SUM
Wariant delta może być zabójczą pamiątką z wakacji
Autor: Iwona Konarska
Data: 23.06.2021
Działy:
Aktualności w Koronawirus
Aktualności
Tagi: | Tomasz Wąsik |
– Nie wiemy dokładnie, ile jest w Polsce zakażeń wariantem delta, nie sekwencjonujemy wirusa z taką częstotliwością, z jaką powinniśmy – o tym w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” mówi prof. Tomasz J. Wąsik, kierownik Katedry i Zakładu Mikrobiologii i Wirusologii Wydziału Nauk Farmaceutycznych w Sosnowcu SUM w Katowicach.
Czy mamy ciszę przed czwartą falą pandemii? Jak mocno w nas wirus uderzy?
– Intensywność będzie zależała od tego, ile osób w populacji okaże się na niego podatnych. A jeśli chodzi o nowe warianty, zwłaszcza deltę, to w Polsce liczba zakażeń bardzo przyrasta, co jest niebezpieczne. Obawiam się tego. Jeszcze niedawno miałem nadzieję, że wariant brytyjski, czyli alfa, jest na tyle silny, że nie zostanie wyparty, ale okazuje się, że wariant indyjski, czyli delta jest bardziej zakaźny i wypiera alfę z populacji. Widzimy to w Anglii, a także we Francji. Początki zagrożenia pojawiają się również u nas, bo wykryto kolejne trzy przypadki tego wariantu z próbek pobranych w maju. Obawiam się, że będzie wzrost zachorowań, szczególnie że w czasie wakacji Polacy pojadą do takich krajów, jak Egipt, Tunezja czy Bułgaria, gdzie duży odsetek osób jest niewyszczepiony.
Co się będzie działo pod koniec lata?
– Gdy Polacy wrócą z wakacji, wśród nich niezaszczepieni, to część z nich jako pamiątkę z wakacji przywiezie też wirusa. Gdy nie będzie kwarantanny, monitoringu na lotniskach, to będzie wyraźny wzrost nowych zakażeń, choć nie na taką skalę jak kilka miesięcy temu.
Czy wiemy, ile jest przypadków wirusa delta w Polsce?
– My zbieramy swoje wyniki. Wiem, że sanepidy wysyłają swoje dane do NIŻ–PZH, do Warszawy. Nigdzie nie znalazłem dokładnego wykazu, raporty nie są ogólnodostępne, ale z tego, co słyszałem od decydentów – w jednej wypowiedzi podano 80, w drugiej 60 przypadków zakażenia wariantem delta w Polsce.
Czyli w raportowaniu, w rzetelnych statystykach mamy bałagan.
– Z tym zawsze były problemy. Proszę zwrócić uwagę, jakie były komplikacje z testowaniem na samym początku pandemii. Wmawiano nam, że nie trzeba dużo testować, bo wystarczy „tylko trochę” i będziemy wiedzieli, jaka jest sytuacja. Ale był taki bałagan, że nic nie wiedzieliśmy. WHO i ECDC podają, że żeby wiedzieć cokolwiek o tym, co się dzieje w populacji, trzeba tyle testować, żeby wyników pozytywnych było mniej niż 5 proc. A u nas wykonywano tyle testów, że wyników pozytywnych było ok. 40 proc. i wtedy podawano, że mamy 8 tys. zachorowań. Już wtedy mówiłem, że, aby wynik był realny, należy ten posiadany pomnożyć przez 8. Jeśli podawano, że mamy 30 tys. zachorowań, a było to przy tym niskim poziomie testowania, to faktycznie zachorowań było co najmniej 150 tys. dziennie. Teraz, gdy wzrosła wydajność systemu testowania, ten odsetek jest bardzo dobry. To, co podaje ministerstwo, jest w zasadzie realną liczbą zakażeń. Jednak jest inny problem. Odwołam się znowu do autorytetu dwóch organizacji – ECDC i WHO – których eksperci twierdzą, że aby wiedzieć, jaka jest struktura wariantów dla danej populacji, minimum 10 proc. wszystkich potwierdzonych przypadków powinno być sekwencjonowanych. U nas tego nie ma. My, to znaczy Gyncentrum we współpracy ze Śląskim Uniwersytetem Medycznym, badamy sytuację w województwie śląskim, ale obejmuje to tylko kilka powiatów regionu katowickiego i zachodnie rejony Małopolski, np. powiat oświęcimski. A jak jest w całej Polsce? Nie wiadomo.
Czy my, zaszczepieni, jesteśmy bezpieczni? Czy szczepienie chroni nas przed wariantem delta?
