Chory rok

Udostępnij:
To okres zaniedbań i braku decyzji - ocenili Pracodawcy RP mijający rok w resorcie zdrowia. Zadłużenie NFZ sięgnęło miliarda złotych, zmiany zapowiadane przez Ministerstwo Zdrowia pozostają w sferze planów, a sam minister nie prowadzi żadnej długofalowej polityki, tylko trwa na stanowisku, a jego praca polega na gaszeniu pożarów.
Rok 2013 był dla resortu zdrowia wyzwaniem, obiecywano daleko idące zmiany, zwracano uwagę, że konieczne jest przygotowanie planów mających poprawić funkcjonowanie systemu zdrowotnego. Zapowiadano rewolucję, a doszło niemalże do zbiorowego samobójstwa w tym resorcie . Spory i konflikty, brak współpracy międzyresortowej, brak działania w podejmowaniu decyzji, odciąganie ich i spychanie na dalszy plan, brak konstruktywnego myślenia, szukanie winnych miast naprawienia błędów – tak można opisać ten rok pracy Ministerstwa Zdrowia. To wszystko powoduje, że system przypomina chorego pacjenta, opornego na przyjmowanie leków, co może doprowadzić do załamania, bo końcówka roku pokazuje, że wszystko w tym systemie działa tylko na zasadzie podtrzymywania funkcji życiowych.
Pracodawcy RP wymieniają ważne czynniki, które resort pozostawił w sferze deklaracji i niezrealizowanych planów. Do takich należy przedstawienie partnerom społecznym planu decentralizacji NFZ, który został ostro skrytykowany przez konsultujących – do dzisiaj Ministerstwo Zdrowia nie przedstawiło jego kolejnej wersji, jakby uznało, że skoro się nie podobała poprzednia, to strzelamy focha i udajemy, że sprawy nie było. Tak zresztą wygląda polityka ministerstwa w całym roku.
Poprzez opieszałe działania nie implementowano dyrektywy transgranicznej, wokół której nadal trwa spór administracyjny i nie wiadomo, kiedy wejdzie ona w życie.
Minister nazwał sukcesem niektóre swoje porażki – twierdząc, że nie ma sporów i protestów, ale zapomina, jakim kosztem i do czego doprowadzić mogły zapowiadane zmiany, np. w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej. Zdaniem Pracodawców RP, Arłukowicz też zapomniał o tym, że podpisanie aneksów do umów w połowie grudnia zostało okupione wstrzymaniem zmian, które mogły zakończyć się protestami i strajkami.
Zdaniem Pracodawców, poprawił się jedynie dialog ministerstwa z partnerami społecznymi, co z kolei było ogromnym problemem w poprzednich latach.
Dialog ten ma jednak swoje wady, bo często dochodzi do problemów typowo lingwistycznych – ministerstwo zapowiada zamiany do zmiany, a do tego obiecuje zmienić te zmiany tak, aby pozostały zmienione, co ma z kolei dać możliwość wprowadzenia kolejnych zmian – tylko że nikt tego nie jest w stanie zrozumieć, a mniej więcej takim językiem operuje resort, gdy pytany jest o konkrety. Do takiej enigmatycznej zapowiedzi należy rzeczona zmiana funkcjonowania NFZ, która ma nastąpić w 2014 r.
Ministerstwo w wielu swoich deklaracjach wydaje się być pozbawione niektórych niezbędnych administracyjnych narzędzi, takich jak zegarek, kalendarz, słownik polsko-polski czy zwykły notatnik do zapisywania, by nie zapomnieć.
W roku 2013 resort zdrowia zachowywał się trochę jak uzależniony od alkoholu chory, który obiecuje, że od jutra nie będzie już pił – kartkę z takim postanowieniem wiesza sobie nad łóżkiem i codziennie budząc się, rano stwierdza z uśmiechem, że to dopiero od jutra. Z drugiej strony, działania ministerstwa przypominają okultystyczne praktyki sekt religijnych zapowiadających Armagedon i dążących do popełnienia zbiorowego samobójstwa.
Być może to czarnowidzenie jest zbyt wyraźnie podkreślone, ale mamy do czynienia z pacjentem mocno zaburzonym i niestabilnym emocjonalnie, czego przykładem podsumowującym jest przedświąteczny okres, kiedy nastąpiła kumulacja na linii MZ - NFZ.
Wszyscy wiemy, że na wizytę do specjalisty trzeba czekać miesiącami, a nawet latami, więc módlmy się do wszystkich znanych sił wyższych i do imć pana Zagłoby szczególnie, by na przyszły rok na resort zesłał sapiensyję, bo to koncept poprawia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.