Arłukowicz marionetką ministra finansów?

Udostępnij:
O reformie NFZ prawdopodobnie nie zdecydował minister zdrowia, lecz jego kolega z gabinetu Tuska – minister finansów Jan Vincent Rostowski. Nie chodzi w niej bowiem o zmiany w finansowaniu służby zdrowia, a o progi ostrożnościowe budżetu państwa. Termedia.pl odsłania kulisy "programu Arłukowicza".
Próg ostrożnościowy jest ustaloną graniczną wartością relacji kwoty państwowego długu publicznego do produktu krajowego brutto. Konstytucja (art .216 ustęp 5.) jednoznacznie określa maksymalną wielkość relacji długu publicznego do PKB: „Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto". Sposób obliczania wartości rocznego produktu krajowego brutto oraz państwowego długu publicznego określa ustawa. Ustawa stanowi, że w przypadku, gdy dług publiczny przekroczy w roku X poziom 50 proc. PKB, budżet państwa na rok X plus 2 nie może zakładać deficytu wyższego w stosunku do dochodów budżetu niż w roku X plus jeden. To jest niejako zmuszenie władz państwa do niepowiększania deficytu.

Jako że polski budżet niebezpiecznie zbliżył się do progów ostrożnościowych, minister finansów próbuje – jak zawsze – zastosować wirtualną księgowość. Jednak tym razem za manewry Jana Vincenta Rostowskiego zapłacą właściciele prywatnych placówek medycznych oraz Polacy, dla których w znaczący sposób zostanie zmniejszona dostępność do placówek ochrony zdrowia, bo z rynku zostaną kompletnie wyrugowane NZOZ-y, dziś świadczące niemal 15 proc. usług zdrowotnych.

Warto przypomnieć, że obecnie dług SP ZOZ-ów wynosi około 15 mld zł. Kwota ta obciąża budżet państwa, który zbliża się do opisanych wyżej progów ostrożnościowych. Dlatego prawdopodobnie minister Rostowski (a nie minister Arłukowicz – który jest lekarzem, a nie ekonomistą) wpadł na pomysł, jak ten dług zlikwidować. Do tego potrzebna była jednak operacja pod nazwą „reforma NFZ”. Jej założeniem jest zapis o przekazaniu kompetencji w zakresie zarządzania ochroną zdrowia na poziom województwa. I tu zbliżamy się do clou: - Wiadomo, że władze wojewódzkie mają namaszczenie polityczne, zatem są podatne na sugestie swoich partyjnych central, a te chcą dokonać wspomnianej reformy. Władza – centralna i lokalna – jest zainteresowana zmniejszaniem długu publicznych placówek ochrony zdrowia. Powstaje pytanie: jak to zrobić? – takie retoryczne pytanie stawia w rozmowie z termedią.pl Wojciech Misiński, ekspert centrum im. Adama Smitha.

Odpowiedź jest prosta: należy zabrać pieniądze, które trafiają do prywatnego sektora. Dziś bowiem publiczny płatnik musi wybierać najlepszą ofertę – i jeśli proponuje ją NZOZ, podpisać z nim kontrakt. W nowym systemie to władze wojewódzkie będą decydowały, komu dać pieniądze, a zarazem przejmą odpowiedzialność za dług (który – dla przypomnienia – wynosi 15 mld zł). Aby go zniwelować,gros kontraktów – tego można być niemal pewnym – zostanie podpisanych z placówkami publicznymi (które zaczną wychodzić z długów, a to zniweluje skonsolidowane zadłużenie budżetu państwa - o co chodzi ministrowi Rostowskiemu). W ten sposób owca będzie cała i wilk syty. Społeczeństwo usłyszy slogany zapewniające o dbałości o jego zdrowie, SP ZOZ-y będą redukować dług, a minister Rostowski oddali od budżetu państwa widmo przekroczenia progu ostrożnościowego. Będzie mógł także pochwalić się w Brukseli, że deficyt Polski nie przekracza 3 proc. PKB, co zbliży nas do strefy euro, która jest marzeniem ekipy rządzącej. Poza tym – dzięki temu unikniemy kar, jakie przewiduje unijne prawo za przekroczenie progu ostrożnościowego. – Można zatem powiedzieć, że cała reforma jest robiona po to … aby nie robić nic co miałoby charakter zmian systemowych – konkluduje ekspert Centrum im. Adama Smitha, Wojciech Misiński.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.