1,25 zł kary za minutę spóźnienia do pracy we Wrocławiu

Udostępnij:
Lekarze z Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego za minutę spóźnienia otrzymują listy z dyrekcji z groźbą potrącenia 1,25 zł za każda minutę z wypłaty jeśli nie złożą wyjaśnień. W placówce karty rejestrują czas stawienia się do pracy. Lekarze są oburzeni działaniami dyrekcji.
O sprawie poinformowała Gazeta Wrocławska, którą z kolei zawiadomił O sprawie poinformował nas dr Jacek Chodorski, prezes Dolnośląskiej Izby Lekarskiej, który pracuje w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. T. Marciniaka, który otrzymał taki list.

Gazeta pisze, że takich przypadków jest wiele, odkąd miesiąc temu dyrektor szpitala zaczął nadzwyczaj rygorystycznie kontrolować punktualność dyżurujących lekarzy. - To absurd. Szpital płaci 2,35 zł za wysłanie mi priorytetem listu poleconego, żeby powiedzieć, że spóźniłem się dwie minuty, co może mnie kosztować 2,50 zł. Teraz będę się tłumaczył, że wcale nie chciałem oszukać szpitala, tylko może zegarki wskazują różną godzinę. Nie jestem wstanie zrozumieć takiego postępowania dyrektorów tego szpitala. A przecież obaj też są lekarzami - stwierdza Chodorski, cytowany przez dzienniki.

Teraz lekarze są ścigani nawet za jedną minutę poślizgu. Dziwią się, tym bardziej że spóźnienia nie zdarzają się nagminnie. Przyczyną bywa przedłużenie się operacji czy inne obowiązki w poradni, w której pracują w ciągu dnia.

- To wszystko jest śmieszne i niestosowne. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że wykonujemy swoją pracę. Nie widzę powodów, żeby z kilku minut spóźnienia robić tak duży problem - mówi gazecie jeden z lekarzy. Nikt podobno nie bierze pod uwagę tego, że czasem lekarze przychodzą na dyżur wcześniej i że za każdym razem muszą zostać w szpitalu dłużej, żeby złożyć raport zmieniającemu go lekarzowi.

- Mamy sztywno trzymać się naszych obowiązków i godzin pracy? W porządku. Tylko proszę nie oczekiwać od nas potem empatii w stosunku do pacjentów, skoro stwarza nam się taką atmosferę do pracy - mówi Chodorski, cytowany przez Gazetę Wrocławską.

W nowym systemie trudno się dopatrzyć logiki także dlatego, że kontrola spóźnień ponad stu lekarzy szpitala i wysyłanie do nich listów jest nie tylko drogie, ale i czasochłonne. - Do przeprowadzenia całej procedury trzeba zaangażować sztab ludzi. Dyrekcji chyba się nudzi. Powinni znaleźć sobie inne zajęcie - mówi jeden z lekarzy tego szpitala.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.