Absurd czy nieczułość Unii Europejskiej

Udostępnij:
Chory na białaczkę czteroletni Andriusza Semilet z Ukrainy nie może być leczony w Przylądku Nadziei we Wrocławiu. Bo instytucja, kierowana przez prof. Chybicką skorzystała z unijnej pomocy.
A to wyklucza leczenie pacjentów spoza Unii, nawet gdy za to zapłacą z własnej kieszeni, lub z pomocą rządowych instytucji lub innych fundacji. Trwa akacje na rzecz umożliwienia tego leczenia.

Chłopiec, który przebywa teraz w szpitalu w Homlu na Białorusi, codziennie razem ze swoją mamą szyje bałwanki. Pieniądze z ich sprzedaży przeznacza na leczenie. Dziecko od pół roku choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną. W internecie trwa akcja „Wszyscy potrzebujemy bałwanka!” – pieniądze mogą wpłacać wszyscy, którzy chcą pomóc małemu chłopcu w walce o życie.

Tyle, że co z tego, że pieniądze zostaną uzbierane? Przylądek Nadziei we Wrocławiu skorzystał z pomocy unijnej. A to oznacza, że obywatele państw spoza Unii nie mogą korzystać z jego pomocy, nawet jeśli zapłacą.

Pomoc Andriuszy zadeklarowała prof. Alicja Chybicka, szefowa kliniki onkologicznej Przylądek Nadziei we Wrocławiu. – Chłopiec mógłby przyjechać do Przylądka. Najpierw jednak wyjątkowo będzie potrzebna zgoda z Unii Europejskiej – mówi.

Dodawała, że liczy, iż potrzebnej pomocy w uzyskaniu takiej zgody udzielą polscy europarlamentarzyści.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.