Albo dyrektor zatrudni więcej pielęgniarek, albo zmniejszy liczbę łóżek
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 27.12.2018
Źródło: KL, Dziennik Gazeta Prawna, Ministerstwo Zdrowia
Tagi: | dyrektor, pielęgniarki, pielęgniarka |
To wybór, przed którym na stanęli zarządzający szpitalami. Związany jest z nowymi normami zatrudnienia, zgodnie z którymi liczba pracowników ma być zależna od liczby łóżek na oddziale. Wprowadzenie wskaźników to dla dyrektorów szpitali kłopot. Przykład? Józef Kurek, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, wyliczył, że musi zatrudnić 50 nowych pielęgniarek i będzie to kosztować 2,5 mln zł rocznie.
Wskaźniki zatrudnienia dla oddziałów o profilu zachowawczym wynoszą 0,6 pielęgniarki na łóżko, a dla zabiegowych 0,7. - Zgodnie z pierwotnym projektem miało być zachowane vacatio legis, by szefowie placówek zdążyli się do tych zmian przygotować. Jednak na początku lipca minister zdrowia zawarł porozumienie z samorządem i związkiem zawodowym pielęgniarek, na mocy którego normy wchodzą w życie od początku 2019 r. Co więcej, od lipca 2019 r. na oddziałach dziecięcych wskaźniki będą jeszcze wyższe – 0,8 pielęgniarki na łóżko na oddziałach pediatrycznych zachowawczych i 0,9 na oddziałach pediatrycznych zabiegowych - poinformowała "Dziennik Gazeta Prawna".
Dla zarządzających szpitalami to kłopot. I to nie tylko finansowy. Ale są dwa wyjścia.
Więcej pracowników
"Dziennik Gazeta Prawna" wyjaśniła, że w najtrudniejszej sytuacji są szpitale miejskie i powiatowe. Placówki specjalistyczne mają więcej personelu, już teraz spełniają normy albo są tego bliskie. Józef Kurek, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, w rozmowie z "DGP", przyznał, że będzie potrzebować 50 nowych pielęgniarek i będzie to kosztować 2,5 mln zł rocznie. W szpitalu powiatowym w Lublińcu, by wypełnić normy, dyrekcja musiałaby zatrudnić dodatkowo 40 pielęgniarek, czyli jedną trzecią obecnego składu. Koszt podobny jak w Jaworznie.
Problemy mają też szpitale w większych miastach. W warszawskim Szpitalu Wolskim pielęgniarek brakuje, szczególnie w oddziałach zabiegowych oraz internistycznych. Placówka będzie musiała zwiększyć obsadę pielęgniarską o 12 etatów, miesięczne koszty to ok. 60 tys. zł, do tego dodatki za wysługę lat i koszty dyżurów.
Mniej łóżek
Rozwiązaniem kłopotu może być zmniejszenie liczby łóżek. "DGP" podkreśliła, że wielu dyrektorów bierze to pod uwagę. - Ale nie jest wcale najlepsza metoda i nie każda placówka może sobie na to pozwolić. I nie każda chce - wyjaśniła "DGP".
Z tego rozwiązania nie skorzysta Mariusz Wójtowicz.
– Taka placówka jak nasza, która jest szpitalem powiatowym, ale wysokospecjalistycznym, pełniącym rolę nadrzędną w tym okręgu województwa, może sobie pozwolić jedynie na kosmetyczne zmiany – podkreślił Mariusz Wójtowicz, prezes Szpitala Miejskiego w Zabrzu i członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali.
O sprawie pisał Rafał Janiszewski
- Z informacji uzyskanych od szpitali, z którymi współpracuję, spełnienie norm prowadzi do zmniejszenia liczby łóżek - napisał Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej, w tekście dla "Menedżera Zdrowia" i wyjaśnił, jakie są dwie główne przyczyny.
- Pierwszą jest brak pielęgniarek na rynku pracy. Od dawna wiemy, że mamy ich za mało. Drugi to brak pieniędzy na finansowanie dodatkowych etatów. Choć różne źródła podają różną liczbę szpitali, które będą zmuszone do redukcji łóżek, to szacuję, że będzie ich większość. Część dyrektorów twierdzi, że będzie po staremu. Z jednej strony, nie mogą spełnić wymogu norm zatrudnienia, bo nie ma chętnych do pracy pielęgniarek (często chętnych na warunkach proponowanych przez lecznicę), a z drugiej, nie mogą zmniejszyć liczby łóżek - podkreślił Janiszewski.