– To należy doprecyzować. Zazwyczaj mówiąc o efektywności szczepień, mówimy o poziomie przeciwciał. Przeciwciała generowane po szczepieniu mają nieznacznie niższą aktywność neutralizacyjną względem wariantów alarmowych, m.in. delta, ale najnowsze badania wykazują, że odpowiedź komórkowa skierowana przeciwko tym wariantom jest silna i efektywna. A w zakażeniach wirusowych w zasadzie istotniejsza jest odpowiedź komórkowa i wytworzenie komórek pamięci immunologicznej. W niektórych opracowaniach czytamy, że siła przeciwciał neutralizujących jest słabsza przy zakażeniu się wariantem delta, ale ona i tak jest wystarczająca, żeby uchronić przed śmiercią i ciężką chorobą, poza tym dodatkowo generowana jest silna odpowiedź komórkowa, która jest bardzo istotna. Szczepionki, te które mamy do dyspozycji, chronią więc przed ciężkim przebiegiem choroby, także śmiercią w wyniku zakażenia nowymi wariantami. Trzeba to podkreślić.
Jeden z czytelników zapytał, dlaczego, co wynikało z naszej poprzedniej rozmowy, nie uważa pan, by SARS–CoV–2 był sezonowy.
– W mojej opinii ten wirus nie zachowuje się jak wirusy grypy, czyli rhinowirusy wywołujące przeziębienie. W ich wypadku mamy wyraźną zależność zakażeń od pory roku, temperatury i wilgotności. Tymczasem koronawirus w tym samym czasie atakował północ i południe USA, północ i południe Europy, uderzał tam z tą samą intensywnością, obojętny na warunki atmosferyczne. Wydaje się więc, że nie jest on stricte sezonowy. Jego działanie jest związane z okolicznościami – jeżeli trafi na podatną populację, niezależnie od pory roku będzie się z taką samą intensywnością rozprzestrzeniał. Oczywiście, różnice sezonowe są, bo przebywamy teraz częściej na otwartej przestrzeni, rozrzedzamy cząstki wirusowe i nie jest ich tak dużo. W zimie siedzimy raczej w pomieszczeniach zamkniętych i tych przypadków może być więcej, ale to wynika bardziej z naszego zachowania. Nie wydaje mi się więc, żeby był to wirus sezonowy.
Kiedy nadejdzie czwarta fala?
– We wrześniu, jeżeli będziemy niefrasobliwi i nie wprowadzimy już teraz restrykcji na granicach. Poza tym, powtarzam, dla własnego bezpieczeństwa wakacje powinniśmy spędzić w kraju, nie wyjeżdżać na Bałkany czy w bardziej egzotyczne miejsca, bo wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że przywieziemy nowe warianty, a wczesną jesienią w szpitalach będą chorowały i umierały te osoby, które się teraz nie zaszczepiły.
Przeczytaj także: „Mapa immunizacji”.
– Intensywność będzie zależała od tego, ile osób w populacji okaże się na niego podatnych. A jeśli chodzi o nowe warianty, zwłaszcza deltę, to w Polsce liczba zakażeń bardzo przyrasta, co jest niebezpieczne. Obawiam się tego. Jeszcze niedawno miałem nadzieję, że wariant brytyjski, czyli alfa, jest na tyle silny, że nie zostanie wyparty, ale okazuje się, że wariant indyjski, czyli delta jest bardziej zakaźny i wypiera alfę z populacji. Widzimy to w Anglii, a także we Francji. Początki zagrożenia pojawiają się również u nas, bo wykryto kolejne trzy przypadki tego wariantu z próbek pobranych w maju. Obawiam się, że będzie wzrost zachorowań, szczególnie że w czasie wakacji Polacy pojadą do takich krajów, jak Egipt, Tunezja czy Bułgaria, gdzie duży odsetek osób jest niewyszczepiony.
Co się będzie działo pod koniec lata?
– Gdy Polacy wrócą z wakacji, wśród nich niezaszczepieni, to część z nich jako pamiątkę z wakacji przywiezie też wirusa. Gdy nie będzie kwarantanny, monitoringu na lotniskach, to będzie wyraźny wzrost nowych zakażeń, choć nie na taką skalę jak kilka miesięcy temu.
Czy wiemy, ile jest przypadków wirusa delta w Polsce?
– My zbieramy swoje wyniki. Wiem, że sanepidy wysyłają swoje dane do NIŻ–PZH, do Warszawy. Nigdzie nie znalazłem dokładnego wykazu, raporty nie są ogólnodostępne, ale z tego, co słyszałem od decydentów – w jednej wypowiedzi podano 80, w drugiej 60 przypadków zakażenia wariantem delta w Polsce.
Czyli w raportowaniu, w rzetelnych statystykach mamy bałagan.
