
Tylko razem możemy uporać się z problemami opieki zdrowotnej
Podczas konferencji prasowej towarzyszącej XIX Kongresowi Top Medical Trends eksperci dyskutowali na temat przyszłości polskiego systemu opieki zdrowotnej. Za postępem w diagnostyce i leczeniu idzie także wiele wyzwań związanych z rosnącą liczbą osób zmagających się z chorobami cywilizacyjnymi. Specjaliści zgodzili się, że w walce z tymi chorobami potrzebne jest zjednoczenie sił, podkreślali również nieodzowną rolę lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
- Tematem konferencji prasowej, która odbyła się 14 marca w Poznaniu podczas Top Medical Trends 2025, było kluczowe zagadnienie dla polskiego systemu ochrony zdrowia: „Przed jakimi wyzwaniami w 2025 roku stoi podstawowa opieka zdrowotna?”
- Prof. Agnieszka Mastalerz-Migas zwróciła uwagę na potrzebę kontynuacji i rozwoju opieki koordynowanej
- Podkreśliła, że z uwagi na rozwój chorób cywilizacyjnych, które pochłaniają bardzo dużo kosztów, zasobów, generują ogromne kolejki w ambulatoriach, część opieki specjalistycznej nad tymi pacjentami mogłaby zostać przeniesiona do POZ
- Podczas dyskusji podkreślono, jak dużą rolę mogliby odegrać lekarze medycyny rodzinnej w zakresie diagnostyki i leczenia choroby otyłościowej, chorób neurodegeneracyjnych, pulmonologicznych czy dermatologicznych
- Prof. Jacek Wysocki ocenił, że lekarz POZ powinien stać się przewodnikiem pacjenta na drodze edukacji i profilaktyki. Prof. Violetta Skrzypulec-Plinta wskazała natomiast potrzebę większego zaangażowania lekarzy POZ w edukację zdrowotną i seksualną, w tym współpracę z ginekologami
Kontynuacja opieki koordynowanej
– Stojąc przed wyzwaniami związanymi z podstawową opieką zdrowotną, stoimy przed wyzwaniami, jakie czekają cały system ochrony zdrowia. Chodzi o opłacanie świadczeń i zapewnienie stabilności finansowej świadczeniodawcom, ale również o zabezpieczanie placówek w kadry medyczne, a w związku z tym – zapewnienie odpowiedniego dostępu do świadczeń – powiedziała konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu dr hab. Agnieszka Mastalerz-Migas, profesor UMW.
Profesor wskazała, że to czego udało się dokonać w ubiegłym roku, co stanowi także kontynuację programu uruchomionego w 2022 r., to utrzymanie i dalsze wdrażanie opieki koordynowanej w wybranych jednostkach chorobowych. – Cały czas widzimy progres w przystępowaniu do programu nowych placówek. W ostatnim miesiącu ponad 100 kolejnych podmiotów przystąpiło do realizacji opieki koordynowanej – podała.
Podkreśliła, że program w istotny sposób poprawia jakość opieki nad pacjentami chorymi przewlekle i przyczynia się do tego, że chory jest zaopiekowany w podstawowej opiece zdrowotnej i nie musi być kierowany do poradni specjalistycznej. To daje także pacjentom możliwość dostępu do większej liczby badań diagnostycznych.
Prof. Mastalerz-Migas zaznaczyła, że jednym z najważniejszych wyzwań dla POZ na najbliższy rok jest dalszy rozwój opieki koordynowanej oraz dyskusja nad tym, jakie kolejne jednostki chorobowe powinny znaleźć się w programie.
– Dyskusja dotycząca rozwoju opieki koordynowanej toczy się między innymi wokół otyłości, która jest ogromnym problemem, biorąc pod uwagę liczbę zachorowań i występujących komplikacji klinicznych. Ale rozmawiamy także o pacjentach geriatrycznych czy pacjentach z chorobami zwyrodnieniowymi stawów. Mamy wiele poważnych chorób cywilizacyjnych, które pochłaniają bardzo dużo zasobów, generują kolejki w AOS. Dlatego dobrze byłoby zająć się nimi na poziomie POZ – powiedziała prof. Mastalerz-Migas.
Program „Moje zdrowie”
Jak przekazała, w tym roku bardzo ważnym elementem dla POZ będzie budowanie nowego, kompleksowego modelu profilaktyki „Moje zdrowie”, który obejmie całą populację osób dorosłych. Program ma zaistnieć w maju tego roku.
