Co z systemem no fault? ►
Autor: Iwona Konarska
Data: 12.10.2022
Tagi: | Jolanta Budzowska, Bartłomiej Chmielowiec, Łukasz Jankowski, Magdalena Kołodziej, Radosław Tymiński, Wizja Zdrowia, wizja zdrowia 2022 |
Drugi dzień połączonych z Wizją Zdrowia obrad to konferencja XVI Hospital and Healthcare Managment. Jednym z wielu aktualnych tematów, które omawiano w jej trakcie, była debata o zaletach i wadach systemu no fault z perspektywy pacjentów, lekarzy i prawników.
Moderatorem dyskusji był Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali.
Zaproszeni do panelu zostali:
– Jolanta Budzowska, radca prawny,
– Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta,
– Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej,
– Magdalena Kołodziej, prezes Fundacji „My Pacjenci”,
– Radosław Tymiński, radca prawny.
Konkretna historia jest najlepszym punktem wyjścia do dyskusji. Jarosław J. Fedorowski przedstawił głośną historię półrocznego chłopczyka, który połknął agrafkę, a lekarka ze szpitala odesłała rodziców ich prywatnym samochodem do innej placówki. Jak zauważył prezes PFSz, choć nie doszło do żadnej dramatycznej, trwalej sytuacji, to w sprawie badano odpowiedzialność karną, cywilną i zawodową.
Bartłomiej Chmielowiec – biuro rzecznika zajmowało się sprawą – podkreślił, że jest to bardzo dobry przykład braku kultury bezpieczeństwa, gdy brak empatii, przyznania się do winy powoduje, że sprawa trafia do prokuratury. Jak zauważyła Jolanta Budzowska, sprawa trwała aż cztery lata, a przecież reakcja szpitala „tak, to nasza wina” mogła ją zakończyć szybciej. Finał? W wyniku ugody szpital uznał roszczenie, wypłacił świadczenie.
– Jednak ten przykład w pigułce pokazuje, jakie problemy ma szpital, jak niewydolny jest system, gdy dochodzi do błędu medycznego – stwierdziła Jolanta Budzowska.
Problemy, które pojawiają się w tej historii, ma uporządkować ustawa o jakości i bezpieczeństwie pacjenta.
– Co zrobić, aby trudne sprawy rozwiązywać mądrze i szybko? – pytał Jarosław J. Fedorowski.
Łukasz Jankowski przypomniał, że nie wiemy, jak wygląda ostatecznie ten dokument, ustawa o jakości i bezpieczeństwie pacjenta. Wersja dostępna spotkała się z krytyką samorządu lekarskiego.
– Skupiamy się na winie, a nie na tym, jak poprawić przyszłość – powiedział Łukasz Jankowski i przypomniał, że proponowane przepisy preferują donosicielstwo. Podkreślił, że wykorzystać należałoby instytucję mediacji, co odciążyłoby sądy. Z około tysiąca zgłoszonych rocznie spraw tylko kilkadziesiąt trafia na wokandę, a wyroki usłyszy kilku lekarzy.
– Jak z perspektywy organizacji pacjenckich należałoby zmienić rozpatrywanie takich spraw? – zapytał Jarosław J. Fedorowski prezes Fundacji „My Pacjenci”.
Magdalena Kołodziej podkreśliła, że „pacjenci nie szukają winnych”, zależy im na godnym zadośćuczynieniu i – to nowa propozycja – stworzeniu szybkiej ścieżki np. rehabilitacji dla poszkodowanych. Postulowała też stworzenie rankingu placówek bezpiecznych dla pacjentów. Z kolei Jarosław J. Fedorowski przypomniał, że amerykańscy lekarze co dwa lata przechodzą proces akredytacji.
Radosław Tymiński, który, jako obrońca, występuje w wielu sprawach przeciwko lekarzom, zwrócił uwagę, że nowej definicji wymaga pojęcie rażącego błędu. Powinna być ona tak precyzyjna, by nie trzeba było powoływać biegłych. Przykładem może być wycięcie nerki – nie tej, którą wskazano. Nawiązując do mediacji, która we wszystkich wypowiedziach przewijała się jako preferowana metoda, stwierdził z własnego doświadczenia, że niekiedy w procesie cywilnym nie godzi się na nią ubezpieczyciel.
