Szymon Czerwiński

Musimy walczyć z chorobami cywilizacyjnymi ►

Udostępnij:

Ogromnym wyzwaniem dla systemu ochrony zdrowia są choroby cywilizacyjne, w tym cukrzyca, nadciśnienie tętnicze i hipercholesterolemia. Ich leczenie nie jest łatwe i kosztuje system krocie. Jakich rozwiązań systemowych brakuje, na jakie refundacje czekają pacjenci i jak przekonać ich do stosowania się do zaleceń lekarskich – o tym dyskutowali eksperci podczas konferencji Priorytety w Ochronie Zdrowia 2025.

Rozwój chorób cywilizacyjnych przekłada się na coraz bardziej schorowane społeczeństwo i coraz większą liczbę przedwczesnych zgonów. Wprawdzie nie mamy wpływu na czynniki niemodyfikowalne, do których należą wiek czy predyspozycje genetyczne, ale cukrzycę, nadciśnienie czy wysokie stężenie cholesterolu możemy leczyć.

Adherence – częsty problem

Niestety większość pacjentów nie stosuje się do zaleceń lekarskich. Czy problem z adherence – czyli przestrzeganiem zasad terapii, stosowaniem się do zaleceń lekarskich oraz akceptacją uzgodnionych terapii – jest specyficzną polską przypadłością? Czy inne kraje również mają z tym kłopot?

Jak przyznał prof. dr hab. n. med. Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, w nadciśnieniu tętniczym spotykamy się z ogromnym wyzwaniem w postaci braku adherence.

Od lewej: Jakub Gierczyński, Artur Mamcarz i Małgorzata Myśliwiec

– Mamy straty ludzkie i finansowe. W Polsce to jest 6 mld zł rocznie, w Unii Europejskiej 120 mld euro, w Stanach Zjednoczonych 300 mld dolarów. Do tego dochodzi inwalidyzacja, bo człowiek, który nie przestrzega zaleceń dotyczących leczenia hipotensyjnego i zdrowego stylu życia, będzie miał prawdopodobnie udar. Jeśli nie umrze z jego powodu, to będzie zinwalidyzowany i będzie stawiał kolejne wyzwania przed systemem ochrony zdrowia w kontekście opieki i rehabilitacji – wyjaśnił.

Ekspert dodał, że niektóre kraje, takie jak Portugalia, Niemcy czy Słowacja, świetnie poradziły sobie z problemem adherence.

– Kluczem jest koalicja wszystkich organizacji rządowych i pozarządowych oraz edukacja studentów medycyny i innych zawodów medycznych. Powstanie takiej koalicji w Portugalii zaowocowało tym, że kraj, który jeszcze dwadzieścia kilka lat temu miał 3 proc. skuteczności w terapii nadciśnienia tętniczego, dziś zbliża się do 70 proc.! Tym samym wyprzedził liderów w tym obszarze, takich jak na przykład Kanada – mówił prof. Artur Mamcarz.

Leki złożone – sposób na poprawę adherence?

Prof. Artur Mamcarz podkreślił, że poziom adherence w sposób istotny zależy od skomplikowania zaleceń i schematu terapeutycznego, na co są liczne i bardzo silne dowody.

– Dla przykładu, dwa leki przyjmowane w oddzielnych tabletkach działają gorzej niż te same leki w tych samych dawkach połączone w jednym preparacie, czyli złożony lek w jednej pigułce (single pill combination – SPC). Poza tym pacjent, który dostaje kolejny lek, ma poczucie, że jest bardziej chory, a gdy zmniejszymy mu ilość leków, będzie miał poczucie, że odniósł sukces – tłumaczył.

– Na adherence wpływa też komunikacja lekarza z pacjentem. Jak się okazuje, chory często nie rozumie, co mówi do niego lekarz. Dlatego język, którego używamy w rozmowie z pacjentem, powinien być prosty. Chory musi też wiedzieć, jaką korzyść odniesie z przyjmowania leków, ponieważ dla niego obniżenie ciśnienia czy stężenia cholesterolu LDL to żaden zysk. Są nim natomiast długość i jakość życia – dodał ekspert.

