WUM
Trzykrotnie więcej Polaków mogło przejść COVID-19 niż wynikałoby ze statystyk
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 23.12.2020
Źródło: WUM, ARC Rynek i Opinia
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Tagi: | Wojciech Feleszko, Ernest Kuchar |
– W Polsce COVID-19 prawdopodobnie przebyło 11 proc. społeczeństwa. Nadal jesteśmy bardzo daleko od osiągnięcia poziomu odporności stadnej, wynoszącej dla SARS-CoV-2 około 65-70 proc. populacji – komentuje dr hab. med. Wojciech Feleszko z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Według danych Ministerstwa Zdrowia 3,4 proc. Polaków w wieku 18-65 lat przeszło koronawirusa. Z badania ARC Rynek i Opinia oraz Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wynika, że odsetek ten może być wyższy nawet o 7,6 proc. To oznaczałoby, że łącznie około 11 proc. osób w wieku 18-65 lat przeszło chorobę w sposób objawowy. Różnica wynika z faktu, że wiele osób nie decyduje się na test.
Główną przyczyną niewykonywania testów przez osoby, które miały jakiekolwiek objawy mogące wskazywać na COVID-19 była łagodność symptomów i tym samym brak konsultacji lekarskiej. Co czwarty respondent przyznał, że lekarz nie zlecił mu testu. Niektórzy z badanych uznali, że skoro inne osoby w domu miały pozytywny wynik testu, to oni nie muszą go wykonywać, bo pewnie też są pozytywni. Jest też grupa osób, która obawiała się kwarantanny i sprawdzania przez policję.
Osoby, które zostały uznane w badaniu za te, które przeszły COVID-19, mimo, że nie miały zrobionych testów to:
• wszystkie osoby, które deklarowały utratę węchu i smaku,
• osoby, które deklarowały inne objawy charakterystyczne dla COVID-19, jednak dodatkowo miały kontakt z osobą chorą – objawy charakterystyczne zostały wskazane zgodnie z modelami wykorzystywanymi w innych krajach, takich jak np. USA czy Włochy.
Badanie nie obejmuje zaś zachorowań bezobjawowych, gdyż pacjenci nie są w stanie takiego zachorowania ocenić.
– Kiedy jesienią epidemia zaczęła przybierać na sile, pojawiały się podejrzenia, że oficjalne statystyki nie podają całej prawdy dotyczącej liczby osób, które chorują na COVID-19. Patrząc nawet na moją praktykę – wielokrotnie widywałem dzieci, które rozwijały potwierdzone przeciwciałami objawy choroby pocovidowej PIMS, a jednocześnie w ich rodzinach nie wykonano ani jednego testu. Obecnie epidemia jest w pełnym rozkwicie, zaś w Polsce, prawdopodobnie, przebyło ją około 11 proc. populacji – komentuje dr hab. med. Wojciech Feleszko z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Ekspert zaznacza jednak, że są to dane szacunkowe, ale pokrywające się z informacjami na podstawie analizy serologicznej w różnych populacjach, np. odsetek osób, które przeszły zakażenie w Nowym Jorku wynosi 23 proc., Londynie 18 proc., Sztokholmie 12 proc. (dane z września b.r.).
– 11 proc. to i dużo, i mało. Mało dlatego, że nadal jesteśmy bardzo daleko od osiągnięcia poziomu odporności stadnej, wynoszącej dla SARS-Cov2 około 65-70 proc. całej populacji. Dużo dlatego, że pokazuje to, iż nie nasze służby epidemiologiczne nie wychwytują ponad 2/3 zakaźnych chorych, rozprzestrzeniających zakażenie w swoim otoczeniu – zauważa dr Wojciech Feleszko.
Poniższe badanie oparte jest na autodiagnozie respondentów, dlatego może być obarczone pewnym ryzykiem błędu. Przyjęta metoda badawcza, oparta o własną ocenę samych pacjentów jest metodologicznie prawidłowa i ogólnie zaakceptowana. Ta metoda sprawdziła nam się w poprzednim badaniu, związanym z wpływem smogu na zdrowie dzieci.
