Apel polskiego lekarza z Majdanu: bądźmy gotowi na powtórkę z kalibru 7,62 mm

Udostępnij:
Jednego dnia na kijowskim Majdanie naród ukraiński poniósł większe straty niż Polska przez dwanaście lat na wojnach w Iraku i Afganistanie. Większość zabitych i rannych otrzymała postrzały pociskami kalibru 7,62 mm. Straszna broń. Pisze o tym dla „Menedżera Zdrowia” Przemysław Guła, polski ratownik na Ukrainie. I apeluje – przygotujmy się do tego, że zapotrzebowanie na naszą pomoc może być większe.
Wydarzenia tragicznego czwartku 20 lutego w centrum Kijowa doczekały się już ogromnej liczby komentarzy i omówień. Dotyczą one jednak głównie ich kontekstu politycznego - także w obszarze roli naszego kraju. Pozostaje jednak jeszcze jednak szereg innych perspektyw z których warto spojrzeć na Kijowski Majdan ostatnich trzech miesięcy. Bez wątpienia obszarem takim są działania medyczne.

Po raz pierwszy problem medycznego zabezpieczenia protestu na Majdanie wystąpił w roku 2004, w trakcie „Pomarańczowej Rewolucji”. Przede wszystkim dotyczył on konieczności zorganizowania pomocy medycznej dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi zgromadzonych na placu przez okres wielu tygodni oraz w temperaturach spadających poniżej minus 20 stopni. Wtedy zresztą po raz pierwszy zaangażowaliśmy się w działania pomocowe jako Polska Misja Medyczna oraz Lekarze bez Granic, dostarczając leki oraz pomagając w tworzeniu punktu medycznego i pomocy naszym ambulansem. Przygoda ta zresztą zakończyła się dla nas zatrzymaniem przez Ukraińskie Wojska Pograniczne.

Straty
Zdarzenia 2014 roku przybrały o wiele bardziej tragiczny obrót. Oficjalne komunikaty ukraińskiego Ministerstwa Zdrowia mówią o 87 osobach zabitych, o blisko 500 z ciężkimi obrażeniami i ponad 2 tys. lżejszych obrażeń. Można (zwłaszcza widząc stan faktyczny na miejscu) wątpić czy dane te są pełne.

Niezależnie od tego jest to dwukrotnie więcej niż np. polskie straty w kontyngentach w Iraku i Afganistanie na przestrzeni ostatnich 12 lat oraz więcej aniżeli straty w zamachach w Londynie z 7 lipca 2005. Zdarzenie to - jak i większość podobnych - najprawdopodobniej nie doczeka się analiz naukowych z obszaru medycyny katastrof, tym bardziej cenna jest wiedza, którą udało się przenieść z miejsca tragicznych zdarzeń.

Poza wszelkimi wątpliwościami pozostaje fakt, że absolutna większość zabitych i rannych dnia 20 lutego otrzymała postrzały pociskami kalibru 7,62 mm. Część obrażeń pochodziła od amunicji niepenetrującej (z broni gładkolufowej) i w zakresie lżejszych urazów na skutek upadków, potknięć oraz oparzeń. Praktycznie większość spośród urazów nastąpiła na przestrzeni około 6 godzin.

Oprawcy kontra medycy
Patrząc na skalę tego zdarzenia oraz wynikające z niej potrzeby medyczne należy z uznaniem spojrzeć na działania kijowskich medyków w zakresie radzenia sobie ze skutkami tragicznych zamieszek. Należy zwrócić uwagę, że w czasie trwania zdarzeń możliwości korzystania z pomocy publicznej służby zdrowia były znacznie ograniczone. Przede wszystkim dochodziło do sytuacji , w których funkcjonariusze Berkutu oraz służb specjalnych uprowadzali poszkodowanych ze szpitali (przykładem tego jest jeden z naszych pacjentów, który po postrzale kolana oraz ręki został uprowadzony i pobity przez nieznanych sprawców a następnie odbity przez kolegów i przewieziony do Lwowa, ostatecznie trafił do leczenia w Przemyślu). Po drugie ambulanse przewożące poszkodowanych stawały się obiektem ataków milicji (uszkodzono ponad 30), po trzecie w trakcie prowadzonych walk Majdan był w znacznym stopniu odcięty od otocznia poprzez system zapór i barykad co także utrudniało ewakuację rannych.

Warunki te spowodowały konieczność tworzenia wysuniętych punktów pomocy medycznej, z których najbardziej znane są dwa ,jeden z nich ulokowano na parterze Hotelu Ukraina (bezpośrednio na głównej linii działań na ulicy Instytuckiej) drugi zaś na tyłach placu w Soborze Michajłowskim. Ponadto działał szereg mniejszych punktów medycznych. Skuteczność działania zarówno służby zdrowia Majdanu jak i miejscowej ochrony zdrowia w obliczu tak trudnych warunków zasługują na szczególne uznanie.


