Dawid Chalimoniuk/Agencja Gazeta
Na wojnie z koronawirusem potrzebny jest generał i śmiała strategia, na przykład moja
Autor: Krystian Lurka
Data: 14.04.2020
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Tagi: | Andrzej Sośnierz, koronawirus |
– Poznaliśmy wroga, w pierwszej fazie wycofaliśmy się i słusznie. Ale gdy już wiemy, z czym mamy do czynienia, należy przystąpić do ataku: uwolnić naród, uwięzić wirusa i zapobiec katastrofie gospodarczej – mówi Andrzej Sośnierz z Porozumienia, były prezes NFZ. Kto miałby zarządzać działaniami związanymi z koronawirusem? – Powołany pełnomocnik rządu, nawiązując do porównania wojskowego, generał, ktoś, kto wydaje konkretne rozkazy i wytyczne, nie lebiega. Ktoś, kogo dzisiaj brakuje… – dodaje.
Jak walczyć z pandemią koronawirusa SARS-CoV-2?
Andrzej Sośnierz w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” opisuje swój czteropunktowy plan, zakładający zwiększenie liczby testów, izolację grupy najwyższego ryzyka, stworzenie bazy hoteli i sanatoriów dla izolowanych oraz większą kontrolę aktywności obywateli.
– Trzeba wyłapywać jak najwięcej tych, którzy nie mają objawów, a zakażają. Muszą zostać skontrolowane wszystkie osoby zakażone i te, które miały kontakt z chorymi. Co więcej, regularnie, co kilka dni, należy badać pracowników ochrony zdrowia, a także ludzi starszych mogących mieć jakikolwiek kontakt z chorymi. Wszystkim objętym kwarantanną i nadzorem epidemiologicznym również trzeba robić testy, nie czekając na objawy, bo przecież one mogą się nie pojawić. Tych, którzy będą mieli wynik negatywny, można zwolnić z kwarantanny, żeby wrócili do pracy – przyznaje Sośnierz.
Ekspert podkreśla, że powrót Polaków do pracy jest ważny.
Jarosław Gowin, opowiadając o „Planie Sośnierza” na Twitterze, alarmuje, że dziennie na zamrożeniu polskiej gospodarki tracimy 7-8 mld zł.
– To symulacje i przypuszczania, więc konkretnych kwot nie można być pewnym, ale może to być właśnie tyle. Zamrożenie gospodarki to wstrzymany obrót gospodarczy wielu firm. Dlatego konieczne jest znalezienia sposobu wyjścia z tej sytuacji. Nie można na dłuższą metę izolować wszystkich – mówi Sośnierz.
Przekonuje, że należy izolować zakażonych i potencjalnie zakażonych, a pozostałym pozwolić w miarę normalnie żyć z pewnymi ograniczeniami.
Kogo izolować?
Ludzi z grupy najwyższego ryzyka, czyli starszych i cierpiących na przewlekłe choroby, winno się do końca epidemii odseparować w domach. Z kolei w stworzonej bazie hoteli i sanatoriów należy umieszczać osoby zakażone, ale niemające objawów, z lekkimi objawami i te, które miały kontakt z zakażonymi. Szpitale trzeba zarezerwować dla pacjentów ze średnimi i ciężkimi objawami COVID-19.
Sośnierz sugeruje, że konieczna jest też większa kontrola aktywności obywateli.
– Przykłady z zagranicy pokazują, że najlepiej wykorzystać w tym celu aplikacje mobilne określające odległość między smartfonami. Na przykład w Korei Południowej, gdy telefon osoby zdrowej zlokalizowano niedaleko aparatu chorego, kontaktowano się z potencjalnie zagrożonym, kierując go na kwarantannę i badania. Jeśli wynik testu był negatywny, taka osoba nie musiała być izolowana i mogła pracować. Stosując tę metodę, rząd jednocześnie udowadnia, że troszczy się o swoich obywateli – tłumaczy.
Kto miałby się tym zająć?
– Konieczne jest powołanie zespołów epidemiologicznych, które opiekowałyby się zakażonymi oraz wszystkimi osobami, które miały z nimi kontakt, jeździły do nich i zajmowały się pobieraniem próbek. Ponownie nawiązując do nomenklatury wojskowej, byliby to żołnierze, czyli pielęgniarki, biolodzy, epidemiolodzy, a jeśli ich nie wystarczy, to ochotnicy po odpowiednim przygotowaniu, którym zaproponowałoby się odpowiednią stawkę godzinową – opisuje.
„Menedżer Zdrowia” pyta, ile może kosztować wprowadzenie planu.
