych, którzy nie wiedzą, że są chorzy, to właśnie udar lub zawał mogą stanowić pierwszy objaw. A wtedy może już być za późno, bo choć o ile w leczeniu zawałów jako kraj poczyniliśmy ogromny postęp, o tyle w leczeniu udarów, gdzie także główną rolę odgrywa czas, pozostajemy w tyle za Europą Zachodnią, mimo że sytuacja się stale poprawia i jest na pewno lepsza niż w krajach Europy Wschodniej.
Jak często dochodzi do udarów mózgu?
W Polsce jest ich 60, 70 tys. rocznie i zdecydowana większość pacjentów, nawet młodych, niestety, nie powraca w pełni do normalnego funkcjonowania. Dlatego tak ważne jest, aby nie bagatelizować pierwszych objawów, jak trudności z mową czy sztywnienie rąk. Od razu należy się zgłosić na szpitalny oddział ratunkowy.
Tym ważniejsze są właściwe leki utrzymujące ciśnienie w ryzach.
Są to terapie złożone, ale w Polsce mamy z nimi problem, ponieważ dopiero w razie nieskuteczności pierwszego leku lekarz może przepisać takie leczenie. To rodzi pewien konflikt u lekarza, który w pierwszym rzucie nie może przepisać leku najskuteczniejszego według jego najlepszej wiedzy. Ale ta sytuacja wymaga zmian rejestracyjnych poszczególnych leków, a ja wierzę, że dalsze rozmowy z Ministerstwem Zdrowia przyniosą rezultaty. Ale piłka jest też po stronie firm farmaceutycznych.
Na jakie jeszcze pułapki narażeni są chorzy z nadciśnieniem?
Bagatelizowany przez NFZ problem bezdechu sennego. Bezdech występuje nawet u 80 proc. chorych z ciężkim nadciśnieniem tętniczym. Do badania snu ustawiają się długie kolejki oczekujących - mamy kilkanaście razy mniej łózek szpitalnych do diagnostyki leczenia bezdechu niż Niemcy. Tymczasem bezdech, który może w nocy spowodować bardzo wysokie ciśnienie, to większe ryzyko udaru, a w dzień wypadku samochodowego. Dodatkowym problemem jest to, że chory na nadciśnienie może wykazywać oporność na leki, nie wspominając już o tym, że często jest tak, że lekarz ordynuje leki i tkwi w błędnym przekonaniu, że pacjent je zażywa. W nadciśnieniu tętniczym niezwykle ważna jest współpraca lekarzy POZ ze specjalistami różnych dziedzin, a szczególnie z hipertensjologami, tym bardziej że klinik nadciśnienia tętniczego jest mało i to od lekarzy POZ zależy w dużej mierze poziom kontroli ciśnienia tętniczego w naszym kraju.
Można tę chorobę uczynić mniej ryzykowną?
Można właśnie pod warunkiem kontroli nadciśnienia tętniczego i regularnego przyjmowania leków. W przyszłości być może będziemy sięgać po testy pozwalających m.in. na to, aby przed podaniem leku dowiedzieć się o ewentualnych możliwych objawach niepożądanych. Mamy nadzieję, że w ramach programu STRATEGMED Narodowego Centrum Badań i Rozwoju uzyskamy fundusze umożliwiające opracowanie specjalnego programu, którego celem będzie diagnostyka działań niepożądanych leków oraz możliwości skuteczniejszego obniżania ciśnienia tętniczego. Liczymy także na dofinansowanie kolejnych edycji badania NATPOL, które dostarcza istotnych informacji o stanie zdrowia Polaków, w tym rozpowszechnienia i leczenia nadciśnienia tętniczego w naszym kraju.
Mamy jednak słabe wyniki leczenia.