– Z punktu widzenia epidemiologii niedoszacowanie liczby zakażonych jest zjawiskiem całkowicie naturalnym. Grzechem pierworodnym biernego systemu zgłoszeń, który obowiązuje w Polsce, jest właśnie znaczne niedoszacowanie. Należy przyjąć, że prawdziwa liczba zakażonych SARS-CoV-2 może być nawet kilkakrotnie wyższa. Silną przesłanką za takim wnioskiem jest chociażby oficjalnie raportowana liczba zgonów, które są trudniejsze do przeoczenia. Zakładając 1-2 proc. śmiertelność COVID-19 w polskiej populacji, liczba zgonów jest nadproporcjalnie wysoka w stosunku do liczby zachorowań, a zatem musi ich być znacznie więcej niż jest zgłaszane oficjalnie – mówi dr hab. n. med. Ernest Kuchar, lekarz chorób zakaźnych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dr Kuchar zapewnia, że wystąpienie typowych objawów choroby po kontakcie z domownikiem z potwierdzonym COVID-19 jest równie silnym dowodem zakażenia jak dodatni wynik testu, który też czasami może dać wyniki fałszywe.
W przestrzeni medialnej pojawiają się różnego rodzaju szacunki, mówiące, ile osób przechorowało już COVID w sposób objawowy lub bezobjawowy. Są to ekstrapolacje bazujące na danych z innych krajów, nie do końca oparte na badaniach krajowych. Badanie ARC Rynek i Opinia oraz WUM po raz pierwszy pokazuje skalę zjawiska objawowego przyjścia COVID-19, ale nie potwierdzonego testem PCR.
– Oczywiście najbardziej wiarygodne byłoby badanie w kierunku przeciwciał świadczących o przejściu koronawirusa i wytworzeniu odporności. Do tej pory jednak takich badań na skalę ogólnopolską nie było. Warto podkreślić, że nasze analizy objęły populację 18-65 lat. W tej populacji COVID występuje najczęściej. Z pewnością dla pełnego obrazu trzeba byłoby objąć też osoby powyżej 65-tego roku życia. Biorąc pod uwagę fakt, jak wiele osób ma objawy, jednak nie wykonuje testów, trzeba wierzyć, że poddają się one samoizolacji i nie opuszczały mieszkania, by nie zarażać innych. Przy takiej skali na pewno warto prowadzić w tym kierunku komunikację i uświadamiać społeczeństwo, jak ważna jest samoizolacja w sytuacji podejrzenia zakażenia wirusem – komentuje dr n. społ. Adam Czarnecki z ARC Rynek i Opinia.
Badanie zostało zrealizowane przez ARC Rynek i Opinia metodą CAWI (ankiety online) na ogólnopolskiej próbie Polaków, próba kwotowa, struktura próby zgodna ze strukturą mieszkańców Polski w wieku 18-65 lat pod względem: płci, wieku, wykształcenia, wielkości miejscowości zamieszkania i markroregionu GUS (grupy województw). Realizacja odbyła się w dniach 9-16 grudnia 2020.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
Główną przyczyną niewykonywania testów przez osoby, które miały jakiekolwiek objawy mogące wskazywać na COVID-19 była łagodność symptomów i tym samym brak konsultacji lekarskiej. Co czwarty respondent przyznał, że lekarz nie zlecił mu testu. Niektórzy z badanych uznali, że skoro inne osoby w domu miały pozytywny wynik testu, to oni nie muszą go wykonywać, bo pewnie też są pozytywni. Jest też grupa osób, która obawiała się kwarantanny i sprawdzania przez policję.
Osoby, które zostały uznane w badaniu za te, które przeszły COVID-19, mimo, że nie miały zrobionych testów to:
• wszystkie osoby, które deklarowały utratę węchu i smaku,
• osoby, które deklarowały inne objawy charakterystyczne dla COVID-19, jednak dodatkowo miały kontakt z osobą chorą – objawy charakterystyczne zostały wskazane zgodnie z modelami wykorzystywanymi w innych krajach, takich jak np. USA czy Włochy.
Badanie nie obejmuje zaś zachorowań bezobjawowych, gdyż pacjenci nie są w stanie takiego zachorowania ocenić.
– Kiedy jesienią epidemia zaczęła przybierać na sile, pojawiały się podejrzenia, że oficjalne statystyki nie podają całej prawdy dotyczącej liczby osób, które chorują na COVID-19. Patrząc nawet na moją praktykę – wielokrotnie widywałem dzieci, które rozwijały potwierdzone przeciwciałami objawy choroby pocovidowej PIMS, a jednocześnie w ich rodzinach nie wykonano ani jednego testu. Obecnie epidemia jest w pełnym rozkwicie, zaś w Polsce, prawdopodobnie, przebyło ją około 11 proc. populacji – komentuje dr hab. med. Wojciech Feleszko z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Ekspert zaznacza jednak, że są to dane szacunkowe, ale pokrywające się z informacjami na podstawie analizy serologicznej w różnych populacjach, np. odsetek osób, które przeszły zakażenie w Nowym Jorku wynosi 23 proc., Londynie 18 proc., Sztokholmie 12 proc. (dane z września b.r.).