– Będzie to bardzo duże wyzwanie dla POZ, ponieważ będziemy musieli się nauczyć, jak to robić. Program daje jednak szansę również młodym ludziom, którzy dotychczas różnych badań przesiewowych właściwie byli pomijani. Innowacyjność tego pomysłu polega na tym, że każda młoda osoba będzie mogła być zbadana pod kątem ryzyka kardiologicznego, oceny zdrowia psychicznego, jak również ryzyka genetycznego związanego z wystąpieniem nowotworu – wyjaśniła ekspertka.
– Mamy coraz więcej młodych ludzi z zaburzeniami metabolicznymi, z nadciśnieniem tętniczym, zaburzeniami psychicznymi, z zaburzeniami snu, uzależnieniami. To jest tykająca bomba, która spowoduje, że jeżeli nie będziemy tych osób odpowiednio wcześnie diagnozować i uświadamiać, że są chorzy, nie zatrzymamy tego tsunami, które na nas spadnie, kiedy to będą 40–50-latkowie – tłumaczyła konsultant krajowa.
Podkreśliła, że w programie nie będzie górnej granicy wieku, co jest nowością na tle innych programów profilaktycznych.
– W tej chwili w profilaktyce kardiologicznej czy onkologicznej mamy limit wieku. Żyjemy coraz dłużej i musimy przyjąć, że osoba starsza też potrzebuje tej profilaktyki, chociażby poprzez szczepienia. Dlatego program umożliwia proponowanie rozwiązań profilaktycznych pacjentom geriatrycznym. Jednym z jego elementów będzie tworzenie planu zdrowotnego dla pacjenta, w tym indywidualnego kalendarza szczepień ochronnych – przekazała prof. Mastalerz-Migas.
Szczepienia to część profilaktyki i kwestia świadomości
Prof. Jacek Wysocki, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, przewodniczący Komitetu Naukowego Kongresu Top Medical Trends, wskazał, w jaki sposób powinniśmy budować świadomość społeczną na temat wartości szczepień i jaką rolę odgrywają w tym procesie lekarze POZ.
– Szczepienia to część profilaktyki. Tutaj mamy problem, bo ludzie, którzy nie chcą się szczepić przeciwko grypie, to są te same osoby, które nie chcą wykonywać badań okresowych w pracy. Jest to kwestia świadomości. Przeświadczenie, że wiara pacjentów w medycynę przywróci im zdrowie, jest trochę naiwna, dlatego, że my nie jesteśmy w stanie w każdym przypadku przywrócić zdrowia. To, co możemy najlepszego zrobić, to nie zachorować. To jest podstawowe przesłanie – powiedział.
Prof. Wysocki zaznaczył, że w profilaktyce szczepień ważne są dwie grupy – dzieci i osoby starsze. Wskazał, że nie powinniśmy przeceniać roli ruchów antyszczepionkowych.
– Osoby zwalczające szczepienia szacujemy na 3–4 procent populacji. Jest też dużo ludzi wahających się, których trzeba edukować – dodał.
Specjalista zwrócił uwagę, że obecnie grupa, która jest najbardziej wrażliwa na zakażenia, to seniorzy.
– Dzieci rodzi się mało, a wydłużenie życia powoduje, że rośnie nam grupa osób starszych. Musimy umieć dotrzeć do tych osób. W tej chwili angażujemy do naszych działań socjologów medycyny, którzy podpowiadają nam, jak ten przekaz powinien wyglądać i którymi kanałami dotrzeć do tych ludzi. Droga dotarcia do rodziców dwulatka jest zupełnie inna niż do sześćdziesięciolatka. Musimy te kanały wykorzystywać i budować tę wartość, jaką jest profilaktyka szczepienna, dając przy tym prosty przekaz, z czego warto skorzystać – wyjaśnił prof. Wysocki.
W ocenie profesora z uwagi na liczbę chorób i dostępnych na nie szczepionek, lekarz POZ powinien być przewodnikiem pacjenta w doborze odpowiedniego i wskazanego szczepienia.
Kobieta w gabinecie lekarza POZ
Prof. Violetta Skrzypulec-Plinta, kierownik Katedry Zdrowia Kobiety oraz kierownik Zakładu Zdrowia Reprodukcyjnego i Seksuologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, podczas konferencji zobrazowała natomiast, jak powinna wyglądać opieka ginekologiczna w gabinecie lekarza POZ.
