Czas na reklamę

Udostępnij:
W 2012 r. Ministerstwo Zdrowia wydało na reklamę i ogłoszenia prawie 8 mln zł – prawie 200 proc. więcej niż w roku 2008 r. Zespół ds. wolności słowa zarzuca ministerstwu dyskryminację niektórych mediów, a forowanie innych. Sprawą zajmie się NIK.
Parlamentarny zespół ds. obrony wolności słowa opublikował raport "Wydatki KPRM i ministerstw na ogłoszenia i komunikaty w środkach masowego przekazu w latach 2008 - 2012".

„Pytaliśmy ministerstwo o kwotę, bo dla nas sytuacja jest niepokojąca, gdy w ciągu kilku lat aż tak drastycznie wzrastają wydatki i są to kwoty duże, które trafiają tylko do niektórych mediów, wygląda to na kupowanie sobie ich przychylności. Jedne media wydają się być dyskryminowane, inne forowane. Jest to dla zespołu sytuacja patologiczna, kiedy rząd, Ministerstwo Zdrowia, z jednej strony, ma środki finansowe, które przeznacza na reklamę i promocję, a z drugiej strony, brakuje pieniędzy na realizacje kontraktów” – mówi poseł Adam Kwiatkowski, przewodniczący zespołu.

Wydaje się więc rozsądne, żeby ktoś z zewnątrz tym wydatkom się przyjrzał, albowiem, jak zauważył poseł Kwiatkowski: „Prawdopodobnie pieniądze zostały wydane zgodnie z prawem, ale zwrócimy się do NIK o sprawdzenie tych wydatków m.in. pod kątem celowości, a po kontroli zadecydujemy, co dalej.”
Raport został przygotowany na podstawie danych uzyskanych z poszczególnych ministerstw, wydaje się więc wiarygodny.

Ministerstwo tłumaczy, że nie posiada wewnętrznych przepisów regulujących metody postępowania przy zamieszczaniu płatnych ogłoszeń i reklam w środkach masowego przekazu. Ogłoszenia zamieszcza zgodnie z ustawami o finansach i zamówieniach publicznych.

„Decyzje dotyczące umieszczania płatnych ogłoszeń lub reklam w środkach masowego przekazu podejmowane są przez poszczególne komórki organizacyjne Ministerstwa Zdrowia odpowiedzialne merytorycznie za realizację danego zadania. W zależności od efektów, jakie mają zostać osiągnięte, przy zamówieniach brane są pod uwagę różne kryteria, m.in. nakład czy zasięg mediów” – odpowiada Cezary Rzemek, podsekretarz stanu w MZ.

Analizując wydatki na reklamę i inne formy informacyjne, można zastanawiać się, czy na pewno są one konieczne, gdy brakuje pieniędzy na zapewnienie podstawowej opieki medycznej. W tym wypadku, z jednej strony, slogan, że reklama jest dźwignią handlu, sprawdza się, bo poprzez finansowanie i współfinansowanie programów zdrowotnych uzyskać można wymierne efekty edukacyjne, społeczeństwo staje bardziej świadome i nietrudno nie zgodzić się z odpowiedzią rzecznika prasowego ministerstwa, który wyjaśnia, że cele tych działań to zwiększanie świadomości społeczeństwa „dotyczącej konieczności dbania o własne zdrowie, utrwalanie prawidłowych wzorców zdrowego stylu życia, podnoszenie poziomu wiedzy o sposobach zapobiegania chorobom oraz o konieczności wykonywania określonych badań profilaktycznych, umożliwiających wczesne wykrywanie chorób i ich leczenie.”

Z drugiej jednak strony, jest rzeczywistość, która nie zawsze przemawia za polskim „zastaw się, a postaw się”, bo co z tego, że chory ma świadomość i wiedzę o swojej dolegliwości, kiedy – tak naprawdę – nie ma szans na podjęcie leczenia. Można więc sobie gdybać, czy wysyłanie po kraju mobilnych przychodni, które docierają do najodleglejszych miejsc, by postawić pacjentom diagnozę, wydać zaświadczenie i skierowanie do specjalisty, jest sensowne. Na pewno tak, ale czy warto przeznaczać na to aż tak wielkie pieniądze.

Raport pokazuje, że koszty reklamy i informacji drastycznie wzrosły, ale też stwierdza, że tych działań jest coraz więcej. Pozostaje pytanie o cel - kto jest adresatem, kto odbiorcą, przez kogo i do kogo należy dotrzeć i czy wreszcie jest to realizowane w dobrej wierze, czy też – jak zarzuca ministerstwu zespół – aby kupić przychylność niektórych, tych bardziej znaczących, mediów. To na pewno będzie badane, na razie nie dopatrujmy się w tym sytuacji aferalnej i wszelkie domysły pozostawmy do czasu, kiedy będzie dostępny raport NIK. Zastanowić się raczej trzeba, jak będzie wyglądała strategia medialna w przyszłym roku, czy ministerstwo wyciągnie wnioski, że skoro obecna sytuacja zaniepokoiła opinię publiczną i media, to znaczy, że coś na rzeczy jest i należałoby przeanalizować działania, by nie pojawiały się takie „tajemnice”.

Natomiast na pewno można sumiennie i „po taniości”, albowiem, gdy zapytaliśmy o niską jakość strony internetowej MZ, w odpowiedzi otrzymaliśmy bardzo rzeczowe wyjaśnienie:„Co do strony internetowej urzędu – od 2012 roku Ministerstwo Zdrowia czterokrotnie przeprowadzało postępowanie przetargowe. Trzy pierwsze postępowania zostały unieważnione, gdyż oferta z najniższą ceną przewyższała kwotę, którą zamawiający zamierzał przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia. W listopadzie został wyłoniony realizator i obecnie prace nad wprowadzeniem nowej strony internetowej Ministerstwa Zdrowia są już zaawansowane”.

Mimo to sytuacja z wydatkami na reklamę wydaje się patologiczna, bo czy ktoś, kogo nie stać na chleb, kupuje mercedesa?
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.