Prof. Adam Witkowski: Miejmy świadomość, że koronawirus uszkadza serce
Autor: Monika Stelmach
Data: 30.03.2020
Źródło: Fundacja Instytut Świadomości w ramach projektu „Pacjent ze Świadomością”
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
- Pacjenci z chorobami sercowo-naczyniowymi są zdecydowanie bardziej narażeni na zgon z powodu koronawirusa. Co więcej, SARS-Cov-2 może nieodwracalnie uszkadzać serce osób wcześniej zdrowych - mówi prof. Adam Witkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Z dostępnych danych z Chin wynika, że różnego rodzaju choroby sercowo-naczyniowe były obecne w prawie 50 proc. przypadków pacjentów, którzy zachorowali na COVID-19 i aż w 70 proc. u tych, którzy zmarli. Podobnie jest z poszczególnymi chorobami sercowo-naczyniowymi: nadciśnienie tętnicze stwierdzono u 30 proc. wszystkich pacjentów zainfekowanych koronawirusem, natomiast aż u 48 proc. zmarłych.
Osoby z chorobami sercowo-naczyniowymi, np. nadciśnieniem tętniczym; przebytym zawale lub cukrzycą, są zdecydowanie bardziej narażone na zgon z powodu koronawirusa niż ci, u których te choroby nie występują. To nie koniec niepokojących informacji. Obserwacje wskazują, że SARS-Cov-2 może nieodwracalnie uszkadzać serce u wcześniej zdrowych. Dlatego prof. Adam Witkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i dyrektor Warsaw Course on Cardiovascvular Interventions, zwraca uwagę na związane z pandemią koronawirusa niebezpieczeństwa chorób serca pacjentów leczonych kardiologicznie, ale również osób młodych i zdrowych.
- Na ciężki przebieg COVID-19 składa się wiele czynników. Z jednej strony w większości przypadków pacjenci z chorobami sercowo-naczyniowymi to seniorzy, w związku z tym mają gorsze funkcjonowanie układu immunologicznego. A z drugiej strony wirus może uszkadzać komórki mięśnia sercowego wywołując tzw. „sztorm cytokinowy” spowodowany spaczoną odpowiedzią limfocytów typu T-helper na infekcję - mówi prof. Adam Witkowski.
Ten mechanizm może wyjaśniać fakt, że chorzy sercowo-naczyniowi są bardziej podatni na infekcję SARS-Cov-2, ale również mogą mieć cięższy przebieg COVID-19, dlatego, że na ich już uszkodzone serce, nakłada się uszkodzenie komórek serca spowodowane wirusem.
- Wiemy, że sama infekcja u osób, które nawet nie mają chorób sercowo-naczyniowych, może spowodować takie uszkodzenie serca, że chorzy muszą być leczeni tak, jak w przebiegu ostrego zapalenia mięśnia sercowego, czyli m.in. dostawać glikokortykosteroidy, immunoglobuliny, być na wspomaganiu krążenia. To, że COVID-19 uszkadza komórki mięśnia sercowego jest już niestety potwierdzone - wyjaśnia prof. Witkowski.
Zagrożenie SARS-Cov-2 dla pacjentów sercowych jest podwójne. Ta grupa ciężej przechodzi śródmiąższowe zapalenie płuc i częściej wymaga podłączenia do respiratora. Z drugiej strony niebezpieczny jest mechanizm bezpośredniego uszkadzania mięśnia sercowego przez wirus, co w przypadku pacjentów kardiologicznych, zwłaszcza w starszym wieku, może skończyć się zgonem.
- Wiek ma ogromne znaczenie. Wiemy, że śmiertelność u osób poniżej 50 roku życia z powodu infekcji koronawirusa to ok. 1 proc., a rośnie już do 1,5 proc. dla osób pow. 50 lat. Następnie wzrasta do 3,6 proc. dla osób pow. 60 lat i aż do 8 proc. u osób pow. lat 70 i tak dalej. Im wyższy wiek, tym większe ryzyko zgonu - mówi prof. Witkowski.
Koronawirus może spowodować ciężką niewydolność serca nawet u osób nie cierpiących w danym momencie na choroby sercowo-naczyniowe poprzez wniknięcie do komórek mięśnia sercowego przez receptory ACE2. Takie same receptory występują w komórkach pęcherzyków płucnych. Mechanizm infekcji i uszkodzenia organów jest więc taki sam. Ciężka niewydolność serca z powodu koronawirusa u osób zdrowych zdarza się stosunkowo rzadko, ale jest możliwa. Co może też mieć podłoże genetyczne.