Skala zdarzenia prawdopodobnie byłaby trudna do skompensowania przez większość o wiele bardziej zorganizowanych i lepiej finansowanych systemów. Należy zaznaczyć ,iż służba zdrowia Majdanu oparta była o woluntariuszy, w tym także z wielu innych krajów, w szczególności widoczna była grupa litewskich lekarzy oraz pielęgniarek ale także i Polacy.

Polska pomoc
20 lutego, równolegle z eskalacją zdarzeń, rozpoczęto przygotowania do pomocy bezpośredniej dla ofiar zdarzeń. Przede wszystkim dotyczyła ona możliwości leczenia poszkodowanych w placówkach na terenie UE. Z takimi inicjatywami wystąpiła wcześniej między innymi Polska, Litwa, Republika Czech. Poza przyjmowaniem pacjentów poszkodowanych na Majdanie wspierano także leczenie poszkodowanych w prywatnych klinikach na terenie Kijowa. 21 lutego nastąpiła radykalna zmiana sytuacji. Możliwe stało się przemieszczenie większych grup pacjentów do krajów UE, a w szczególności do Polski. Należy zwrócić uwagę, iż strona ukraińska była doskonale przygotowana do tej operacji i dzięki współpracy polskich służb konsularnych realna stała się zarówno ewakuacja drogą powietrzną z wykorzystaniem samolotów Polskich Sił Powietrznych – CASA (dostosowanych do potrzeb ewakuacji medycznej MEDEVAC) jak i drogą lądową. W tym celu stworzono we Lwowie centrum koordynacyjne , natomiast po stronie polskiej na terenie przejścia granicznego w Medyce utworzono punkt segregacji medycznej i dyslokacji poszkodowanych. O sprawności ich działania po obu stronach granicy a także o pomocy ze strony służb granicznych obu krajów przekonaliśmy się osobiście transportując rannych na odcinku Lwów – Przemyśl.

Szybka odpowiedź
W ramach pomocy strony polskiej udało się przeprowadzić szybką zbiórkę sprzętu medycznego i leków (dzięki Pomocy Społecznego Komitetu Solidarności z Ukrainą) ,zakres pomocy był przez nas bezpośrednio koordynowany z służbą zdrowia Majdanu. oraz wesprzeć działania ambulansami zarówno z Polskiej Misji Medycznej, Centrum Szkoleń Ratowniczych w Limanowej oraz Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego. Poza wsparciem działań na terenie Kijowa, wykonywały one transporty zarówno na odcinku Kijów-Lwów, jak i Lwów-Medyka.

W ocenie autora pomoc zewnętrzna miała przede wszystkim znaczenie symboliczne i należy podkreślić , że zarówno służby Majdanu jak i ukraińska służba zdrowia poradziła sobie znakomicie z tak ciężkim wyzwaniem. Problemem okazała się jednak „faza działań późnych” czyli kwestie leczenia wysokospecjalistycznego.

Przypadki, z którymi mieliśmy do czynienia w ramach naszego działania przede wszystkim dotyczyły potrzeb leczenia obrażeń narządu ruchu, chirurgii ręki oraz okulistyki i neurochirurgii.

Odpowiedź po stronie polskiej była bardzo szybka i z dużym uznaniem należy podejść zarówno do działań sektora publicznej ochrony zdrowia, polskich szpitali prywatnych, a także instytucji pozarządowych, którym znacznie łatwiej było „rozwinąć” działania na terenie Ukrainy.

Ale dodatkowym elementem, którego nie uwzględniono w programie pomocy jest standaryzacja wsparcia dla pacjentów zewnętrznych. Element, który doskonale znają np. polscy żołnierze trafiający na leczenie do szpitala NATO w Landsthul. Poza pomocą medyczną każdy z pacjentów powinien otrzymać pakiet obejmujący środki higieniczne ,ubranie wymienne, możliwość dostępu do kontaktu z rodziną.

Warto aby przed wystąpieniem kolejnej sytuacji wymagającej zaangażowania i pomocy ze strony polskiej zebrać podobne wnioski dla usprawnienia współdziałania wszystkich podmiotów zaangażowanych, ale także dopracowania kilku elementów szczegółowych.

Pełny tekst Przemysława Guły wraz ze zdjęciami ukaże się w najbliższym numerze „Menedżera Zdrowia”.


Autor jest doktorem nauk medycznych, ortopedą-traumatologiem, ekspertem w dziedzinie medycyny katastrof, ratownikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.