Jej zdaniem profilaktyka, ochrona i edukacja powinny odbywać się już od najmłodszych lat.
– Dzisiaj możemy szczepić populacyjnie za darmo przeciwko wirusowi HPV dzieci w wieku 9–14 lat. Jednocześnie dzisiaj osiem kobiet dowie się, że ma raka szyki macicy i dzisiaj cztery kobiety umrą z powodu choroby, na którą jest szczepionka. Wyszczepialność przeciwko HPV wynosi 15 procent. Ten program poległ i dalej nic z tym się nie dzieje – powiedziała specjalistka.
Jak kontynuowała, w Polsce nie działa też edukacja zdrowotna, edukacja seksualna, w tym edukacja w zakresie stosowania antykoncepcji. – Niedawno ogłoszono listę krajów, z której dowiadujemy się, że nasz jest na ostatnim miejscu, jeżeli chodzi o edukację dotyczącą antykoncepcji. Moim zdaniem antykoncepcja do 25. roku życia powinna być darmowa, a antykoncepcja awaryjna powinna być wydawana przez farmaceutów w sytuacjach awaryjnych – mówiła prof. Skrzypulec-Plinta.
– Porażką ginekologów jest to, że kobiety słyszą od lekarzy POZ, zacytuję: „niech pani nie bierze tych hormonów, bo one panią zabiją”. Tak wygląda nasza współpraca. Dlatego jesteśmy tutaj, aby rozmawiać. Ważna jest tutaj rola ginekologów, abyśmy mogli przekazywać tę podstawową wiedzę – powiedziała prof. Skrzypulec-Plinta.
Zwróciła uwagę na potrzebę opieki nad kobietą w okresie ciąży, włączając m.in. programowanie płodowe, badania genetyczne oraz opieki nad kobietą ciężarną i w okresie poporodowym.
Specjalistka dodała, jak ważna jest również opieka nad kobietą w okresie menopauzalnym. Pomimo – jak wskazała – poszerzania się zakresu badań profilaktycznych skierowanych do kobiet (wydłużenie programu profilaktycznej mammografii, plan wprowadzenia testu na HPV i cytologii płynnej w ramach profilaktyki raka szyjki macicy) kobiety cały czas „gubią się w systemie”.
– Musimy skupić się też na grupie kobiet w wieku senioralnym, które chcą być aktywne, pracować, mieć dostęp do świadczeń i żyć jak najdłużej w zdrowiu – powiedziała specjalistka.
Dr Mastalerz-Migas w odniesieniu do wypowiedzi prof. Skrzypulec-Plinty wskazała na położne, które w jej ocenie, mogłyby pełnić bardzo ważną rolę w podstawowej opiece zdrowotnej.
– Rola położnych została mocno zredukowana. Z jednej strony mają szerokie kompetencje, łącznie z prowadzeniem ciąży, co zostało zapisane w rozporządzeniu dotyczącym koszyka świadczeń dla POZ, z drugiej – ich wiedza nie jest wykorzystywana. Stawka kapitacyjna w wysokości 2,5 zł miesięcznie – tyle NFZ płaci położnej za opiekę nad pacjentkami POZ – powiedziała doktor.
– Wcześniej czy później będą zamykać się oddziały położnicze. Możemy zaklinać rzeczywistość, ale to nastąpi, bo są oddziały, gdzie jedno dziecko rodzi się raz na trzy dni. To może czas na to, aby rozmawiać o przesunięciu kadry do podstawowej opieki zdrowotnej. Wszystko, co wiąże się ze zdrowiem kobiety, w tym zdrowiem seksualnym, płciowym, mogłoby odbywać się w POZ z pomocą położnych – wskazała dr Mastalerz-Migas.
Skala niespotykanej dotąd pandemii
Podczas konferencji prof. Paweł Bogdański, kierownik Katedry Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych oraz Dietetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, zobrazował sytuację osób zmagających się z chorobą otyłościową, zaznaczając, że „jesteśmy w dramatycznej sytuacji”.
– Choroba otyłościowa to wielkie zagrożenie dla systemu opieki zdrowotnej. Jesteśmy bardzo spóźnieni z podjęciem działań. Nie mamy strategii, która pozwoliłaby na wszystkich etapach – poprzez profilaktykę i leczenie tej choroby – zapobiec tym wszystkim dramatom, które dzisiaj obserwujemy – powiedział ekspert.
