Czy już pora po raz kolejny oddłużyć polskie szpitale?
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 04.04.2017
Źródło: BL
Długi szpitali przybrały takie rozmiary, że pora uznać: tą są pieniądze nie do odzyskania. Pora też wyciągnąć z tego wnioski. Bez pomocy z zewnątrz szpitale sobie po prostu nie poradzą.
Wiceminister zdrowia Katarzyna Głowala pod koniec stycznia zapowiada utworzenie specjalnego podmiotu (spółki), który udzieli placówkom medycznym pomocy w zakresie restrukturyzacji i poprawy zarządzania, a jednocześnie udzieli kredytów na korzystnych warunkach. To kolejna próba oddłużenia szpitali. Prace trwają.
Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Management and Consulting, ekspert Wyższej Szkoły Bankowej:
- Zadłużenie publicznych szpitali nie zmienia się od wielu lat. Pomimo przeznaczenia znacznych środków publicznych na ich oddłużenie, poprawy nie widać. Część podmiotów leczniczych nie bilansuje się, ponosząc znacznie większe koszty aniżeli ich przychody. Głównym tłumaczeniem tej sytuacji jest zbyt niskie finansowanie ochrony zdrowia. Nie jest to diagnoza do końca prawdziwa.
Zadłużenie szpitali utrzymuje się przede wszystkim dlatego, że w większości z nich nie przeprowadzono wiarygodnych analiz dotyczących zarówno przyczyn coraz gorszych wyników finansowych, jak i możliwości podjęcia działań naprawczych. A jeśli nawet takie działania tu czy ówdzie podjęto, to w zbyt ograniczonym zakresie. Różnie też bywało z ich wykonaniem bo często zabrakło determinacji i konsekwencji w ich wdrażaniu i monitorowaniu.
Co zatem robić? Najprostszym – ale też najbardziej kosztowym – rozwiązaniem byłoby kolejne oddłużenie szpitali przez budżet państwa. Okazja ku temu jest sprzyjająca w postaci następującej właśnie zasadniczej zmiany polityki zdrowotnej rządu, charakteryzującej się m.in. wprowadzeniem tzw. sieci szpitali i zapowiadaną likwidacją NFZ. Skoro np. w takiej małej Słowacji rząd co trzy lata przeznacza odpowiednie środki finansowe w budżecie państwa na oddłużenie tamtejszych szpitali, to w naszym ponad 6.-krotnie większym kraju nie powinno z tym być żadnego problemu. Niestety, nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek u nas myślał w podobny sposób.
Czyżby zatem pozostało nam dalsze trwanie w dotychczasowym marazmie i narzekanie?
Jerzy Gryglewicz, ekspert uczelni Łazarskiego:
- Obsługa zadłużenia kosztuje, i to sporo więc rzeczywiście warto rozmawiać o rozwiązaniu, które sprawi, że nie szpitale będą ponosić ten koszt. Jednak sama akcja oddłużeniowa to pomysł kontrowersyjny. Bo w praktyce oznacza, że szpitale, które nie dbały o finanse dostaną premię w postaci pieniędzy na oddłużenie. Jenostki lepsze, dbające finanse zostaną brakiem premii w praktyce ukarane.
Potrzebny jest przy tym mechanizm, który sprawi, że szpitale nie będą się zadłużać. I sądzę, że mechanizm ten powinien mocniej angażować organy nadzorujące szpitale. By mocniej poczuły – także materialnie - odpowiedzialność za złe, skutkujące długami decyzje finansowe szpitali. Tyle, że takie rozwiązanie będzie miało przeciwników nie tylko w samorządach, ale i w samym Ministerstwie Zdrowia. Bo pośród rozmaitych podmiotów nadzorujących ono samo z zadania nadzoru nad szpitalami (instytutami) wywiązuje się najgorzej.
Bartłomiej Leśniewski
Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Management and Consulting, ekspert Wyższej Szkoły Bankowej:
- Zadłużenie publicznych szpitali nie zmienia się od wielu lat. Pomimo przeznaczenia znacznych środków publicznych na ich oddłużenie, poprawy nie widać. Część podmiotów leczniczych nie bilansuje się, ponosząc znacznie większe koszty aniżeli ich przychody. Głównym tłumaczeniem tej sytuacji jest zbyt niskie finansowanie ochrony zdrowia. Nie jest to diagnoza do końca prawdziwa.
Zadłużenie szpitali utrzymuje się przede wszystkim dlatego, że w większości z nich nie przeprowadzono wiarygodnych analiz dotyczących zarówno przyczyn coraz gorszych wyników finansowych, jak i możliwości podjęcia działań naprawczych. A jeśli nawet takie działania tu czy ówdzie podjęto, to w zbyt ograniczonym zakresie. Różnie też bywało z ich wykonaniem bo często zabrakło determinacji i konsekwencji w ich wdrażaniu i monitorowaniu.
Co zatem robić? Najprostszym – ale też najbardziej kosztowym – rozwiązaniem byłoby kolejne oddłużenie szpitali przez budżet państwa. Okazja ku temu jest sprzyjająca w postaci następującej właśnie zasadniczej zmiany polityki zdrowotnej rządu, charakteryzującej się m.in. wprowadzeniem tzw. sieci szpitali i zapowiadaną likwidacją NFZ. Skoro np. w takiej małej Słowacji rząd co trzy lata przeznacza odpowiednie środki finansowe w budżecie państwa na oddłużenie tamtejszych szpitali, to w naszym ponad 6.-krotnie większym kraju nie powinno z tym być żadnego problemu. Niestety, nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek u nas myślał w podobny sposób.
Czyżby zatem pozostało nam dalsze trwanie w dotychczasowym marazmie i narzekanie?
Jerzy Gryglewicz, ekspert uczelni Łazarskiego:
- Obsługa zadłużenia kosztuje, i to sporo więc rzeczywiście warto rozmawiać o rozwiązaniu, które sprawi, że nie szpitale będą ponosić ten koszt. Jednak sama akcja oddłużeniowa to pomysł kontrowersyjny. Bo w praktyce oznacza, że szpitale, które nie dbały o finanse dostaną premię w postaci pieniędzy na oddłużenie. Jenostki lepsze, dbające finanse zostaną brakiem premii w praktyce ukarane.
Potrzebny jest przy tym mechanizm, który sprawi, że szpitale nie będą się zadłużać. I sądzę, że mechanizm ten powinien mocniej angażować organy nadzorujące szpitale. By mocniej poczuły – także materialnie - odpowiedzialność za złe, skutkujące długami decyzje finansowe szpitali. Tyle, że takie rozwiązanie będzie miało przeciwników nie tylko w samorządach, ale i w samym Ministerstwie Zdrowia. Bo pośród rozmaitych podmiotów nadzorujących ono samo z zadania nadzoru nad szpitalami (instytutami) wywiązuje się najgorzej.
Bartłomiej Leśniewski