Są coraz lepsze. Jeszcze nie tak dawno skuteczność szacowano na 12 proc., teraz jest 26 proc., a wierzymy, że przekroczymy 50 proc., jak to jest na przykład Kanadzie. To jest możliwe. U 40, 50 proc. chorych leczonych kontrolujemy ciśnienie - między innymi dzięki terapiom złożonym. Coraz lepiej układa się współpraca z lekarzami POZ. W wypadku pacjentów z nadciśnieniem wtórnym i opornym na leczenie potrzebna jest poszerzona diagnostyka i leczenie specjalistyczne. Mamy dwustu kilkudziesięciu hipertensjologów. Zwiększenie liczby specjalistów powinno się przyczynić do poprawy kontroli nadciśnienia w Polsce i zmniejszenia liczby jego najgroźniejszych powikłań.
Jakie działania niepożądane leków mogą wystąpić u chorego?
Mamy z nimi do czynienia - w zależności od klasy leków - u kilku do kilkunastu procent chorych. Po lekach z kategorii inhibitorów konwertazy najczęstszym działaniem niepożądanym jest kaszel. Część leczonych antagonistami wapnia może doświadczyć obrzęku kostek. Dobrze byłoby wiedzieć, zanim wprowadzi się do leczenia dany lek, jak pacjent może nań zareagować. Temu mają służyć nasze badania i projekt zgłoszony do programu STRATEGMED.
Mimo to warto nadal stosować leki?
Tak, ponieważ wtedy ryzyko udaru z powodu nadciśnienia tętniczego zmniejsza się nawet o połowę.
Przyczyna nadciśnienia tętniczego jest znana mniej więcej u 5 proc. chorych. U 90 proc. uzupełniają się czynniki genetyczne i środowiskowe. Stąd koncepcja, że nadciśnienie tętnicze częściej dotyka osoby niezamożne - z racji nieprawidłowego odżywiania, otyłości. Co ciekawe, korelacja między statusem społecznym a wykształceniem silniej wyrażona jest u kobiet. U tych lepiej wykształconych i zajmujących wyższe stanowiska w pracy otyłość jest mniej rozpowszechniona. W wypadku mężczyzn nie ma to aż takiego znaczenia. Dlaczego? Być może mężczyźni bez względu na status społeczny przywiązują mniejszą wagę do sposobu odżywiania, nie myślą o zapobieganiu chorobom, mają mniejszą świadomość innych czynników ryzyka.
Nadciśnienie to dolegliwa choroba, choć nie zabija bezpośrednio.
Ale to główny czynnik udaru mózgu. W wypadku zawału dochodzą jeszcze papierosy, inne czynniki, gdy tymczasem w udarze mózgu to właśnie nadciśnienie jest głównym sprawcą. A w Polsce z powodu udaru umiera 3 razy więcej ludzi, w tym młodych, niż na przykład w Niemczech.
Z czego to wynika?
Około 30 proc. chorych na nadciśnienie nie leczy go w ogóle, bo nie wiedzą, że są chorzy. Aż 9 proc. zaś, choć zdaje sobie sprawę z ryzyka, także nie przyjmuje leków, m.in. z obawy przed działaniami niepożądanymi, lub z powodu ich ceny przerywa leczenie. U tych, którzy nie wiedzą, że są chorzy, to właśnie udar lub zawał mogą stanowić pierwszy objaw. A wtedy może już być za późno, bo choć o ile w leczeniu zawałów jako kraj poczyniliśmy ogromny postęp, o tyle w leczeniu udarów, gdzie także główną rolę odgrywa czas, pozostajemy w tyle za Europą Zachodnią, mimo że sytuacja się stale poprawia i jest na pewno lepsza niż w krajach Europy Wschodniej.
Jak często dochodzi do udarów mózgu?
W Polsce jest ich 60, 70 tys. rocznie i zdecydowana większość pacjentów, nawet młodych, niestety, nie powraca w pełni do normalnego funkcjonowania. Dlatego tak ważne jest, aby nie bagatelizować pierwszych objawów, jak trudności z mową czy sztywnienie rąk. Od razu należy się zgłosić na szpitalny oddział ratunkowy.
Tym ważniejsze są właściwe leki utrzymujące ciśnienie w ryzach.