Program lekowy B.101. Leczenie pacjentów z zaburzeniami lipidowymi

Według statystyk aż 60 proc. dorosłej populacji w Polsce, czyli aż 18 mln osób, ma problem z hipercholesterolemią. Tymczasem zdaniem ekspertów program lekowy B.101. Leczenie pacjentów z zaburzeniami lipidowymi nie działa wystarczająco dobrze. W konsekwencji obecnie w programie jest leczonych ok. 2400 pacjentów, z czego zaledwie ok. 600 to osoby po incydencie sercowo-naczyniowym, a powinno ich być w programie ok. 9000, czyli 15 razy więcej. Zastrzeżenia budzą zbyt restrykcyjne kryteria włączenia do programu. Obecnie pacjent musi przejść aż dwa incydenty sercowo-naczyniowe, takie jak zawał czy udar, aby móc dostać lek, który pomoże zapobiec kolejnemu zawałowi. Co więcej, drugi incydent musi mieć miejsce w ciągu ostatnich 2 lat.

Zdaniem prof. dr. hab. n. med. Marka Gierlotki, kierownika Oddziału i Kliniki Kardiologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu, prezesa elekta Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, u pacjentów z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym trudno jest osiągnąć cele terapeutyczne zdefiniowane przez wytyczne i bardzo nisko obniżyć stężenie cholesterolu.

– Nie uzyskamy tego, stosując statyny czy ezetymib, które są w otwartej refundacji. Do tego dochodzi problem z adherence. Dlatego powstał program lekowy. Choć można się zastanowić, dlaczego stworzono program dla choroby, w przypadku której diagnostyka i prowadzenie leczenia są takie proste. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem jest to, że leki, które są dostępne w tym programie, są drogie, a Narodowy Fundusz Zdrowia chce mieć kontrolę nad wydatkami. Już wyjściowo program został tak skonstruowany, aby liczba pacjentów, którzy mogliby być do niego włączeni, była ograniczona. My – całe środowisko kardiologów, Polskie Towarzystwo Kardiologiczne, konsultanci – przez lata staraliśmy się zmienić reguły tego programu. Po pierwsze, aby można było zastosować leki, które najskuteczniej obniżają stężenie cholesterolu. Po drugie, aby jak najwięcej pacjentów mogło z niego skorzystać. I dochodzimy do coraz lepszych zapisów. Mamy informację, że w kryteriach włączenia do programu wymagane będzie stężenie cholesterolu LDL powyżej 55 mg/dl, a nie jak obecnie 70 mg/dl, po optymalnej terapii statynami i ezetymibem trwającej co najmniej 3 miesiące – tłumaczył prof. Marek Gierlotka.

Od lewej: Mateusz Oczkowski, Elżbieta Brzozowska, Robert Zymliński i Marek Gierlotka

– Postulowałbym, żeby inhibitory PCSK9 były dostępne szerzej – w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej lub w aptece zamiast w programie lekowym. Wtedy mogliby je stosować nie tylko kardiolodzy w ośrodkach, lecz także lekarze innych specjalności, którzy zajmują się profilaktyką chorób sercowo-naczyniowych i leczeniem hipercholesterolemii – dodał.

Interdyscyplinarne podejście do pacjenta

U pacjentów z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym i hipercholesterolemią konieczne jest interdyscyplinarne podejście do leczenia. Tak już się dzieje na przykład w województwie opolskim, w którym Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Opolu, American Heart of Poland – Nysa i Scanmed realizują program B.101 i program KOS-zawał równocześnie.

– Województwo opolskie jest specyficzne, bo mamy tylko cztery oddziały kardiologii, przy czym wszystkie realizują program KOS-zawał, a trzy program B.101. I tak powinno być we wszystkich województwach, ale nie jest – stwierdził prof. Marek Gierotka.

Zdaniem dr. hab. n. med. Roberta Zymlińskiego, kierownika Kliniki Intensywnej Terapii Kardiologicznej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, dziekana Wydziału Lekarskiego, zaskakujące jest to, że w 2025 r. musimy mówić o interdyscyplinarnym podejściu do leczenia chorób układu sercowo-naczyniowego.

– To powinno być domyślną wartością w tym, co robimy. I powinno się zacząć już na starcie kształcenia wszystkich zawodów medycznych. Dlatego należałoby bardzo intensywnie modyfikować programy nauczania, żeby lekarz stomatolog, pielęgniarka, fizjoterapeuta, diagnosta laboratoryjny i farmaceuta razem z lekarzem kardiologiem mieli świadomość tego, że budują pewną sieć, którą mogą pacjenta opleść, tak aby leczenie miało charakter kompleksowy – komentował.