– 11 proc. to i dużo, i mało. Mało dlatego, że nadal jesteśmy bardzo daleko od osiągnięcia poziomu odporności stadnej, wynoszącej dla SARS-Cov2 około 65-70 proc. całej populacji. Dużo dlatego, że pokazuje to, iż nie nasze służby epidemiologiczne nie wychwytują ponad 2/3 zakaźnych chorych, rozprzestrzeniających zakażenie w swoim otoczeniu – zauważa dr Wojciech Feleszko.
Poniższe badanie oparte jest na autodiagnozie respondentów, dlatego może być obarczone pewnym ryzykiem błędu. Przyjęta metoda badawcza, oparta o własną ocenę samych pacjentów jest metodologicznie prawidłowa i ogólnie zaakceptowana. Ta metoda sprawdziła nam się w poprzednim badaniu, związanym z wpływem smogu na zdrowie dzieci.
– Z punktu widzenia epidemiologii niedoszacowanie liczby zakażonych jest zjawiskiem całkowicie naturalnym. Grzechem pierworodnym biernego systemu zgłoszeń, który obowiązuje w Polsce, jest właśnie znaczne niedoszacowanie. Należy przyjąć, że prawdziwa liczba zakażonych SARS-CoV-2 może być nawet kilkakrotnie wyższa. Silną przesłanką za takim wnioskiem jest chociażby oficjalnie raportowana liczba zgonów, które są trudniejsze do przeoczenia. Zakładając 1-2 proc. śmiertelność COVID-19 w polskiej populacji, liczba zgonów jest nadproporcjalnie wysoka w stosunku do liczby zachorowań, a zatem musi ich być znacznie więcej niż jest zgłaszane oficjalnie – mówi dr hab. n. med. Ernest Kuchar, lekarz chorób zakaźnych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dr Kuchar zapewnia, że wystąpienie typowych objawów choroby po kontakcie z domownikiem z potwierdzonym COVID-19 jest równie silnym dowodem zakażenia jak dodatni wynik testu, który też czasami może dać wyniki fałszywe.
W przestrzeni medialnej pojawiają się różnego rodzaju szacunki, mówiące, ile osób przechorowało już COVID w sposób objawowy lub bezobjawowy. Są to ekstrapolacje bazujące na danych z innych krajów, nie do końca oparte na badaniach krajowych. Badanie ARC Rynek i Opinia oraz WUM po raz pierwszy pokazuje skalę zjawiska objawowego przyjścia COVID-19, ale nie potwierdzonego testem PCR.
– Oczywiście najbardziej wiarygodne byłoby badanie w kierunku przeciwciał świadczących o przejściu koronawirusa i wytworzeniu odporności. Do tej pory jednak takich badań na skalę ogólnopolską nie było. Warto podkreślić, że nasze analizy objęły populację 18-65 lat. W tej populacji COVID występuje najczęściej. Z pewnością dla pełnego obrazu trzeba byłoby objąć też osoby powyżej 65-tego roku życia. Biorąc pod uwagę fakt, jak wiele osób ma objawy, jednak nie wykonuje testów, trzeba wierzyć, że poddają się one samoizolacji i nie opuszczały mieszkania, by nie zarażać innych. Przy takiej skali na pewno warto prowadzić w tym kierunku komunikację i uświadamiać społeczeństwo, jak ważna jest samoizolacja w sytuacji podejrzenia zakażenia wirusem – komentuje dr n. społ. Adam Czarnecki z ARC Rynek i Opinia.
Badanie zostało zrealizowane przez ARC Rynek i Opinia metodą CAWI (ankiety online) na ogólnopolskiej próbie Polaków, próba kwotowa, struktura próby zgodna ze strukturą mieszkańców Polski w wieku 18-65 lat pod względem: płci, wieku, wykształcenia, wielkości miejscowości zamieszkania i markroregionu GUS (grupy województw). Realizacja odbyła się w dniach 9-16 grudnia 2020.
Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.