Są to terapie złożone, ale w Polsce mamy z nimi problem, ponieważ dopiero w razie nieskuteczności pierwszego leku lekarz może przepisać takie leczenie. To rodzi pewien konflikt u lekarza, który w pierwszym rzucie nie może przepisać leku najskuteczniejszego według jego najlepszej wiedzy. Ale ta sytuacja wymaga zmian rejestracyjnych poszczególnych leków, a ja wierzę, że dalsze rozmowy z Ministerstwem Zdrowia przyniosą rezultaty. Ale piłka jest też po stronie firm farmaceutycznych.
Na jakie jeszcze pułapki narażeni są chorzy z nadciśnieniem?
Bagatelizowany przez NFZ problem bezdechu sennego. Bezdech występuje nawet u 80 proc. chorych z ciężkim nadciśnieniem tętniczym. Do badania snu ustawiają się długie kolejki oczekujących - mamy kilkanaście razy mniej łózek szpitalnych do diagnostyki leczenia bezdechu niż Niemcy. Tymczasem bezdech, który może w nocy spowodować bardzo wysokie ciśnienie, to większe ryzyko udaru, a w dzień wypadku samochodowego. Dodatkowym problemem jest to, że chory na nadciśnienie może wykazywać oporność na leki, nie wspominając już o tym, że często jest tak, że lekarz ordynuje leki i tkwi w błędnym przekonaniu, że pacjent je zażywa. W nadciśnieniu tętniczym niezwykle ważna jest współpraca lekarzy POZ ze specjalistami różnych dziedzin, a szczególnie z hipertensjologami, tym bardziej że klinik nadciśnienia tętniczego jest mało i to od lekarzy POZ zależy w dużej mierze poziom kontroli ciśnienia tętniczego w naszym kraju.
Można tę chorobę uczynić mniej ryzykowną?
Można właśnie pod warunkiem kontroli nadciśnienia tętniczego i regularnego przyjmowania leków. W przyszłości być może będziemy sięgać po testy pozwalających m.in. na to, aby przed podaniem leku dowiedzieć się o ewentualnych możliwych objawach niepożądanych. Mamy nadzieję, że w ramach programu STRATEGMED Narodowego Centrum Badań i Rozwoju uzyskamy fundusze umożliwiające opracowanie specjalnego programu, którego celem będzie diagnostyka działań niepożądanych leków oraz możliwości skuteczniejszego obniżania ciśnienia tętniczego. Liczymy także na dofinansowanie kolejnych edycji badania NATPOL, które dostarcza istotnych informacji o stanie zdrowia Polaków, w tym rozpowszechnienia i leczenia nadciśnienia tętniczego w naszym kraju.
Mamy jednak słabe wyniki leczenia.
Są coraz lepsze. Jeszcze nie tak dawno skuteczność szacowano na 12 proc., teraz jest 26 proc., a wierzymy, że przekroczymy 50 proc., jak to jest na przykład Kanadzie. To jest możliwe. U 40, 50 proc. chorych leczonych kontrolujemy ciśnienie - między innymi dzięki terapiom złożonym. Coraz lepiej układa się współpraca z lekarzami POZ. W wypadku pacjentów z nadciśnieniem wtórnym i opornym na leczenie potrzebna jest poszerzona diagnostyka i leczenie specjalistyczne. Mamy dwustu kilkudziesięciu hipertensjologów. Zwiększenie liczby specjalistów powinno się przyczynić do poprawy kontroli nadciśnienia w Polsce i zmniejszenia liczby jego najgroźniejszych powikłań.
Jakie działania niepożądane leków mogą wystąpić u chorego?
Mamy z nimi do czynienia - w zależności od klasy leków - u kilku do kilkunastu procent chorych. Po lekach z kategorii inhibitorów konwertazy najczęstszym działaniem niepożądanym jest kaszel. Część leczonych antagonistami wapnia może doświadczyć obrzęku kostek. Dobrze byłoby wiedzieć, zanim wprowadzi się do leczenia dany lek, jak pacjent może nań zareagować. Temu mają służyć nasze badania i projekt zgłoszony do programu STRATEGMED.
Mimo to warto nadal stosować leki?
Tak, ponieważ wtedy ryzyko udaru z powodu nadciśnienia tętniczego zmniejsza się nawet o połowę.