Badanie Framingham podstawą wytycznych klinicznych

Profesor Robert Zymliński powołał się na badanie Framingham Heart Study sprzed kilkudziesięciu lat, które było pierwszym badaniem dotyczącym czynników ryzyka sercowo-naczyniowego. Pokazało ono, że źle kontrolowane nadciśnienie, wysokie stężenie cholesterolu i nieoptymalna kontrola cukrzycy wpływają na wcześniejsze zgony.

– O tym badaniu już niemal zapomnieliśmy, a ma ono fundamentalne znaczenie dla budowania świadomości społecznej i odpowiedzialności pacjenta. Dla mnie nie ma gorszego momentu niż przyjęcie na oddział intensywnej terapii 35-latka z hipercholesterolemią i z ciężkim zawałem. Zazwyczaj udaje się nam go uratować, ale ten chory ma ogromne ryzyko rozwoju niewydolności serca i wejdzie na ścieżkę katastrofy. Jego szansa przeżycia 5–10 lat będzie niska niezależnie od leków, jakie zastosujemy. Dlatego powinniśmy budować system, który pozwoli bardzo szybko identyfikować pacjentów z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym – podkreślił.

Badania przesiewowe 6-latków

Hipercholesterolemia dotyczy nie tylko populacji dorosłej. Jak podkreśliła prof. dr hab. n. med. Małgorzata Myśliwiec, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii, Diabetologii i Endokrynologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, chorobą ukrytą w populacji pediatrycznej jest hipercholesterolemia rodzinna, obecnie rozpoznana zaledwie u 2 proc., czyli ponad 500 dzieci w Polsce. Wśród tych dzieci 1/3 nie ma już jednego rodzica i prawie wszystkie nie mają dziadków.

– Chorobę zwykle rozpoznaje się dopiero w wieku 40–45 lat, przy pierwszym incydencie sercowo-naczyniowym, często kończącym się zgonem. W efekcie do 60. roku życia z nierozpoznaną i nieleczoną hipercholesterolemią rodzinną żyje tylko 30 proc. mężczyzn i 50 proc. kobiet. Można zapytać, dlaczego tych przypadków nie rozpoznajemy. Przyczyną jest niska świadomość, a przede wszystkim brak badań przesiewowych w kierunku hipercholesterolemii rodzinnej – mówiła ekspertka.

Jak dodała, dobra wiadomość jest taka, że w ciągu kilku miesięcy takie badania zostaną wprowadzone do bilansu 6-latków – będą realizowane jako element badania bilansowego wykonywanego na etapie rocznego obowiązkowego przygotowania przedszkolnego. Wtedy zgłasza się najwięcej rodziców ze swoimi pociechami, aby uzyskać zaświadczenie o gotowości dziecka do podjęcia nauki w szkole podstawowej.

– Tym samym każdy młody pacjent ze stężeniem cholesterolu LDL powyżej 130 mg/dl przy dwukrotnym wykonaniu lipidogramu będzie przekierowany do ośrodka wysokospecjalistycznego – poradni diabetologicznej, endokrynologicznej lub metabolicznej. Mamy już dość dużo lekarzy wyszkolonych w zakresie diagnostyki i leczenia zaburzeń lipidowych. Dysponujemy też lekami, jakimi są statyny, które są refundowane i dopuszczone do stosowania u dzieci z hipercholesterolemią rodzinną od 6. roku życia. Dzieci od 10. roku życia, które nie osiągają celów terapeutycznych lub mają nietolerancję statyn, od 2024 r. mogą skorzystać z programu lekowego B.101, w ramach którego stosowane są inhibitory PCSK9 z bardzo dobrym efektem terapeutycznym – tłumaczyła prof. Małgorzata Myśliwiec.

Małgorzata Myśliwiec

Dostęp do nowoczesnych systemów monitorowania glikemii

Cukrzyca dotyka 3 mln Polaków i ta liczba stale rośnie. Pacjent z cukrzycą żyje w Polsce krócej średnio o 10–12 lat, a prewencja późnych powikłań pochłania ponad 75 proc. budżetu przeznaczonego na leczenie cukrzycy. Obecnie jako sposób nowoczesnego kontrolowania cukrzycy u chorych leczonych insuliną coraz częściej wykorzystywane są systemy ciągłego monitorowania glikemii. Dzięki temu jest mniej hospitalizacji z powodu hipoglikemii, kwasicy ketonowej czy incydentów sercowo-naczyniowych. Analiza pokazuje, że dzięki refundacji systemów ciągłego monitorowania glikemii NFZ zaoszczędził na refundacji pasków do glukometrów w 2024 r. prawie 200 mln zł.

