Zdrowie tylko dla bogatych
Autor: Małgosia Michalak
Data: 03.09.2014
Kto bogaty ten zdrowy, kto biedny choruje? Debata „Dostęp pacjenta do świadczeń medycznych, a rozwarstwienie - transformacje ustrojowe ostatnich 25 lat” będzie jednym z najważniejszych wydarzeń tegorocznego Forum Ekonomicznego Krynicy. Udział wezmą współautorzy raportu poświęconemu temu problemowi, powstałego na zlecenie WHO.
Prezentujemy rozmowę z Tomaszem Szelągowskim, dyrektorem generalnym Federacji Pacjentów Polskich, współorganizatorem debaty.
Prezentujemy rozmowę z Tomaszem Szelągowskim, dyrektorem generalnym Federacji Pacjentów Polskich, współorganizatorem debaty.
-Czy to pieniądze decydują o tym, że żyjemy długo i w dobrej kondycji?
-Na pewno nie tylko one. Ale z wyliczeń ekspertów wynika, że pieniądze, obok dobrego wykształcenia, właściwego żywienia, czy aktywności fizycznej, stanowią jeden z najważniejszych czynników przesądzających o tym jak długo będziemy żyć i w jakim stanie zdrowia do swej śmierci dotrwamy.
-W Polsce jednak to mieszkańcy woj. podkarpackiego średnio żyją najdłużej. A tam średnia zarobków nie należy do najwyższych w kraju.
-Bo tak jak zastrzegałem wcześniej pieniądze nie są jedynym czynnikiem przesądzającym o naszych parametrach zdrowotnych. Istnieją przecież czynniki środowiskowe czy osobnicze, które mogą lokalnie zmieniać ogólnie obowiązującą regułę. Na korzyść Podkarpacia przemawiać mogą czyste środowisko, mniej stresowe, wiejskie zajęcia. Ale porównajmy regiony o podobnych warunkach środowiskowych. Na przykład Mazowieckie z Łódzkiem: średnia życia na bogatszym Mazowszu jest wyższa. Ba, w obrębie samej Warszawy różnice mogą być kolosalne. W rozwijającej się dzielnicy, jaką jest Praga, żyje się znacznie krócej niż na w miarę zasobnym Mokotowie. O ogólnych zależnościach podczas debaty „Dostęp pacjenta do świadczeń medycznych, a rozwarstwienie - transformacje ustrojowe ostatnich 25 lat” opowie współautor trwających latami na zlecenie WHO badań poświęconych tej tematyce – Peter Goldblatt z University College London (współuczestniczył również m.in. w tworzeniu The Marmot Review-Fair Society Health lives 2010, najbardziej kompleksowego opracowania poświęconego nierównościom w zdrowiu w Wielkiej Brytanii).
-Jakie są wnioski z tych badań?
-Niewesołe dla nas. W państwa o niższym PKB per capita, ludzie umierają znacznie wcześniej niż ich sąsiedzi z bogatszych krajów. Unia Europejska próbuje temu zaradzić na rozmaite sposoby od kilkudziesięciu lat – z różnym i niezadowalającym skutkiem. O dotychczasowych wysiłkach, wnioskach i nowych pomysłach na poprawę tego stanu rzeczy mówić będzie Martin Seyhell z Komisji Europejskiej, z DG SANCO.
-Kto miałby się zająć wyrównywaniem tych nierówności? I czy w ogóle jest to możliwe?
-Najbardziej zaawansowane na tej drodze są kraje anglosaskie, gdzie nierówności były najbardziej jaskrawe. Wyrównywanie szans oznacza starania o poprawę kondycji zdrowotnej grup najbardziej poszkodowanych w dostępie do opieki medycznej. Dwa najpotężniejsze instrumenty jakie mamy to pomoc jakiej udzielają im płatnik i regulator rynku medycznego oraz organizacje społeczne. Zaangażowanie poszczególnych grup społecznych do współtworzenia rozwiązań działa przecież od wielu lat w licznych krajach. Nie zawsze w Polsce.
-Co najbardziej kuleje w naszym kraju?