Uczestnicy dyskusji podkreślali, że choć debatuje się o pieniądzach, przepisach i strukturze szpitala, wszystko to w kontekście najważniejszego – bezpieczeństwa pacjenta.
Transmisja z sesji do obejrzenia poniżej.
Zaproszeni do panelu zostali:
– Jolanta Budzowska, radca prawny,
– Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta,
– Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej,
– Magdalena Kołodziej, prezes Fundacji „My Pacjenci”,
– Radosław Tymiński, radca prawny.
Konkretna historia jest najlepszym punktem wyjścia do dyskusji. Jarosław J. Fedorowski przedstawił głośną historię półrocznego chłopczyka, który połknął agrafkę, a lekarka ze szpitala odesłała rodziców ich prywatnym samochodem do innej placówki. Jak zauważył prezes PFSz, choć nie doszło do żadnej dramatycznej, trwalej sytuacji, to w sprawie badano odpowiedzialność karną, cywilną i zawodową.
Bartłomiej Chmielowiec – biuro rzecznika zajmowało się sprawą – podkreślił, że jest to bardzo dobry przykład braku kultury bezpieczeństwa, gdy brak empatii, przyznania się do winy powoduje, że sprawa trafia do prokuratury. Jak zauważyła Jolanta Budzowska, sprawa trwała aż cztery lata, a przecież reakcja szpitala „tak, to nasza wina” mogła ją zakończyć szybciej. Finał? W wyniku ugody szpital uznał roszczenie, wypłacił świadczenie.
– Jednak ten przykład w pigułce pokazuje, jakie problemy ma szpital, jak niewydolny jest system, gdy dochodzi do błędu medycznego – stwierdziła Jolanta Budzowska.
Problemy, które pojawiają się w tej historii, ma uporządkować ustawa o jakości i bezpieczeństwie pacjenta.
– Co zrobić, aby trudne sprawy rozwiązywać mądrze i szybko? – pytał Jarosław J. Fedorowski.
Łukasz Jankowski przypomniał, że nie wiemy, jak wygląda ostatecznie ten dokument, ustawa o jakości i bezpieczeństwie pacjenta. Wersja dostępna spotkała się z krytyką samorządu lekarskiego.
– Skupiamy się na winie, a nie na tym, jak poprawić przyszłość – powiedział Łukasz Jankowski i przypomniał, że proponowane przepisy preferują donosicielstwo. Podkreślił, że wykorzystać należałoby instytucję mediacji, co odciążyłoby sądy. Z około tysiąca zgłoszonych rocznie spraw tylko kilkadziesiąt trafia na wokandę, a wyroki usłyszy kilku lekarzy.
– Jak z perspektywy organizacji pacjenckich należałoby zmienić rozpatrywanie takich spraw? – zapytał Jarosław J. Fedorowski prezes Fundacji „My Pacjenci”.
Magdalena Kołodziej podkreśliła, że „pacjenci nie szukają winnych”, zależy im na godnym zadośćuczynieniu i – to nowa propozycja – stworzeniu szybkiej ścieżki np. rehabilitacji dla poszkodowanych. Postulowała też stworzenie rankingu placówek bezpiecznych dla pacjentów. Z kolei Jarosław J. Fedorowski przypomniał, że amerykańscy lekarze co dwa lata przechodzą proces akredytacji.
Radosław Tymiński, który, jako obrońca, występuje w wielu sprawach przeciwko lekarzom, zwrócił uwagę, że nowej definicji wymaga pojęcie rażącego błędu. Powinna być ona tak precyzyjna, by nie trzeba było powoływać biegłych. Przykładem może być wycięcie nerki – nie tej, którą wskazano. Nawiązując do mediacji, która we wszystkich wypowiedziach przewijała się jako preferowana metoda, stwierdził z własnego doświadczenia, że niekiedy w procesie cywilnym nie godzi się na nią ubezpieczyciel.
Uczestnicy dyskusji podkreślali, że choć debatuje się o pieniądzach, przepisach i strukturze szpitala, wszystko to w kontekście najważniejszego – bezpieczeństwa pacjenta.
Transmisja z sesji do obejrzenia poniżej.