– System monitorowania glikemii pozwala pacjentowi lepiej poznać swoją chorobę. Uzyskany z urządzenia parametr TIR (time-in-range) informuje chorego, przez jaki odsetek czasu jego wyniki mieszczą się w normoglikemii. Na podstawie raportów generowanych przez systemy ciągłego monitorowania glikemii możemy wspólnie z chorym zoptymalizować terapię. W efekcie niektórzy pacjenci z cukrzycą typu 2, którzy przyjmowali trzy dawki insuliny, zmniejszyli liczbę dawek do dwóch, a nawet jednej – wyjaśniła prof. Małgorzata Myśliwiec.

– Systemy zintegrowane z osobistymi pompami insulinowymi są refundowane pacjentom poniżej 26. roku życia z cukrzycą typu 1 lub typu 3, z nieświadomością hipoglikemii, u których stosowana jest intensywna insulinoterapia. Polska jest jednym z czterech krajów w Europie, gdzie obowiązuje limit wiekowy. I to należałoby zmienić. Ostatni rok przyniósł poszerzenie dostępu do nowoczesnych systemów monitorowania glikemii dla kolejnych grup chorych. Należałoby jednak jeszcze go zwiększyć, zwłaszcza dla chorych stosujących insulinę, bez względu na schemat leczenia. Dlatego zamierzamy wystąpić o refundację dla każdego pacjenta, który przyjmuje chociaż jedną dawkę insuliny, bo każda podaż insuliny to ryzyko hipoglikemii, która jest stanem zagrożenia życia – dodała.

Rola systemów monitorujących glikemię u kobiet w ciąży

O tym, w jaki sposób system monitorujący glikemię wpływa na codzienne życie, opowiedziała Elżbieta Brzozowska z Fundacji Zdrowie i Edukacja – AD Meritum.

– Dwukrotnie w ciąży miałam cukrzycę. Podczas pierwszej ciąży nie było jeszcze sensorów do kontroli glikemii. Musiałam więc w pracy nakłuwać opuszki palców godzinę czy dwie po posiłku, co było problematyczne. W kolejnej ciąży, kiedy cukrzyca do mnie wróciła, kupiłam system monitorowania glikemii, który wtedy jeszcze nie był finansowany przez NFZ. W efekcie do końca ciąży, która była ciążą wysokiego ryzyka, dobrze modyfikowałam dietę, monitorując poziom glikemii, dzięki czemu uniknęłam insulinoterapii. Cieszę się, że Ministerstwo Zdrowia wyszło naprzeciw oczekiwaniom kobiet w ciąży i udostępniło te systemy przyszłym mamom z cukrzycą ciążową – mówiła.

– Jako mama dziecka z otyłością jestem pod wrażeniem tego, że mogę w aplikacji w telefonie obserwować poziom glikemii mojego dziecka. Kiedy na przykład jest w szkole i zjada coś, czego nie powinno, od razu widzę to na wykresie i możemy to później omówić. Uważam, że w sytuacji gdy mamy najszybciej tyjące dzieci w Europie, dobrym rozwiązaniem byłoby objęcie ich chociaż na 2 tygodnie monitorowaniem glikemii, aby w ten sposób mogły się nauczyć, jak kontrolować dietę i ile dobrego daje nam ruch. Systemy ciągłego monitorowania glikemii pomagają leczyć otyłość – dodała.

Flozyny tylko dla pacjentów spoza grupy ryzyka

Polska, wraz ze Słowacją, znalazła się na ostatnim miejscu pod względem dostępności optymalnych terapii dla pacjentów z cukrzycą i bardzo wysokim ryzykiem powikłań sercowo-naczyniowych. Polscy i słowaccy pacjenci jako jedyni w Unii Europejskiej nie mają dostępu do flozyn w pierwszej i drugiej linii leczenia, ale dopiero w trzeciej. A terapia z udziałem flozyn zdecydowanie obniża ryzyko powikłań, hospitalizacji i zgonów z powodu chorób kardiologicznych i nefrologicznych stanowiących najczęstsze powikłania źle leczonej cukrzycy.