-System opieki społecznej i kwestia ochrony zdrowia publicznego. Bolesną luką w systemie polskiej ochrony zdrowia jest brak odpowiedniego wsparcia osób już wyleczonych, często z pomocą najnowszych i najdroższych technologii, w naszych szpitalach. Po ich opuszczeniu zbyt często okazuje się, że pacjenta nie stać na wykupienie leków z własnej kieszeni czy rehabilitację. Brak także należytej troski o oświatę zdrowotną, podnoszenie wiedzy i świadomości zdrowotnej naszych obywateli, promocję zdrowego stylu życia. I to także odbija się przede wszystkim na najuboższych. Okazuje się bowiem, że argumenty o konieczności prowadzenia takiego stylu życia dość dobrze trafiają do bogatszych i lepiej wykształconych. Brak powszechnych programów edukacyjnych i skutecznych kampanii społecznych, które przekonać by mogły nieprzekonanych.
-Transformacje ustrojowe ostatnich 25 lat to kolejny wątek debaty. Co nam się udało osiągnąć, czego nie? Czy to prawda, że z systemu egalitarnego przeszliśmy na ten, w którym liczą się jedynie pieniądze?
-Nie. W PRL także istniało przecież zróżnicowanie dostępu do ochrony zdrowia. Istniały przecież specjalne, lepsze szpitale dostępne wyłącznie dla elity władzy. Pieniądze liczą się natomiast nie tylko w naszym systemie, liczą w każdym – i musimy się z tym pogodzić. Ważne by sprawić, żeby liczyły się nie tylko one. I mimo licznych defektów nasz system ochrony zdrowia w zasadzie tak też działa, lub stara się działać. Udało się nam dokonać wielkiego skoku technologicznego jeśli chodzi o sprzęt i wyposażenie szpitali. Mimo braków i limitów coraz bardziej dostępne stają się w naszym kraju najnowsze i najskuteczniejsze terapie i leki. To czego nam najbardziej brakuje, dotyczy pozafinansowych aspektów ochrony zdrowia, nie medycyny naprawczej, ale przede wszystkim świadomości zdrowotnej, wczesnej diagnostyki oraz profilaktyki i prewencji zdrowia. A także: kuleją sprawy organizacyjne, nie wypracowaliśmy odpowiedniego modelu zintegrowanej, kompleksowej opieki nad pacjentem, opóźnia się wdrażanie systemu eZdrowia, nowelizacje prawne umożliwiające korzystanie z rozwiązań transgranicznej opieki zdrowotnej ciągle nie są gotowe.
Musimy też nauczyć się podejmować decyzje wspólnie, grupowo, na zasadzie budowania konsensusu lub kompromisu wszystkich interesariuszy. W Polsce zbyt często dochodzi do tego, że jedna ze stron dyskusji nadmiernie korzysta ze swojej siły i przeforsowuje rozwiązania korzystne dla siebie, kosztem innych.
-Na pewno nie tylko one. Ale z wyliczeń ekspertów wynika, że pieniądze, obok dobrego wykształcenia, właściwego żywienia, czy aktywności fizycznej, stanowią jeden z najważniejszych czynników przesądzających o tym jak długo będziemy żyć i w jakim stanie zdrowia do swej śmierci dotrwamy.
-W Polsce jednak to mieszkańcy woj. podkarpackiego średnio żyją najdłużej. A tam średnia zarobków nie należy do najwyższych w kraju.
-Bo tak jak zastrzegałem wcześniej pieniądze nie są jedynym czynnikiem przesądzającym o naszych parametrach zdrowotnych. Istnieją przecież czynniki środowiskowe czy osobnicze, które mogą lokalnie zmieniać ogólnie obowiązującą regułę. Na korzyść Podkarpacia przemawiać mogą czyste środowisko, mniej stresowe, wiejskie zajęcia. Ale porównajmy regiony o podobnych warunkach środowiskowych. Na przykład Mazowieckie z Łódzkiem: średnia życia na bogatszym Mazowszu jest wyższa. Ba, w obrębie samej Warszawy różnice mogą być kolosalne. W rozwijającej się dzielnicy, jaką jest Praga, żyje się znacznie krócej niż na w miarę zasobnym Mokotowie. O ogólnych zależnościach podczas debaty „Dostęp pacjenta do świadczeń medycznych, a rozwarstwienie - transformacje ustrojowe ostatnich 25 lat” opowie współautor trwających latami na zlecenie WHO badań poświęconych tej tematyce – Peter Goldblatt z University College London (współuczestniczył również m.in. w tworzeniu The Marmot Review-Fair Society Health lives 2010, najbardziej kompleksowego opracowania poświęconego nierównościom w zdrowiu w Wielkiej Brytanii).
