Bukiel: monopole bywają naturalne. Na przykład szpitale powiatowe

Udostępnij:
Konkurencja jest kosztowna. I nie chodzi tylko o koszty ponoszone na reklamę czy promocję, ale także na odkrywanie tego, co inni już odkryli albo na utrzymywanie infrastruktury, której nie można odpowiednio wykorzystać. Na przykład – infrastruktury szpitali powiatowych - konstatuje Krzysztof Bukiel.
Konkurencja ma oczywiście też zalety. Zmusza do innowacyjności, minimalizacji kosztów, podniesienia efektywności, polepszenia jakości wyrobów lub usług. Dlatego konkurencja stanowi nadal podstawę ustroju gospodarczego większości krajów świata. Konkurencja sprawdza się także w ochronie zdrowia, bo chociaż zdrowie i życie ludzkie nie jest towarem, to już świadczenie zdrowotne może nim być. Są jednak takie obszary w gospodarce, gdzie konkurencja się nie sprawdza. Warunki zewnętrzne powodują bowiem, iż jej koszty są wyższe niż ewentualne zyski. Są to tzw. monopole naturalne. Trudno wyobrazić sobie na przykład aby w większości miejsc na świecie opłacało się budować konkurencyjne sieci gazowe albo wodociągowe lub kanalizacyjne.

Ciekawe, że ten problem – monopoli naturalnych – jest zupełnie pomijany przy dyskusjach o zastosowaniu mechanizmów rynkowych (lub rezygnacji z nich) w ochronie zdrowia. Zamiast tego podnosi się zwykle argumenty ideologiczne. Spróbujmy więc przeanalizować publiczną ochronę zdrowia pod tym właśnie kątem: gdzie konkurencja nie może wykazać swoich zalet.

Moim zdaniem za „naturalny monopol” można by uznać szpital powiatowy - w tradycyjnym powiecie „ziemskim”. Ludzie muszą mieć dostęp do bliskiego (w sensie geograficznym) miejsca, gdzie udzielona im będzie pomoc szpitalna na podstawowym poziomie, a trudno przypuszczać aby w jednym powiecie utrzymały się dwa (lub więcej) konkurujące ze sobą szpitale.

Uznanie szpitala powiatowego za „naturalny monopol” przyniosłoby wiele zmian w ich organizacji i finansowaniu. Przede wszystkim – skoro szpitale nie konkurowałyby ze sobą - zbędne byłoby dzisiejsze „kontraktowanie” świadczeń, które można by zastąpić zwykłym budżetowaniem. Szpital otrzymywałby określoną roczną kwotę pieniędzy, za którą musiałby zapewnić podstawową opiekę szpitalną mieszkańcom powiatu. Konieczne byłoby konkretne i ścisłe określenie takich parametrów, jak: rodzaj oddziałów szpitalnych, zakres świadczeń udzielanych przez szpital, jego wyposażenie, ilość łóżek, ilość personelu medycznego i jego płace, a to wszystko w przeliczeniu na określoną liczbę mieszkańców. Te zabiegi byłyby potrzebne aby przydzielane budżety odpowiadały (w przybliżeniu) rzeczywistemu obciążeniu szpitala. Wielkość budżetu musiałaby być oszacowana z uwzględnieniem kosztów, które rzeczywiście trzeba ponieść (czego nie ma dzisiaj). Tak rozumiany szpital powiatowy musiałby pozostać – co naturalne – własnością publiczną.

Powyższa koncepcja miałaby wiele zalet: zmniejszono by znaczenie obciążenie biurokracją lekarzy i innych pracowników medycznych, uproszczono finansowanie i rozliczanie szpitali, wyrównano by i ustabilizowano ich sytuację finansową. Miałoby to pozytywne znaczenie dla potencjalnych pacjentów. Niewątpliwą wadą takiego rozwiązania byłaby przymusowa rejonizacja leczenia (w zakresie ściśle zdefiniowanego leczenia szpitalnego podstawowego) oraz brak perspektyw rozwoju szpitala i jego personelu poza arbitralnie wyznaczone ramy.

Pełny tekst Krzysztofa Bukiela ukazał się w najnowszym numerze miesięcznika "Menedżer Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.