– W przypadku flozyn mamy dowody na to, że im wcześniej je zastosujemy, tym większe będą korzyści sercowo-naczyniowo-nerkowe. Jeśli zastosujemy je razem z analogami GLP-1 od momentu rozpoznania cukrzycy typu 2, to wraz z redukcją masy ciała zmodyfikujemy przebieg cukrzycy, wydłużymy czas terapii nieinsulinowej, a u wielu chorych insulinoterapia nie będzie konieczna – mówiła prof. dr hab. n. med. Dorota Zozulińska-Ziółkiewicz z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

– Obecnie, jeżeli chodzi o refundację flozyn i analogów GLP-1, mamy limity. Flozyny są refundowane w trzech wskazaniach: cukrzycy typu 2, przewlekłej niewydolności serca i chorobie nerek. Pacjenci z cukrzycą typu 2 często korzystają z furtek refundacyjnych – dla niewydolności serca, dla przewlekłej choroby nerek. Gdyby jednak mieli możliwość zastosowania terapii przed pojawieniem się u nich tych chorób, mogliby się uchronić przed negatywnymi konsekwencjami nienależycie leczonej cukrzycy – zauważyła ekspertka.

Oczekiwania pacjentów

Monika Kaczmarek z Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków podkreśliła, jak ważne dla pacjentów z cukrzycą są nie tylko systemy ciągłego monitorowania glikemii, lecz także szerszy dostęp do nowoczesnych terapii.

– Już niedługo poznamy wyniki projektu edukacyjnego przeprowadzonego przez Polskie Stowarzyszenie Diabetyków na pacjentach nieobjętych refundacją systemu. Była to grupa 100 pacjentów, którzy przyjmowali jedno wstrzyknięcie insuliny albo stosowali terapię lekową, albo mieli nieuregulowaną cukrzycę typu 2. Dzięki zastosowaniu systemu ciągłego monitorowania glikemii część chorych została skierowana w trybie pilnym do specjalisty, ponieważ dane z systemu ujawniły nieprawidłowości wymagające natychmiastowej interwencji medycznej. U części pacjentów zmieniono leczenie, na przykład zastosowano insulinoterapię. Niektórzy zostali też objęci refundacją. Dlatego uważam, że należy zadbać o poszerzenie refundacji systemów ciągłego monitorowania glikemii dla wszystkich chorych otrzymujących insulinę, bez względu na model stosowanej insulinoterapii – przekonywała przedstawicielka pacjentów.


Od lewej: Małgorzata Myśliwiec i Monika Kaczmarek

– Kolejnym zagadnieniem jest ograniczony dostęp do nowoczesnych terapii lekowych dla pacjentów z cukrzycą typu 2. Jeżeli wdrożymy u nich leczenie flozynami na wczesnym etapie, zapobiegniemy hipoglikemii, hiperglikemii oraz wielu powikłaniom sercowo-naczyniowym, które bardzo często kończą się hospitalizacją. Pamiętajmy, że problem cukrzycy dotyczy nie tylko dzieci i seniorów, lecz także osób aktywnych zawodowo w wieku 30–40 lat, które powinny pracować – podkreśliła.