-Jakie są wnioski z tych badań?
-Niewesołe dla nas. W państwa o niższym PKB per capita, ludzie umierają znacznie wcześniej niż ich sąsiedzi z bogatszych krajów. Unia Europejska próbuje temu zaradzić na rozmaite sposoby od kilkudziesięciu lat – z różnym i niezadowalającym skutkiem. O dotychczasowych wysiłkach, wnioskach i nowych pomysłach na poprawę tego stanu rzeczy mówić będzie Martin Seyhell z Komisji Europejskiej, z DG SANCO.
-Kto miałby się zająć wyrównywaniem tych nierówności? I czy w ogóle jest to możliwe?
-Najbardziej zaawansowane na tej drodze są kraje anglosaskie, gdzie nierówności były najbardziej jaskrawe. Wyrównywanie szans oznacza starania o poprawę kondycji zdrowotnej grup najbardziej poszkodowanych w dostępie do opieki medycznej. Dwa najpotężniejsze instrumenty jakie mamy to pomoc jakiej udzielają im płatnik i regulator rynku medycznego oraz organizacje społeczne. Zaangażowanie poszczególnych grup społecznych do współtworzenia rozwiązań działa przecież od wielu lat w licznych krajach. Nie zawsze w Polsce.
-Co najbardziej kuleje w naszym kraju?
-System opieki społecznej i kwestia ochrony zdrowia publicznego. Bolesną luką w systemie polskiej ochrony zdrowia jest brak odpowiedniego wsparcia osób już wyleczonych, często z pomocą najnowszych i najdroższych technologii, w naszych szpitalach. Po ich opuszczeniu zbyt często okazuje się, że pacjenta nie stać na wykupienie leków z własnej kieszeni czy rehabilitację. Brak także należytej troski o oświatę zdrowotną, podnoszenie wiedzy i świadomości zdrowotnej naszych obywateli, promocję zdrowego stylu życia. I to także odbija się przede wszystkim na najuboższych. Okazuje się bowiem, że argumenty o konieczności prowadzenia takiego stylu życia dość dobrze trafiają do bogatszych i lepiej wykształconych. Brak powszechnych programów edukacyjnych i skutecznych kampanii społecznych, które przekonać by mogły nieprzekonanych.
-Transformacje ustrojowe ostatnich 25 lat to kolejny wątek debaty. Co nam się udało osiągnąć, czego nie? Czy to prawda, że z systemu egalitarnego przeszliśmy na ten, w którym liczą się jedynie pieniądze?
-Nie. W PRL także istniało przecież zróżnicowanie dostępu do ochrony zdrowia. Istniały przecież specjalne, lepsze szpitale dostępne wyłącznie dla elity władzy. Pieniądze liczą się natomiast nie tylko w naszym systemie, liczą w każdym – i musimy się z tym pogodzić. Ważne by sprawić, żeby liczyły się nie tylko one. I mimo licznych defektów nasz system ochrony zdrowia w zasadzie tak też działa, lub stara się działać. Udało się nam dokonać wielkiego skoku technologicznego jeśli chodzi o sprzęt i wyposażenie szpitali. Mimo braków i limitów coraz bardziej dostępne stają się w naszym kraju najnowsze i najskuteczniejsze terapie i leki. To czego nam najbardziej brakuje, dotyczy pozafinansowych aspektów ochrony zdrowia, nie medycyny naprawczej, ale przede wszystkim świadomości zdrowotnej, wczesnej diagnostyki oraz profilaktyki i prewencji zdrowia. A także: kuleją sprawy organizacyjne, nie wypracowaliśmy odpowiedniego modelu zintegrowanej, kompleksowej opieki nad pacjentem, opóźnia się wdrażanie systemu eZdrowia, nowelizacje prawne umożliwiające korzystanie z rozwiązań transgranicznej opieki zdrowotnej ciągle nie są gotowe.
Musimy też nauczyć się podejmować decyzje wspólnie, grupowo, na zasadzie budowania konsensusu lub kompromisu wszystkich interesariuszy. W Polsce zbyt często dochodzi do tego, że jedna ze stron dyskusji nadmiernie korzysta ze swojej siły i przeforsowuje rozwiązania korzystne dla siebie, kosztem innych.