– Mierzymy
się z pandemią bez precedensu w historii świata. 9 milionów Polaków choruje na
tę przewlekłą chorobę. Obecnie z powodu otyłości przedwcześnie umrze co
najmniej 200 osób i chcę podkreślić, że są to niedoszacowane wielkości – zaznaczył specjalista.
– Pandemia będzie narastała. Prognozy mówią, że z obecnych 21 procent osób chorujących na otyłość, za 10 lat takich osób może być nawet 35 procent. Niestety, nie widać perspektyw, które mogłyby zahamować wzrost częstości występowania otyłości. Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie, a dziecku pozostawionemu bez pomocy, bez leczenia, grozi 18 razy większe ryzyko rozwoju otyłości w wieku dorosłym – tłumaczył ekspert. – Czeka nas efekt kuli śniegowej, czyli będziemy mieli ogromną liczbę pacjentów chorujących na chorobę, która nie ustępuje samoistnie, która ma tendencję do nawrotów i która prowadzi do ponad 200 chorób, zaburzeń i powikłań – wskazał prof. Bogdański.
Zwrócił uwagę na rosnące kolejki do lekarzy różnych specjalizacji, w których na pomoc czekają osoby z otyłością. – Absurdalną sytuacją jest to, że wielu z tych specjalistów zajmuje się leczeniem powikłań choroby otyłościowej – stwierdził ekspert, dodając, że roczne koszty pośrednie i bezpośrednie otyłości wynoszą w Polsce 15 miliardów dolarów. Do 2060 roku te koszty wzrosną sześciokrotnie – do 90 miliardów dolarów.
– Czeka nas paraliż systemu opieki zdrowotnej. Niestety, nie będziemy korzystać z postępu, jaki dokonuje się w medycynie, ponieważ będziemy wydawać potężne pieniądze na leczenie masowych powikłań tej choroby z koniecznością pomocy ze strony diabetologów, kardiologów, ortopedów i wielu innych specjalistów. Jeżeli nie zbudujemy systemu opieki zdrowotnej, zaczynając od działań profilaktycznych, a jednocześnie, jeżeli nie zaczniemy leczyć tej choroby, to nad nią nie zapanujemy – mówił prof. Bogdański.
Potrzebujemy kompleksowego systemu leczenia otyłości
Ekspert zaznaczył, że specjaliści mają określone standardy postępowania i terapii, które są skuteczne w leczeniu choroby otyłościowej. – Wydatki związane z refundacją leków wskazanych w leczeniu tej choroby w całości się zwrócą poprzez oszczędności wynikające z braku konieczności objęcia tych pacjentów terapią specjalistyczną na oddziałach klinicznych. Jesteśmy w stanie uratować wielu pacjentów na wcześniejszym etapie – mówił.
Prof. Bogdański podkreślił, jak ważne jest prawidłowe diagnozowane tej choroby. – Od tego powinniśmy zacząć, bo lekarz POZ widzi tego pacjenta jako pierwszy. Podstawowe badania obejmujące m.in. sprawdzenie wagi powinny odbywać się na każdej wizycie u większości lekarzy, nie tylko rodzinnych – ocenił profesor.
– Wierzę, że wielu lekarzy rodzinnych zaangażuje się w proces diagnostyczny i terapeutyczny, co będzie wymagało także pomocy specjalistycznej w tym zakresie. Dlatego trzeba podjąć dyskusję, jak zbudować system, który od POZ, poprzez AOS i szpitale, poprowadzi tego pacjenta. Potrzebujemy kompleksowego systemu leczenia otyłości z zaangażowaniem wszystkich lekarzy rodzinnych – podsumował prof. Bogdański.
Prof. Marek Ruchała, konsultant krajowy w dziedzinie endokrynologii, past-prezes Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego, kierownik Kliniki Endokrynologii, Przemiany Materii i Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, podkreślił, że choroba otyłościowa ma swoje rozpoznanie i kwalifikację, dlatego musimy mówić cały czas, że jest to choroba otyłościowa, bo tylko wtedy zmienimy myślenie naszego pacjenta.
