Co naprawi lekarz popsuje szpitalna dieta
Autor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 31.05.2011
Źródło: Natalia Adamska - Golińska
Narzekanie na szpitalne jedzenie jest powszechne – i od kilku tygodni potwierdzone badaniami. Prof. Marek Pertkiewicz, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Żywienia Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ma już najnowsze wyniki europejskiego badania NutritionDay 2010. Wynika z nich, że tylko co trzeci hospitalizowany w Polsce zjada cały obiad. Oznacza to, że dwie trzecie pacjentów nie dojada.
- Powodów jest wiele: od złego smaku posiłków, po przez brak apetytu spowodowany chorobą czy problemy z przeżuwaniem. Tylko 8 proc. pacjentów lekarz zalecił, by nie jedli obiadu z uwagi na stan zdrowia lub procedury medyczne. Okazało się również, że śmiertelność korelowała z tym, ile chorzy jedli – mówi prof. Marek Pertkiewicz.
Żywność jak lek
Badanie NutritionDay, koordynowane przez wiedeńskich naukowców, przeprowadzono w styczniu ubiegłego roku na 456 oddziałach szpitalnych w 40 krajach. W Polsce uczestniczyło w nim 365 pacjentów z 20 oddziałów (głównie chirurgicznych i internistycznych).
- Niemal połowa pacjentów schudła przed przyjęciem, prawdopodobnie w wyniku pogorszenia stanu zdrowia. Jeśli dodamy do tego niedojadanie w trakcie hospitalizacji, problem staje się poważniejszy. Nikt nie jest tym jednak specjalnie zainteresowany – alarmuje profesor. – Ale w innych krajach nie jest lepiej. W Wielkiej Brytanii rocznie z powodu niedożywienia umiera w szpitalach około 200 osób. To pacjenci, którzy potrzebowali dożywiania, sztucznego karmienia, a być może indywidualnej diety. Niestety, każdy dyrektor mający do wyboru, czy zwiększyć wydatki na żywienie, czy zapłacić za leki, oczywiście wybierze leki. W Polsce dwukrotnie mniej chorych niż w innych krajach jest na dietach indywidualnie dobieranych lub otrzymuje suplementy białkowe, bo brakuje dietetyków.
Tłuszcz i słodycz
Nie istnieją przepisy narzucające obowiązkowe normy żywieniowe. Sanepid nie może więc egzekwować stosowania prawidłowej diety w zakładach żywienia zbiorowego typu zamkniętego, w tym w szpitalach, domach dziecka czy domach opieki społecznej. Oceny sposobu żywienia dokonywane są niejako „przy okazji” rutynowych kontroli stanu sanitarnego kuchennych pomieszczeń. Sanepid może jedynie wysłać informacje o nieprawidłowościach w formie pism intencyjnych do odpowiedzialnych za bezpieczeństwo żywności i jakość żywienia oraz do wiadomości jednostkom nadrzędnym lub dyrektorom obiektów.
W ubiegłym roku pracownicy państwowej inspekcji sanitarnej przyjrzeli się posiłkom serwowanym w ponad 6 tys. placówek zbiorowego żywienia, w tym szpitalom. Co szósty jadłospis był wadliwy. Niewłaściwą wartość energetyczną i złe proporcje składników pokarmowych stwierdzono w co drugiej próbce.
Wypełnianie ziemniakami
Najczęściej zbyt mało było mleka i przetworów mlecznych, co powodowało niedobory wapnia w diecie. Inspektorzy zauważyli również, że posiłki są mało urozmaicone i rzadko serwowane są potrawy rybne. Zbyt często natomiast na talerzu pojawiały się ziemniaki. W śniadaniach i kolacjach brakowało dodatków owocowo-warzywnych. Posiłki nie zapewniały odpowiedniej ilości produktów stanowiących źródło pełnowartościowego białka zwierzęcego, żelaza i witaminy C. Jadłospisy ociekały za to tłuszczem i lepiły się od cukru.
Pełny tekst Natalii Adamskiej - Golińskiej w kolejnym numerze "Menedżera Zdrowia"
Żywność jak lek
Badanie NutritionDay, koordynowane przez wiedeńskich naukowców, przeprowadzono w styczniu ubiegłego roku na 456 oddziałach szpitalnych w 40 krajach. W Polsce uczestniczyło w nim 365 pacjentów z 20 oddziałów (głównie chirurgicznych i internistycznych).
- Niemal połowa pacjentów schudła przed przyjęciem, prawdopodobnie w wyniku pogorszenia stanu zdrowia. Jeśli dodamy do tego niedojadanie w trakcie hospitalizacji, problem staje się poważniejszy. Nikt nie jest tym jednak specjalnie zainteresowany – alarmuje profesor. – Ale w innych krajach nie jest lepiej. W Wielkiej Brytanii rocznie z powodu niedożywienia umiera w szpitalach około 200 osób. To pacjenci, którzy potrzebowali dożywiania, sztucznego karmienia, a być może indywidualnej diety. Niestety, każdy dyrektor mający do wyboru, czy zwiększyć wydatki na żywienie, czy zapłacić za leki, oczywiście wybierze leki. W Polsce dwukrotnie mniej chorych niż w innych krajach jest na dietach indywidualnie dobieranych lub otrzymuje suplementy białkowe, bo brakuje dietetyków.
Tłuszcz i słodycz
Nie istnieją przepisy narzucające obowiązkowe normy żywieniowe. Sanepid nie może więc egzekwować stosowania prawidłowej diety w zakładach żywienia zbiorowego typu zamkniętego, w tym w szpitalach, domach dziecka czy domach opieki społecznej. Oceny sposobu żywienia dokonywane są niejako „przy okazji” rutynowych kontroli stanu sanitarnego kuchennych pomieszczeń. Sanepid może jedynie wysłać informacje o nieprawidłowościach w formie pism intencyjnych do odpowiedzialnych za bezpieczeństwo żywności i jakość żywienia oraz do wiadomości jednostkom nadrzędnym lub dyrektorom obiektów.
W ubiegłym roku pracownicy państwowej inspekcji sanitarnej przyjrzeli się posiłkom serwowanym w ponad 6 tys. placówek zbiorowego żywienia, w tym szpitalom. Co szósty jadłospis był wadliwy. Niewłaściwą wartość energetyczną i złe proporcje składników pokarmowych stwierdzono w co drugiej próbce.
Wypełnianie ziemniakami
Najczęściej zbyt mało było mleka i przetworów mlecznych, co powodowało niedobory wapnia w diecie. Inspektorzy zauważyli również, że posiłki są mało urozmaicone i rzadko serwowane są potrawy rybne. Zbyt często natomiast na talerzu pojawiały się ziemniaki. W śniadaniach i kolacjach brakowało dodatków owocowo-warzywnych. Posiłki nie zapewniały odpowiedniej ilości produktów stanowiących źródło pełnowartościowego białka zwierzęcego, żelaza i witaminy C. Jadłospisy ociekały za to tłuszczem i lepiły się od cukru.
Pełny tekst Natalii Adamskiej - Golińskiej w kolejnym numerze "Menedżera Zdrowia"