Ministerstwo Zdrowia a postulaty klinicystów i pacjentów

– Spośród wszystkich leków refundowanych flozyny już w tej chwili znajdują się w pierwszej dziesiątce leków najbardziej obciążających budżet publicznego płatnika. Niewątpliwie miało na to wpływ pierwsze objęcie refundacją, następnie złagodzenie wskazań oraz umieszczenie leków na darmowym wykazie dla seniorów. Za 2–3 lata dobiegną końca wszystkie okresy ochronne, dlatego dwie firmy farmaceutyczne podjęły starania, żeby rozszerzyć wskazania praktycznie na całą zarejestrowaną populację. Zaglądając do europejskich systemów leków refundowanych, widzimy również, że leki generyczne dla dapagliflozyny zaczęły się pojawiać na różnych rynkach i są finansowane przez płatników publicznych, co zupełnie zmienia perspektywę na najbliższe miesiące. Czy zatem pośpiech jest tu wskazany, kiedy widzimy klasyczną grę patentową na różnych rynkach w zakresie uzyskania zgody decydenta? W niedługiej perspektywie może się okazać, że będziemy mogli kupić tę samą technologię, ponosząc o wiele mniejsze koszty i zabezpieczając całą populację pacjentów diabetologicznych. W dyskusji pojawił się również wątek refundowania trójskładnikowych leków na nadciśnienie. W polskim systemie mamy już refundowane dwuskładnikowe i trójskładnikowe preparaty do leczenia nadciśnienia tętniczego, a kolejne są w procesach refundacyjnych, jednak kluczową rolę odgrywa compliance. W tabletce może być umieszczonych nawet kilka substancji czynnych w różnych dawkach, ale zdarza się, że pacjent w ogóle nie zażywa leku albo pomija dawki w poszczególnych dniach. Wszystko sprowadza się do systematyczności i reżimu terapii. Jako Ministerstwo Zdrowia możemy zagwarantować pacjentowi refundację najdroższych i najskuteczniejszych według badań klinicznych leków, ale cały potencjał niuansów przewagi jednej terapii nad drugą tracimy w zderzeniu z compliance na poziomie 60 proc. w zakresie leczenia nadciśnienia tętniczego. Jaki jest zysk z podawania pacjentowi leków w programach lekowych? Otóż taki, że wówczas compliance jest na poziomie praktycznie 100 proc. i lekarz prowadzący ma pewność, że mniejsza skuteczność wynika z innych przyczyn niż pominięcie dawki. W programach lekowych jest to niezwykle ważne, ponieważ średni koszt leczenia pacjenta sięga 35 tys. zł, a są terapie, które kosztują nawet kilka milionów złotych w perspektywie roku. Nie ma miejsca w naszym systemie ochrony zdrowia, aby doprowadzać do niegospodarności finansowej. W tej kategorii dostępności istnieją mechanizmy zabezpieczające – jeśli pacjent nie współpracuje z lekarzem, nie przychodzi regularnie na podanie kolejnej dawki, jest po prostu wyłączany z programu lekowego – mówił Mateusz Oczkowski, zastępca dyrektora Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji Ministerstwa Zdrowia.

Odniósł się również do propozycji, aby leki na hipercholesterolemię przenieść całkowicie do aptek.

– Uważam, że dopóki nie poprawimy pozostałych elementów systemu, które wpływają na dystrybucję leku, na różne aspekty finansowe, kanały dostępności, tj. recepty długoterminowe w skali rocznej, dostęp do receptomatów, strach przed odpowiedzialnością lekarzy w zakresie refundacji wysokokosztowych leków, to nie jesteśmy na takie rozwiązanie gotowi. Poza tym mogłoby to wpłynąć na problemy z dostępnością. Idealnym miejscem dla nowoczesnych leków stosowanych w hipercholesterolemii jest procedowana przez nas w nowelizacji ustawy o refundacji czwarta kategoria dostępności, czyli wydawanie pacjentowi leku w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Nawiązując do wypowiedzi dotyczącej konieczności zmiany programu lekowego B.101, chciałbym zaznaczyć, że był on już zmieniany wielokrotnie. Po 6 latach nadal rozmawiamy o tym, że program lekowy jest źle napisany. Zadam zatem pytanie: przez kogo? W konsultacjach przez lata brało udział kilku konsultantów krajowych oraz znamienitych ekspertów. Okazuje się, że responsywność w przedmiotowej kwestii uaktywnia się dopiero w debatach publicznych, gdy jest już na to o wiele za późno. Powinno się to odbywać przed złożeniem pierwszego wniosku refundacyjnego w uzgodnieniu podmiotu odpowiedzialnego z szerokim gremium ekspertów, co zapobiegłoby cięciu wskazań, aby potem co roku postulować o kolejne rozszerzenia – podsumował przedstawiciel resortu.

W panelu „Priorytety w obszarze chorób cywilizacyjnych” uczestniczyli:

  • Elżbieta Brzozowska z Fundacji Zdrowie i Edukacja – AD Meritum,
  • Marek Gierlotka, kierownik Oddziału Kardiologii i Kliniki Kardiologii Wydziału Lekarskiego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego,
  • Monika Kaczmarek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków,
  • Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego,
  • Małgorzata Myśliwiec, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii, Diabetologii i Endokrynologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego,
  • Mateusz Oczkowski, zastępca dyrektora Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji w Ministerstwie Zdrowia,
  • Dorota Zozulińska-Ziółkiewicz, kierownik Oddziału Diabetologii i Chorób Wewnętrznych, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu,
  • Robert Zymliński, kierownik Kliniki Intensywnej Terapii Kardiologicznej Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu, dziekan Wydziału Lekarskiego.

Moderował Jakub Gierczyński, ekspert rynku zdrowia.

Sesja do obejrzenia poniżej.


Menedzer Zdrowia youtube

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.