– Razem z diabetologami opracowujemy tzw. odwróconą piramidę świadczeń, gdzie jednoznacznie wskazujemy, jakie badania w POZ powinny być wykonane, aby można było skierować pacjenta do specjalistów chorób metabolicznych, do endokrynologa lub diabetologa. Wskazanie podwyższonego BMI jest wskazaniem do tego, aby pacjent trafił do jednego z tych trzech ośrodków i otrzymał skuteczne leczenie – mówił ekspert, dodając, że bez profilaktyki, która powinna być wdrażana na początkowym etapie, nigdy nie uzyskamy zadowalających efektów leczenia choroby otyłościowej.
Liczymy na współpracę ze specjalistami medycy rodzinnej
Prof. Ruchała wskazał, że w leczeniu otyłości można zastosować obecnie pięć leków. Żaden z nich nie jest objęty refundacją. Wspomniał także, jak trudno dostać się w tej chwili do endokrylonoga.
– To są nawet lata oczekiwań. Ale nadzieją jest to, że pewna grupa pacjentów, w ramach odwróconej piramidy świadczeń, przejdzie do podstawowej opieki zdrowotnej i w ten sposób te kolejki zdecydowanie się skrócą – powiedział. – Mamy już wypracowane pierwsze jednostki chorobowe, które moglibyśmy przekierować do POZ. Jest szansa na to, że ok. 20 proc. pacjentów z chorobą Hashimoto zmniejszymy w AOS – zaakcentował prof. Ruchała.
Prof. Jacek Szepietowski, prezes Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego, mówił z kolei, jaka jest możliwość współpracy w ramach tej dziedziny z lekarzami POZ.
– Obecnie dermatologia, to nie jest jedynie skóra. Chorobom dermatologicznym towarzyszy bardzo dużo chorób współistniejących, spowodowanych systemowym zapaleniem, które toczy się w całym organizmie. Dlatego współpraca dermatologów z lekarzami pierwszego kontaktu jest niezbędna na różnym poziomie – powiedział prof. Szepietowski.
– W toku są wspólne projekty realizowane przez środowisko dermatologiczne z zaangażowaniem lekarzy POZ. Wczesna diagnostyka w gabinecie lekarza POZ, połączona z edukacją w zakresie chociażby nowych metod obrazowania, takich jak dermatoskopia, którą coraz częściej posługują się lekarze rodzinni, jest niezwykle ważna. A my, dermatolodzy, możemy pomóc w edukacji tego środowiska – mówił specjalista, zaznaczając, że element edukacji i profilaktyki ze strony lekarza POZ spowoduje także oszczędności dla systemu poprzez zmniejszenie ryzyka rozwoju zmian nowotworowych.
– Obecnie nie wyobrażam sobie dermatologii bez współpracy z lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej – podkreślił ekspert.
– Współpraca z lekarzami POZ powinna w dużej mierze nieść przekaz, że ciężkie dermatozy, zwłaszcza atopowe zapalenie skóry, które występuje najczęściej, można wyleczyć, bo mamy możliwości terapeutyczne, które dają nową jakość w leczeniu chorób skóry. Dlatego chcę, aby mocno wybrzmiało, że bardzo liczymy na współpracę ze specjalistami medycyny rodzinnej – dodał dr Andrzej Jaworek z Katedry i Kliniki Dermatologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie.
Musimy uderzyć wspólnym frontem
Prof. Konrad Rejdak, past-prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, wskazał, że neurologia jest dziedziną, która stoi przez wieloma wyzwaniami. – Osiągnęliśmy ogromny sukces, jeżeli chodzi o dostęp do terapii. Przeżywamy wręcz rewolucję, jeśli chodzi o wprowadzanie nowoczesnych leków genowych, które zmieniają istotę choroby – zaznaczył profesor.
Mówiąc o wyzwaniach na najbliższy czas, specjalista podkreślił, że „neurolodzy widzą ogromne pole do współpracy z lekarzami POZ”.
– W tym roku ogłosiliśmy strategię zdrowia mózgu. Pamiętajmy, skąd biorą się te wszystkie problemy zdrowotne, na przykład otyłość – w dwóch trzecich jest to problem mózgu. Mamy pewne wzorce zachowań, jesteśmy eksponowani na reklamy, różne używki smakowe. Układ nagrody w mózgu dostaje tak zwaną szybką dopaminę, gdzie błyskawicznie osiągamy stan zadowolenia. Ale są to krótkotrwałe, samonapędzające się efekty. Wspólnie z lekarzami POZ musimy uderzyć wspólnym frontem – powiedział prof. Rejdak.