Nie są znane jeszcze wszystkie zagrożenia dla poszczególnych grup pacjentów kardiologicznych związane z zakażeniem wirusem SARS-Cov-2. Wydaje się, że jedną z najbardziej zagrożonych grup pacjentów kardiologicznych mogą być chorzy na tętnicze nadciśnienie płucne (TNP).
- Na razie nie ma potwierdzonych informacji, że TNP jest szczególnym czynnikiem ryzyka zgonu z powodu infekcji koronawirusem, ale logiczne jest, że ci pacjenci mogą być szczególnie narażeni na ciężki przebieg COVID-19, ponieważ mają już uszkodzone serce z powodu pierwotnego nadciśnienia płucnego albo z powodu nadciśnienia płucnego, które jest wtórne do uszkodzenia mięśnia lewej komory serca - tłumaczy prof. Witkowski.
Dlatego istnieje konieczność uświadomienia pacjentów kardiologicznych nie tylko w zakresie zagrożeń, ale i możliwości dedykowanego leczenia chorych sercowych zakażonych koronawirusem. Obecnie nie ma specjalnych terapii przeznaczonych tym grupom pacjentów, są oni leczeni standardowo, prof. Witkowski tłumaczy, że epidemia trwa jeszcze za krótko, by różnicować leczenie pacjentom w zależności od chorób współistniejących.
- Przez jakiś czas mówiło się, że niebezpieczne może być stosowanie u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym lub niewydolnością serca inhibitorów enzymu konwertującego angiotensynę (ACE), który jest homologiem receptora ACE2. Leki blokujące ten enzym hamują konwersję angiotensyny 2 w angiotensynę 1, ale na razie nie mamy potwierdzenia, że ich stosowanie, podobnie jak stosowanie bezpośrednich blokerów angiotensyny, może być szkodliwe u pacjentów z COVID-19. Obecnie zalecenia wszystkich towarzystw naukowych są takie, aby u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym kontynuować standardową terapię kardiologiczną, ponieważ odstawienie podstawowych leków mogłoby być bardziej niebezpieczne niż infekcja koronawirusem - podkreśla prof. Witkowski.
Prof. Witkowski uważa, że jedyną oczywistą zmianą w obecnej sytuacji w leczeniu pacjentów kardiologicznych jest to, że chorego z potwierdzonym koronawirusem, a nawet przebywającego na kwarantannie, należy od razu, w przypadku stwierdzenia zaostrzenia objawów choroby kardiologicznej, kierować do szpitala jednoimiennego, czyli zakaźnego i tam kontynuować lub zintensyfikować terapię kardiologiczną.
Przeczytaj także: „Prof. Banach o dzieciach i kobietach ciężarnych podczas pandemii”, „Kogo badać na obecność SARS-CoV-2?”, „Prof. Lauterbach o opiece nad kobietą w ciąży zakażoną SARS-CoV-2” i „Algorytm postępowania w sytuacji podejrzenia COVID-19”.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
Osoby z chorobami sercowo-naczyniowymi, np. nadciśnieniem tętniczym; przebytym zawale lub cukrzycą, są zdecydowanie bardziej narażone na zgon z powodu koronawirusa niż ci, u których te choroby nie występują. To nie koniec niepokojących informacji. Obserwacje wskazują, że SARS-Cov-2 może nieodwracalnie uszkadzać serce u wcześniej zdrowych. Dlatego prof. Adam Witkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i dyrektor Warsaw Course on Cardiovascvular Interventions, zwraca uwagę na związane z pandemią koronawirusa niebezpieczeństwa chorób serca pacjentów leczonych kardiologicznie, ale również osób młodych i zdrowych.
- Na ciężki przebieg COVID-19 składa się wiele czynników. Z jednej strony w większości przypadków pacjenci z chorobami sercowo-naczyniowymi to seniorzy, w związku z tym mają gorsze funkcjonowanie układu immunologicznego. A z drugiej strony wirus może uszkadzać komórki mięśnia sercowego wywołując tzw. „sztorm cytokinowy” spowodowany spaczoną odpowiedzią limfocytów typu T-helper na infekcję - mówi prof. Adam Witkowski.
Ten mechanizm może wyjaśniać fakt, że chorzy sercowo-naczyniowi są bardziej podatni na infekcję SARS-Cov-2, ale również mogą mieć cięższy przebieg COVID-19, dlatego, że na ich już uszkodzone serce, nakłada się uszkodzenie komórek serca spowodowane wirusem.
- Wiemy, że sama infekcja u osób, które nawet nie mają chorób sercowo-naczyniowych, może spowodować takie uszkodzenie serca, że chorzy muszą być leczeni tak, jak w przebiegu ostrego zapalenia mięśnia sercowego, czyli m.in. dostawać glikokortykosteroidy, immunoglobuliny, być na wspomaganiu krążenia. To, że COVID-19 uszkadza komórki mięśnia sercowego jest już niestety potwierdzone - wyjaśnia prof. Witkowski.
