Specjalizacje, Kategorie, Działy

Wirusowe zapalenie wątroby typu C: przełom dla wybranych

Udostępnij:
W leczeniu wirusowego zapalenie wątroby typu C (WZWC) nastąpił przełom. Sprawa dotyczy 730 tysięcy Polaków, ale większość z nich z dobrych skutków przełomu nie może skorzystać, ponieważ nowy lek nie jest refundowany. Trwają starania o wpisanie go na listę. Jak się zakończą?
Choć według obliczeń epidemiologów aż 730 tys. Polaków ma wirus powodujący WZWC, tylko mniej więcej co dwudziesty zdaje sobie z tego sprawę. Choroba latami przebiega bezobjawowo albo ze skąpymi objawami. Wirus uznawany jest za przyczynę raka i marskości wątroby. Najbardziej narażone na zakażenie są osoby mające kontakt z krwią: pracownicy ochrony zdrowia, pacjenci (np. przy pobieraniu krwi), korzystający z zabiegów estetycznych (np. piercingu).

Leczenie
Dotychczas WZWC leczono tzw. terapią dwulekową: pegylowanym interferonem kombinowanym z rybawiryną. Skuteczność leczenia chorych zakażonych genotypem 1 przy stosowaniu tej metody wynosiła 40–50 proc. Terapia, mimo takiej skuteczności, była droga. W 2011 r. doszło do przełomu – opracowania (i zalecenia przez światowe autorytety) terapii trójlekowej. Do stosowanych wcześniej dwóch typów leków dołączono inhibitory proteazy. Spowodowało to dwukrotne zwiększenie skuteczności terapii. W wypadku chorych poddawanych terapii po raz pierwszy – do 79 proc.; a u leczonych wcześniej z powodu WZWC, u których doszło do nawrotu choroby, do 84–85 proc. – Co najważniejsze, największy wzrost skuteczności został także zauważony w grupach tzw. trudnych pacjentów czyli tam, gdzie ta poprawa była najbardziej potrzebna – mówi prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii UM w Białymstoku. – Do tej pory w tych przypadkach leczenie dawało zaledwie 10–20 proc. skuteczności i ten odsetek znacznie wzrósł – dodaje.

Choroba i powikłania
Czym grozi brak leczenia WZWC? Epidemiolodzy ostrzegają, że w przewlekłej fazie proces zapalny prowadzi do włóknienia wątroby i w końcu do marskości. Marskość rozwija się powoli i po kilku, kilkunastu latach może doprowadzić do niewydolności wątroby. Konsekwencją marskości jest pierwotny rak wątroby, który co roku rozwija się u kilku procent chorych. Właśnie dlatego eksperci WHO mówią o tym, że mamy do czynienia z „cichą epidemią WZWC”. Cichą – bo wirus w zasadzie jest niewykrywany, powoduje rozmaite powikłania, prowadzi do innych chorób i nie jest jednoznacznie klasyfikowany jako przyczyna śmierci. W karty zgonów wpisywane są rozmaite bezpośrednie przyczyny zgonów, a nie pośrednia, czyli właśnie wirus WZWC. WHO ocenia, że na świecie żyje 350 mln nosicieli wirusa, w większości nieświadomych choroby. Stąd nacisk na profilaktykę, badania. Podobnie jest i w Polsce – ruszyło już kilkadziesiąt kampanii nawołujących do badań i wczesnego diagnozowania, powstają publikacje prasowe, broszury, działają stowarzyszenia.

Refundacja
Na cóż jednak te kampanie, na cóż wyniki badań i dobra diagnoza, skoro dostęp do leczenia jest utrudniony. – Jakie mam szanse na leczenie przełomową terapią? – pytam prof. Krzysztofa Simona, prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. – Stuprocentowe, o ile trzeci element terapii trójlekowej opłaci pan z własnej kieszeni. Na refundację terapii dwulekowej szanse są daleko większe – mówi prof. Simion. Dopiero trwają starania o refundandację trzeciego elementu terapii – inhibitorów proteazy. Według nieoficjalnych informacji, mimo że sprawa trafiła do oceny Ministerstwa Zdrowia w lutym tego roku, pierwszej odpowiedzi należy się spodziewać dopiero jesienią.
 
Patronat naukowy portalu:
Prof. dr hab. n. med. Grażyna Rydzewska, Kierownik Kliniki Gastroenterologii CSK MSWiA
Redaktor prowadzący:
Prof. dr hab. n. med. Piotr Eder, Katedra i Klinika Gastroenterologii, Żywienia Człowieka i Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.