– Z tym zawsze były problemy. Proszę zwrócić uwagę, jakie były komplikacje z testowaniem na samym początku pandemii. Wmawiano nam, że nie trzeba dużo testować, bo wystarczy „tylko trochę” i będziemy wiedzieli, jaka jest sytuacja. Ale był taki bałagan, że nic nie wiedzieliśmy. WHO i ECDC podają, że żeby wiedzieć cokolwiek o tym, co się dzieje w populacji, trzeba tyle testować, żeby wyników pozytywnych było mniej niż 5 proc. A u nas wykonywano tyle testów, że wyników pozytywnych było ok. 40 proc. i wtedy podawano, że mamy 8 tys. zachorowań. Już wtedy mówiłem, że, aby wynik był realny, należy ten posiadany pomnożyć przez 8. Jeśli podawano, że mamy 30 tys. zachorowań, a było to przy tym niskim poziomie testowania, to faktycznie zachorowań było co najmniej 150 tys. dziennie. Teraz, gdy wzrosła wydajność systemu testowania, ten odsetek jest bardzo dobry. To, co podaje ministerstwo, jest w zasadzie realną liczbą zakażeń. Jednak jest inny problem. Odwołam się znowu do autorytetu dwóch organizacji – ECDC i WHO – których eksperci twierdzą, że aby wiedzieć, jaka jest struktura wariantów dla danej populacji, minimum 10 proc. wszystkich potwierdzonych przypadków powinno być sekwencjonowanych. U nas tego nie ma. My, to znaczy Gyncentrum we współpracy ze Śląskim Uniwersytetem Medycznym, badamy sytuację w województwie śląskim, ale obejmuje to tylko kilka powiatów regionu katowickiego i zachodnie rejony Małopolski, np. powiat oświęcimski. A jak jest w całej Polsce? Nie wiadomo.
Czy my, zaszczepieni, jesteśmy bezpieczni? Czy szczepienie chroni nas przed wariantem delta?
– To należy doprecyzować. Zazwyczaj mówiąc o efektywności szczepień, mówimy o poziomie przeciwciał. Przeciwciała generowane po szczepieniu mają nieznacznie niższą aktywność neutralizacyjną względem wariantów alarmowych, m.in. delta, ale najnowsze badania wykazują, że odpowiedź komórkowa skierowana przeciwko tym wariantom jest silna i efektywna. A w zakażeniach wirusowych w zasadzie istotniejsza jest odpowiedź komórkowa i wytworzenie komórek pamięci immunologicznej. W niektórych opracowaniach czytamy, że siła przeciwciał neutralizujących jest słabsza przy zakażeniu się wariantem delta, ale ona i tak jest wystarczająca, żeby uchronić przed śmiercią i ciężką chorobą, poza tym dodatkowo generowana jest silna odpowiedź komórkowa, która jest bardzo istotna. Szczepionki, te które mamy do dyspozycji, chronią więc przed ciężkim przebiegiem choroby, także śmiercią w wyniku zakażenia nowymi wariantami. Trzeba to podkreślić.
Jeden z czytelników zapytał, dlaczego, co wynikało z naszej poprzedniej rozmowy, nie uważa pan, by SARS–CoV–2 był sezonowy.
– W mojej opinii ten wirus nie zachowuje się jak wirusy grypy, czyli rhinowirusy wywołujące przeziębienie. W ich wypadku mamy wyraźną zależność zakażeń od pory roku, temperatury i wilgotności. Tymczasem koronawirus w tym samym czasie atakował północ i południe USA, północ i południe Europy, uderzał tam z tą samą intensywnością, obojętny na warunki atmosferyczne. Wydaje się więc, że nie jest on stricte sezonowy. Jego działanie jest związane z okolicznościami – jeżeli trafi na podatną populację, niezależnie od pory roku będzie się z taką samą intensywnością rozprzestrzeniał. Oczywiście, różnice sezonowe są, bo przebywamy teraz częściej na otwartej przestrzeni, rozrzedzamy cząstki wirusowe i nie jest ich tak dużo. W zimie siedzimy raczej w pomieszczeniach zamkniętych i tych przypadków może być więcej, ale to wynika bardziej z naszego zachowania. Nie wydaje mi się więc, żeby był to wirus sezonowy.
Kiedy nadejdzie czwarta fala?
– We wrześniu, jeżeli będziemy niefrasobliwi i nie wprowadzimy już teraz restrykcji na granicach. Poza tym, powtarzam, dla własnego bezpieczeństwa wakacje powinniśmy spędzić w kraju, nie wyjeżdżać na Bałkany czy w bardziej egzotyczne miejsca, bo wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że przywieziemy nowe warianty, a wczesną jesienią w szpitalach będą chorowały i umierały te osoby, które się teraz nie zaszczepiły.
Przeczytaj także: „Mapa immunizacji”.