Zagrożenie SARS-Cov-2 dla pacjentów sercowych jest podwójne. Ta grupa ciężej przechodzi śródmiąższowe zapalenie płuc i częściej wymaga podłączenia do respiratora. Z drugiej strony niebezpieczny jest mechanizm bezpośredniego uszkadzania mięśnia sercowego przez wirus, co w przypadku pacjentów kardiologicznych, zwłaszcza w starszym wieku, może skończyć się zgonem.
- Wiek ma ogromne znaczenie. Wiemy, że śmiertelność u osób poniżej 50 roku życia z powodu infekcji koronawirusa to ok. 1 proc., a rośnie już do 1,5 proc. dla osób pow. 50 lat. Następnie wzrasta do 3,6 proc. dla osób pow. 60 lat i aż do 8 proc. u osób pow. lat 70 i tak dalej. Im wyższy wiek, tym większe ryzyko zgonu - mówi prof. Witkowski.
Koronawirus może spowodować ciężką niewydolność serca nawet u osób nie cierpiących w danym momencie na choroby sercowo-naczyniowe poprzez wniknięcie do komórek mięśnia sercowego przez receptory ACE2. Takie same receptory występują w komórkach pęcherzyków płucnych. Mechanizm infekcji i uszkodzenia organów jest więc taki sam. Ciężka niewydolność serca z powodu koronawirusa u osób zdrowych zdarza się stosunkowo rzadko, ale jest możliwa. Co może też mieć podłoże genetyczne.
Nie są znane jeszcze wszystkie zagrożenia dla poszczególnych grup pacjentów kardiologicznych związane z zakażeniem wirusem SARS-Cov-2. Wydaje się, że jedną z najbardziej zagrożonych grup pacjentów kardiologicznych mogą być chorzy na tętnicze nadciśnienie płucne (TNP).
- Na razie nie ma potwierdzonych informacji, że TNP jest szczególnym czynnikiem ryzyka zgonu z powodu infekcji koronawirusem, ale logiczne jest, że ci pacjenci mogą być szczególnie narażeni na ciężki przebieg COVID-19, ponieważ mają już uszkodzone serce z powodu pierwotnego nadciśnienia płucnego albo z powodu nadciśnienia płucnego, które jest wtórne do uszkodzenia mięśnia lewej komory serca - tłumaczy prof. Witkowski.
Dlatego istnieje konieczność uświadomienia pacjentów kardiologicznych nie tylko w zakresie zagrożeń, ale i możliwości dedykowanego leczenia chorych sercowych zakażonych koronawirusem. Obecnie nie ma specjalnych terapii przeznaczonych tym grupom pacjentów, są oni leczeni standardowo, prof. Witkowski tłumaczy, że epidemia trwa jeszcze za krótko, by różnicować leczenie pacjentom w zależności od chorób współistniejących.
- Przez jakiś czas mówiło się, że niebezpieczne może być stosowanie u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym lub niewydolnością serca inhibitorów enzymu konwertującego angiotensynę (ACE), który jest homologiem receptora ACE2. Leki blokujące ten enzym hamują konwersję angiotensyny 2 w angiotensynę 1, ale na razie nie mamy potwierdzenia, że ich stosowanie, podobnie jak stosowanie bezpośrednich blokerów angiotensyny, może być szkodliwe u pacjentów z COVID-19. Obecnie zalecenia wszystkich towarzystw naukowych są takie, aby u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym kontynuować standardową terapię kardiologiczną, ponieważ odstawienie podstawowych leków mogłoby być bardziej niebezpieczne niż infekcja koronawirusem - podkreśla prof. Witkowski.
Prof. Witkowski uważa, że jedyną oczywistą zmianą w obecnej sytuacji w leczeniu pacjentów kardiologicznych jest to, że chorego z potwierdzonym koronawirusem, a nawet przebywającego na kwarantannie, należy od razu, w przypadku stwierdzenia zaostrzenia objawów choroby kardiologicznej, kierować do szpitala jednoimiennego, czyli zakaźnego i tam kontynuować lub zintensyfikować terapię kardiologiczną.
Przeczytaj także: „Prof. Banach o dzieciach i kobietach ciężarnych podczas pandemii”, „Kogo badać na obecność SARS-CoV-2?”, „Prof. Lauterbach o opiece nad kobietą w ciąży zakażoną SARS-CoV-2” i „Algorytm postępowania w sytuacji podejrzenia COVID-19”.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.