Specjalista wskazał, że w związku z rosnącą liczbą chorób neurozwyrodnieniowych, co jest konsekwencją starzejącego się społeczeństwa, należy opracować system opieki nad osobami żyjącymi z otępieniem.
Prof. Rejdak przypomniał, że polski plan alzheimerowski ma ruszyć także na poziomie POZ. Zaznaczył jednak, że diagnostyka nie może kończyć się na samym wychwyceniu osób zagrożonych chorobą Alzheimera. – Ci wszyscy pacjenci przyjdą do poradni neurologicznych, a tutaj te programy się urywają. Musimy opracować kompleksowy plan działania i przygotować system na to wyzwanie, bo w Polsce mamy 600 tysięcy osób żyjących z otępieniem – tłumaczył profesor.
Lekarz POZ w opiece nad pacjentami z astmą
Prof. Adam Antczak, kierownik Kliniki Pulmonologii Ogólnej i Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, Kierownik Katedry Pulmonologii, Reumatologii i Immunologii Klinicznej przekonywał, że w zakresie pulmonologii najnowsze informacje są z jednej strony optymistyczne, z drugiej pesymistyczne.
– Te optymistyczne informacje dotyczą obszaru współpracy pulmonologów z POZ w opiece nad pacjentami chorymi na astmę, a mamy 2–3 miliony takich osób i ta liczba się zwiększa ze względu na zanieczyszczenie powietrza i wszystkie aspekty cywilizacyjne naszego środowiska. Mamy co prawda coraz więcej chorujących na astmę, ale jest to choroba wdzięczna do leczenia i POZ ma tutaj ogromne znaczenie, dlatego że jej rozpoznanie polega na porządnie zebranym wywiadzie i połączeniu tych „kropek” – stwierdził prof. Antczak.
– Na szczęście większość osób choruje łagodnie. Prawie 90 proc. możemy od czasu do czasu konsultować w ramach opieki koordynowanej, ale tak naprawdę świetnie z tym sobie poradzi lekarz POZ i to nie jest żaden dramat. Dramatem jest jedynie liczba pacjentów – dodał ekspert, przechodząc do wariantów pesymistycznych.
– W Polsce mamy nadal ogromny odsetek ludzi palących papierosy, którzy stanowią 25 proc. populacji. Niestety, odsetek palących kobiet i mężczyzn od 40 lat jest taki sam, przy czym odsetek mężczyzn, którzy palą, stanowi około 40 proc. tego co było jeszcze na początku lat 80. ubiegłego wieku – mówił prof. Antczak.
– Wydawałoby się, że populacja kobiet jest bardzo zainteresowana zdrowiem i urodą, ale niestety, w zakresie palenia nic nie drgnęło. Biorąc pod uwagę niezwykle agresywny rynek, czegoś, co teoretycznie jest alternatywą dla papierosów, czyli e-papierosów, trzeba pamiętać, że wdychanie czegokolwiek działa tak samo jak papierosy. One się niczym nie różnią, są równie szkodliwe – dodał ekspert.
Jak wskazywał prof. Antczak, rośnie także liczba chorych na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, dolegliwość, która ze względu na swoją niezwykłą złożoność staje się trzecią lub czwartą przyczyną zgonów. – Jeśli do tego dodamy, że POChP jest potężnym czynnikiem raka płuca, to ta układanka staje się coraz bardziej czarna – powiedział specjalista.
Wyzwania są ogromne i wywołują dużo pesymizmu
– Pamiętajmy, że z jednej strony mamy zagrożenia środowiskowe – palenie papierosów, zanieczyszczenie powietrza w wielkich miastach, które jest horrorem na całym świecie – i w związku z tym wyzwania przed nami są ogromne i wywołują dużo pesymizmu. Z drugiej strony mamy wiele dobrych narzędzi, w tym dostęp do leków, które są stosowane na świecie, i nie ma tu żadnej bariery. Co więcej, prawie wszystkie leki są refundowane. Najlepiej jednak byłoby gdybyśmy tych leków nie musieli stosować – powiedział prof. Antczak.
– Jestem entuzjastycznie nastawiony do opieki koordynowanej. Jest to rozsądnie skonstruowany projekt. I jeśli na przykład opieka edukacyjna w ramach programu opieki koordynowanej w POZ będzie przeprowadzana właściwie, podczas sześciu wizyt edukacyjnych w roku, to tkwi w tym wielki kapitał, który może zrobić wiele dobrego – ocenił specjalista.