– Wydaj się, że będzie to kilkaset milionów złotych. Zwrócę jednak uwagę, jak ten koszt ma się do strat będących konsekwencją zamrożenia gospodarki. Mówiąc tylko o ZUS, zawieszenie spłaty składek to miesięcznie miliardy złotych. Warto wydać kilkaset milionów, aby później jak najmniej przekazywać na tarczę antykryzysową. Im wcześniej uwolnimy gospodarkę, tym mniej później będziemy musieli płacić – odpowiada Sośnierz.
Przeczytaj także: „Prof. Flisiak: COVID-19 zawita wkrótce do każdego szpitala” i „Prof. Simon: Nie jesteśmy przygotowani na COVID-19”.
Andrzej Sośnierz w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” opisuje swój czteropunktowy plan, zakładający zwiększenie liczby testów, izolację grupy najwyższego ryzyka, stworzenie bazy hoteli i sanatoriów dla izolowanych oraz większą kontrolę aktywności obywateli.
– Trzeba wyłapywać jak najwięcej tych, którzy nie mają objawów, a zakażają. Muszą zostać skontrolowane wszystkie osoby zakażone i te, które miały kontakt z chorymi. Co więcej, regularnie, co kilka dni, należy badać pracowników ochrony zdrowia, a także ludzi starszych mogących mieć jakikolwiek kontakt z chorymi. Wszystkim objętym kwarantanną i nadzorem epidemiologicznym również trzeba robić testy, nie czekając na objawy, bo przecież one mogą się nie pojawić. Tych, którzy będą mieli wynik negatywny, można zwolnić z kwarantanny, żeby wrócili do pracy – przyznaje Sośnierz.
Ekspert podkreśla, że powrót Polaków do pracy jest ważny.
Jarosław Gowin, opowiadając o „Planie Sośnierza” na Twitterze, alarmuje, że dziennie na zamrożeniu polskiej gospodarki tracimy 7-8 mld zł.
– To symulacje i przypuszczania, więc konkretnych kwot nie można być pewnym, ale może to być właśnie tyle. Zamrożenie gospodarki to wstrzymany obrót gospodarczy wielu firm. Dlatego konieczne jest znalezienia sposobu wyjścia z tej sytuacji. Nie można na dłuższą metę izolować wszystkich – mówi Sośnierz.
Przekonuje, że należy izolować zakażonych i potencjalnie zakażonych, a pozostałym pozwolić w miarę normalnie żyć z pewnymi ograniczeniami.
Kogo izolować?
Ludzi z grupy najwyższego ryzyka, czyli starszych i cierpiących na przewlekłe choroby, winno się do końca epidemii odseparować w domach. Z kolei w stworzonej bazie hoteli i sanatoriów należy umieszczać osoby zakażone, ale niemające objawów, z lekkimi objawami i te, które miały kontakt z zakażonymi. Szpitale trzeba zarezerwować dla pacjentów ze średnimi i ciężkimi objawami COVID-19.
Sośnierz sugeruje, że konieczna jest też większa kontrola aktywności obywateli.
– Przykłady z zagranicy pokazują, że najlepiej wykorzystać w tym celu aplikacje mobilne określające odległość między smartfonami. Na przykład w Korei Południowej, gdy telefon osoby zdrowej zlokalizowano niedaleko aparatu chorego, kontaktowano się z potencjalnie zagrożonym, kierując go na kwarantannę i badania. Jeśli wynik testu był negatywny, taka osoba nie musiała być izolowana i mogła pracować. Stosując tę metodę, rząd jednocześnie udowadnia, że troszczy się o swoich obywateli – tłumaczy.
Kto miałby się tym zająć?
– Konieczne jest powołanie zespołów epidemiologicznych, które opiekowałyby się zakażonymi oraz wszystkimi osobami, które miały z nimi kontakt, jeździły do nich i zajmowały się pobieraniem próbek. Ponownie nawiązując do nomenklatury wojskowej, byliby to żołnierze, czyli pielęgniarki, biolodzy, epidemiolodzy, a jeśli ich nie wystarczy, to ochotnicy po odpowiednim przygotowaniu, którym zaproponowałoby się odpowiednią stawkę godzinową – opisuje.
„Menedżer Zdrowia” pyta, ile może kosztować wprowadzenie planu.
– Wydaj się, że będzie to kilkaset milionów złotych. Zwrócę jednak uwagę, jak ten koszt ma się do strat będących konsekwencją zamrożenia gospodarki. Mówiąc tylko o ZUS, zawieszenie spłaty składek to miesięcznie miliardy złotych. Warto wydać kilkaset milionów, aby później jak najmniej przekazywać na tarczę antykryzysową. Im wcześniej uwolnimy gospodarkę, tym mniej później będziemy musieli płacić – odpowiada Sośnierz.
Przeczytaj także: „Prof. Flisiak: COVID-19 zawita wkrótce do każdego szpitala” i „Prof. Simon: Nie jesteśmy przygotowani na COVID-19”.