Czy rząd strzelił sobie w stopę odkładając karty ubezpieczenia medycznego?

Udostępnij:
Rząd parę miesięcy temu ogłosił, ze wycofuje się z wprowadzenia elektronicznych kart ubezpieczenia medycznego i poczeka na nowe dowody osobiste w celu umożliwienia elektronicznego dostępu do historii choroby i wystawiania e-recept i e-zwolnień. Czy jednak ten ruch nie spowoduje większych kosztów?
Nowelizacją ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia zajmowała się sejmowa Komisja Zdrowia. Jak podaje portal Money.pl, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji Marek Bąkowski ocenił, że rezygnacja z wprowadzenia elektronicznych kart spowoduje powstanie dodatkowych kosztów dla pracowników medycznych, bo będą musieli oni kupić certyfikat podpisu kwalifikowanego. - To bardzo droga usługa i bardzo rzadko wykorzystywana w tej chwili w administracji publicznej - przekonywał.

Skrytykował przy tym proponowaną w ustawie możliwość korzystania przez lekarzy z profilu zaufanego ePUAP. Jest on dostępny za darmo, jednak - jak ocenił - nie spełnia wymagań niezbędnych do tego, by przy jego użyciu w sposób bezpieczny uzyskiwać dostęp do danych wrażliwych, którymi są dane medyczne.

Wiceminister Sławomir Neumann bronił stanowiska rządu i przekonywał, że połączenie kart z nowym dowodem zmniejszy, a nie zwiększy koszty. Zastrzegł jednak, że aby system zadziałał konieczna jest nowelizacja ustawy.

- Te wszystkie głosy, które są, nie biorą pod uwagę tego, że nie chcemy wydawać podwójnie dokumentów i analizujemy, czy pl.ID, który ma być wydawany, zabezpieczy te wszystkie funkcje, które miały być w kartach. Jeżeli zabezpieczy, a wygląda, że tak, to nie będziemy wydawać setek milionów złotych na podwójne dokumenty elektroniczne - powiedział Neumann, cytowany przez Money.pl.

Do końca kadencji Sejmu pozostały trzy posiedzenia. Sejmowa Komisja Zdrowia na razie nie dała zielonego światła procesowi legislacji, ponieważ jej posiedzenie zostało przerwane.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.