- Z kolei drugi mechanizm opierać się może o zmniejszenie ilości i rodzaju udzielanych świadczeń co w dalszej (ale jednak) konsekwencji prowadzić będzie do zmniejszenia ryczałtu. W tym przypadku jedynym ratunkiem może być poszukiwanie możliwości przemodelowania rodzajów udzielanych świadczeń. Szybka „rotacja na łóżkach” ma również swoje ograniczenia, bowiem hospitalizacja dla pełnego rozliczenia wymaga czasu powyżej 3 dni. Tak czy inaczej, redukcja łóżek spowoduje zmniejszenie wartości kontraktów szpitali oraz przemodelowanie rodzajów świadczeń - podsumował Janiszewski.
Przeczytaj także: "Ukryta bomba w normach zatrudnienia pielęgniarek: szpitale stracą na "wystawianiu łóżek", "Samotny jak pielęgniarka na oddziale" i "Oddziały wielospecjalistyczne, czyli jak rozwiązać problem dyżurów lekarskich".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Dla zarządzających szpitalami to kłopot. I to nie tylko finansowy. Ale są dwa wyjścia.
Więcej pracowników
"Dziennik Gazeta Prawna" wyjaśniła, że w najtrudniejszej sytuacji są szpitale miejskie i powiatowe. Placówki specjalistyczne mają więcej personelu, już teraz spełniają normy albo są tego bliskie. Józef Kurek, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, w rozmowie z "DGP", przyznał, że będzie potrzebować 50 nowych pielęgniarek i będzie to kosztować 2,5 mln zł rocznie. W szpitalu powiatowym w Lublińcu, by wypełnić normy, dyrekcja musiałaby zatrudnić dodatkowo 40 pielęgniarek, czyli jedną trzecią obecnego składu. Koszt podobny jak w Jaworznie.
Problemy mają też szpitale w większych miastach. W warszawskim Szpitalu Wolskim pielęgniarek brakuje, szczególnie w oddziałach zabiegowych oraz internistycznych. Placówka będzie musiała zwiększyć obsadę pielęgniarską o 12 etatów, miesięczne koszty to ok. 60 tys. zł, do tego dodatki za wysługę lat i koszty dyżurów.
Mniej łóżek
Rozwiązaniem kłopotu może być zmniejszenie liczby łóżek. "DGP" podkreśliła, że wielu dyrektorów bierze to pod uwagę. - Ale nie jest wcale najlepsza metoda i nie każda placówka może sobie na to pozwolić. I nie każda chce - wyjaśniła "DGP".
Z tego rozwiązania nie skorzysta Mariusz Wójtowicz.
– Taka placówka jak nasza, która jest szpitalem powiatowym, ale wysokospecjalistycznym, pełniącym rolę nadrzędną w tym okręgu województwa, może sobie pozwolić jedynie na kosmetyczne zmiany – podkreślił Mariusz Wójtowicz, prezes Szpitala Miejskiego w Zabrzu i członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali.
O sprawie pisał Rafał Janiszewski
- Z informacji uzyskanych od szpitali, z którymi współpracuję, spełnienie norm prowadzi do zmniejszenia liczby łóżek - napisał Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej, w tekście dla "Menedżera Zdrowia" i wyjaśnił, jakie są dwie główne przyczyny.
- Pierwszą jest brak pielęgniarek na rynku pracy. Od dawna wiemy, że mamy ich za mało. Drugi to brak pieniędzy na finansowanie dodatkowych etatów. Choć różne źródła podają różną liczbę szpitali, które będą zmuszone do redukcji łóżek, to szacuję, że będzie ich większość. Część dyrektorów twierdzi, że będzie po staremu. Z jednej strony, nie mogą spełnić wymogu norm zatrudnienia, bo nie ma chętnych do pracy pielęgniarek (często chętnych na warunkach proponowanych przez lecznicę), a z drugiej, nie mogą zmniejszyć liczby łóżek - podkreślił Janiszewski.
- Z kolei drugi mechanizm opierać się może o zmniejszenie ilości i rodzaju udzielanych świadczeń co w dalszej (ale jednak) konsekwencji prowadzić będzie do zmniejszenia ryczałtu. W tym przypadku jedynym ratunkiem może być poszukiwanie możliwości przemodelowania rodzajów udzielanych świadczeń. Szybka „rotacja na łóżkach” ma również swoje ograniczenia, bowiem hospitalizacja dla pełnego rozliczenia wymaga czasu powyżej 3 dni. Tak czy inaczej, redukcja łóżek spowoduje zmniejszenie wartości kontraktów szpitali oraz przemodelowanie rodzajów świadczeń - podsumował Janiszewski.
Przeczytaj także: "Ukryta bomba w normach zatrudnienia pielęgniarek: szpitale stracą na "wystawianiu łóżek", "Samotny jak pielęgniarka na oddziale" i "Oddziały wielospecjalistyczne, czyli jak rozwiązać problem dyżurów lekarskich".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.